Ostatnie odpowiedzi na forum
ehhh mama brała ibuprom, czy pomaga.... powiem Wam, że nie wiem, bo mama teraz przyjęła taką postawę, że złości się na samo pytanie "jak się czujesz?". Szkoda mi jej bo widzę, że bardzo przyłamała się takim stanem rzeczy. Chyba miała nadzieję, że będzie już tak jak ostatnio, zero skutków ubocznych i krzątała się po domu, odwiedzała znajomych, a teraz leży w chusteczce na głowie i cierpi... Dzięki za rady, zapytamy o te tabletki, bo prócz przeciwwymiotnych których nie używamy i na sen, mama nic nie dostała... chyba
Ja też dzisiaj z pytaniem...
Mama drugą chemię zniosła dużo gorzej... już trochę dochodzi do siebie, ale w sobotę była masakra, okropny ból kości rąk i nóg, przeleżała prawie cały dzień, mocno osłabiona dużo śpi. Mówi, że czuje się podobnie jakby brała ją grypa, ale do końca nie jest w stanie tego scharakteryzować... Co z tym bólem kości? Miałyście podobnie? Stosowałyście np. jakieś maści? Chciałabym jakoś mamie ulżyć.
Zgadzam się co do psychiki. Moja mama dopiero oswaja się z chorobą, ale przede wszystkim myśli o nas, o tym, żebyśmy my się nie martwili i myśleli też o własnym życiu a nie tylko o jej chorobie... chociaż to z mojej strony cięższe do wykonania.
Podczas ostatniego pobytu na onkologii mama leżała w sali 3 osobowej. Obie jej towarzyszki od lat zmagają się z chorobą. Jedna Pani chyba rak trzustki, bardzo podłamana, właściwie cały czas siedziała i przeglądała swoje badania, wypisy ze szpitali i rozmyślała. Druga 60 lat od 4 lat walka z zaawansowanym rakie jelita grubego, który teraz zaleczony w innych miejscach upodobał sobie płuca. Od tej Pani bił taki optymizm, że chciało się siedzieć przy niej i jej słuchać. Pozytywnie nastawiona, mówi, że pobyty w szpitalu są odskocznią od dnia codziennego bo może pospotykać się z ludźmi, pogadać, ma tu swoich znajomych, nawet z facetami może pogadać bo juz od wielu lat wdowa :D a rak.... według niej kto to wie co będzie, jak sobie przyszedł to może i sobie pójdzie :D a jak przyjdzie moment, ze trzeba będzie się zabierać z tego świata to się tam uda i tyle :D Wiadomo, że wszystko zależy od sytuacji danej osoby, ale baaardzooo dużo od charakteru człowieka. W każdym razie tacy ludzie są bardzo potrzebni i super wpływają na innych, tych chorych (moją mamę) i zdrowych (mnie) :)
nie nana, to inny blog niż "rak to burak". Prowadząca go dziewczyna walczy jakieś pół roku.
A ja zaglądam na profil na facebooku "BUUrak", też rak piersi u młodej kobietki, chyba nawet mojej rówieśniczki. Ma dziewczyna powera. Polecam zaglądnąć.
Wiesz Domel1 nam też tak ludzie mówią. Żeby skarżyć i utrzeć nosa słynnemu profesorowi... ale przecież ten sam profesor uratował życie wielu kobiet.
Ja na pewno nie angażowałabym sił ani kasy. Szkoda by mi było się męczyć. Też ciągle myślę o tym co napisała założycielka tego forum... dlaczego tak niewiele mówi się o raku jajnika... tutaj, w szpitalach widzimy jak wiele kobiet to spotyka.
Jak to teraz tak analizujemy z mamą czytam po internetach to miała symptomy jak w tym raku, ale.... nie miałyśmy bladego pojęcia, że to może mieć coś wspólnego z jajnikiem, z rakiem...
Lilith ma rację... brat mojej koleżanki miał wcześnie wykryty nowotwór, w dodatku był to jeden z najprostszych do wyleczenia. Po 1,5 roku walki nie ma go już z nami, bo tak się wszystko rozpaprało. Z kolei jego kuzyn walczy ze statystycznie dużo cięższym przeciwnikiem. Lekarze nie dawali nadziei na przeżycie roku, od kilku lat jest w remisji. Medycyna medycyną, statystyki statystykami, a życie życiem. Przeglądając to forum też można zobaczyć, że co człowiek to historia.
Domel1 nie wyrzucaj sobie nic. Tutaj jest dużo takich historii. Już tu wspominałam, że moja mama była operowana docelowo na mięśniaki. Wcześniej chodziła do lekarza rodzinnego ze zgagą na którą dostawała ranigast. Jej wieloletni ginekolog postawił diagnozę bardzo dużych mięśniaków, ale mówił, że coś mu w tym obrazie usg mu nie pasuje, więc zapisałam mamę do najlepszego profesora ginekologa chirurga onkologa w moim mieście. I co? On nie miał zastrzeżeń żadnych do diagnozy mięśniaków, mama była 2 razy u niego na wizycie, 2 razy robił usg i z każdej wizyty mama wychodziła zadowolona, że usuną mięśniaki i będzie super. Tuż przed operacją badało ją jeszcze kilku lekarzy, którzy wykonują po kilka operacji dziennie w tym onkologiczne... Też mam trochę żal... to dopiero błąd, bo okazało się po otwarciu i pozniejszych badaniach, że to juz było FIGO IV... Także nie wiadomo co by było gdybyś wybrała się jeszcze gdzieś indziej. Liczy się to co jest.
Moja mamusia po drugiej chemii, dzisiaj wychodzi ze szpitala, póki co jest dość mocno ospała, czego nie było po pierwszej chemii. Zobaczymy co dalej, mam nadzieję, że większych skutków ubocznych nie będzie.
kotka Moja mama miała operacje, a przed nią tylko usg i rtg płuc ponieważ operowano ją docelowo na mięśniaki dopiero w trakcie operacji okazało się, że rak jajnika... ot takie zaskoczenie.
Po operacji zlecono tomografie komputerową, potem biopsję węzłów nadobojczykowego i pachwinowego, bo lekarz wymacał powiększone, usg i wszystkie standardy jeśli chodzi o krew, mocz. Pobrano także krew do badania na mutację genów, ale nie znamy jeszcze wyniku. Leczymy się w Podkarpackim Centrum Onkologii w Rzeszowie.
Któraś z Was pytała o port. Moja mama ma port, sam lekarz jej to zaproponował właściwie na dzień dobry i z tego co widziałam na tym oddziale na którym mama zaczynała leczenie prawie wszystkie panie miały porty. To dobrze w przypadku mamy, bo zawsze ciężko było się jej wkłuć.
Jutro druga chemia... oblatuje mnie strach... dzisiaj mama przyjeżdża i idziemy po perukę bo włosy poleciały...
Nini86 schemat chemii o którym piszesz miała chyba każda, bo to jest właśnie standardowe leczenie I rzutu. Moja mama jest po pierwszym wlewie, we wtorek ma drugi i czuje się dobrze, nie miała na razie większych skutków ubocznych jeśli chodzi o jakieś dolegliwości to skarżyła się tylko na lekki ból w kościach, łamanie jak na zmianę pogody. No i teraz już przed drugą chemią swędzenie i jakby pieczenie skóry głowy, bo zaczynają wypadać włosy. Spotkałyśmy na oddziale panią, która miała ostatni wlew i mówiła, że całą chemię dobrze przeszła i nic poza utratą włosów się nie działo. Także zobaczysz jak to będzie u Ciebie.
Hebelek nie wiem czy to to. Ten brzuch jest mocno podejrzany, we wtorek druga chemia, szpital, będę pytać.
A dziś mama przywitała mnie informacją, że zaczynają wypadać włosy... nie mamy jeszcze recepty na perukę, idę kupić chustkę. Spodziewałyśmy się tego, ale... mama bez włosów, to i tak będzie szok.