Ostatnie odpowiedzi na forum
Betuleco nie stosowałam.Co to takiego bo z nazwy sugerowałabym się,ze jest to coś z brzozy.Co do rozmowności,to chyba normalne,we Wrocławiu też zbyt rozmowni nie są.Lubię jednak ten klimat.Poza tym stosując ich preparaty mam nadzieję,że wzmacniam organizm.Lekarze onkolodzy tylko oceniają kolejne badania.Dobrze jak jest dobrze,
dziękuję za rady dotyczące wspomagania się.Z rezygnacją z mięsa u mnie cięzko,cukru duzo nie stosuję.Nawet herbaty nie słodzę od lat.Czasem jednak "zgrzeszę"Kuracja kurkumą brzmi ciekawie,bo tyle dobrego się o niej słyszy.Owoce goji jadam ale tylko suszone,innych nie spotkałam.W naszym klimacie chyba one nie rosną.Buraka też stosowałam ale jako liofilizat.Tomografię komputerową miałam po 18 miesiacach od zakończenia leczenia a co dopiero PETa :))))
U bonifratrów leczę się już od 6 lat...czyli od początku choroby.Na początku musiałam sobie robić takie mieszanki z mieszanek ziołowych.Jak zsypywałam wszystko razem do miski to było tego bardzo dużo.Piłam to w róznych modyfikacjach ,z przerwami ,chyba ze trzy lata.W okresie częstych przeziębień stosuję też od nich leki na uodpornienie.Jestem zadowolona.
Piłam i żyję :)) Piłam ją między chemiami.Bardzo się bałam,ale zaufałam.O wielu lekach są różne opinie.Bardziej uwierzyłam w hubę niż w vilcacorę.Potem miałam kilkakrotnie zalecane Ganoderme.
Liczę od zachorowania,a jak dokładniej to odejmij od tego pół roku....
Aniu-mar niestety nie pomogę Tobie w sprawie Gliwic,ponieważ niczego konkretnego nie wiem.Z prywatnych kontaktów słyszałam ,ze osrodek w Gliwicach ma renomę jako dobre centrum leczenia.Lekarz,który mnie operował ,na moje pytanie dotyczące wyboru miejsca leczenia stwierdził,ze standarty leczenia są wszedzie takie same.Standart to jest określony schemat rodzaju i sposobu leczenia niejako przypisany do rodzaju i fazy choroby.Jako argument decydujacy kazał wybrać odległość od domu..Po chemii przecież do domu trzeba dojechać adługa droga wykańcza nawet zdrowego.Kierując się jego sugestią wybrałam ośrodek najbliższy i było mi z tym ok.Na konsultacje i badania potem ,można jeżdzić tam,gdzie się zarejestrujesz.Pozdrawiam ciepło i mam nadzieję,że spojrzysz bardziej optymistycznie na świat.Nie zaczytuj się za dużo w internecie :))) i unikaj "toksycznych "ludzi-będziesz zdrowsza :)) papa
aniu-mar trzymaj się cieplutko,pozdrawiam
Aniu ,mój to był cystadenocarcinoma papillarae srosum,z tego co wiem to w tłumaczeniu-surowiczy.Z tą wilgotnością chyba masz rację.Mojej czujności to jednak nie "obudziło".
Pityniu dziękuję,że się odezwałaś.Jak dobrze usłyszeć ,czy przeczytać wypowiedż "weteranki jajnikowej".9 lat to piękny czas,zyczę Tobie jeszcze 100 w spokoju :))) Aniu 57 główka do góry.Musi być dobrze !Pozdrawiam Was wszystkie