Ostatnie odpowiedzi na forum
Nie oceniam innych,(sama nie lubię być oceniana), piszę tu co czuję.
Nie mam zamiaru być adwokatem Leona, ale przecież podpowiada też jak wspomaga leczenie systemowe. I jakie są tego efekty.
Pamiętam, jak "dostawało" się Morpheusowi, a potem docenialismy jego wskazówki i zaangażowanie.
Wyciszmy emocje, przecież nie po to jest to forum żeby obrażać się wzajemnie. :-)
Gaju, mój mąż ma podobny "styl bycia" do Leona, przyzwyczajona jestem do specyficznego poczucia humoru i nie robię z tego dramatu.
Może dlatego wpisy Leona traktuje z przymrużeniem oka i nie odbieram ich negatywnie..
P. S. Leonie gratuluję wyników.
A ja uważam, że łączy Nas jedno-walka z rakiem. Poza tym jesteśmy zupełnie innymi ludźmi. Każde z nas ma inny charakter, światopogląd, inne poczucie humoru i odmienne podejście do życia i choroby.
Nie dajmy się zwariować!
Nawet kiedy nie zgadzamy się z wpisami innych, możemy bez obrazy dyskutować, albo zignorować ,bez wydawania się w potyczki słowne.
Szkoda życia na złośliwości :P
Pozdrawiam wszystkich <3 <3 <3
Witam <3
Aga
Nie odpuszczaj tacie, namów go na leczenie operacyjne, to daje największe szanse na wyleczenie. Mój mąż ma 58 lat, dwa worki i żyje b.intensywnie. Pracuje, prowadzi firmę, jeździ samochodem, spaceruje i (niestety) nie oszczędza się. Jedyne z czego zrezygnował to basen.
Przekonaj tatę, że czeka go trochę inne życie, ale bez leczenia rak szybko Go pokona.
Morpheus, jak się cieszę, że się odezwałes. Z pewnością wszystkim tu brakuje Twoich wpisów. Z drugiej strony, życie toczy się dalej, więc zrozumiałe, że zagladasz tu rzadko.
Pozdrawiam serdecznie i powodzenia :-)
Aniu
Walczcie o chemię, jak tylko się poprawią wyniki.
Mój mąż też miał chwilowe problemy związane z parametrami krwi, ale kiedy się normowaly wracał do leczenia.
Nie wiem co będzie dalej, ale nie poddajemy się, będziemy walczyć póki życia...
Przyznam, że mimo oswojenia z chorobą, strach mnie nie opuszcza, są lepsze i gorsze momenty.
I wiara, że musi być dobrze.
Trzymaj się <3
Pozdrawiam wszystkich <3 <3 <3
Witam :-)
Heniek, chyba masz rację, że piękna pogoda sprzyja, inaczej patrzymy na świat, bardziej optymistycznie.
U nas względny spokój, mąż po wizycie kontrolnej. Samopoczucie dobre, apetyt jeszcze lepszy, czasem zastanawiam się jak to możliwe, żeby mimo choroby mieć tyle werwy co mój mąż.
Czekam na TK z nadzieją, że wszystko będzie ok.
Musi być... :-)
Pozdrawiam. Co tam u Was?
<3 <3
Witam <3
Agnette, trudno mi się wypowiadać, bo u nas operacja polegała tylko na wyłonieniu moczowodow, ale chemię mąż miał miesiąc po zabiegu,a miesiąc po skończeniu chemii -radioterapie.
Czuł się na tyle dobrze, że faktycznie dojeżdżal przez siedem tygodni po 100 km w jedną stronę.
Teraz 25. 05 mamy wizytę kontrolną, a 23.06 TK.
Na razie jest ok, ale cały czas czuję się, jakbym siedziała na tykajacej bombie. Każde gorsze samopoczucie męża powoduje u mnie napady paniki. I to czekanie... jest okropne, wykańcza mnie. Staram się żyć normalnie, pracuje, cieszę się wnukami, ale ta niepewność dominuje.
Sawusiu, jak bardzo Ci zazdroszczę tego spokoju i radości z wygranej walki. Mam nadzieję, że i u nas sprawy potoczą się dobrze i będę jak Ty cieszyć się życiem. Życzę powodzenia! :-)
Aniu, jak mówią nieszczęścia chodzą parami i coś w tym jest. Ale przecież kiedyś zła passa musi się odwrócić...
Częstym powikłaniem po dużych operacjach jest zapalenie płuc, wynika to z osłabienia organizmu po zabiegu, ale głównie to u osób starszych niechęć do rehabilitacji. Wczesne uruchamianie to połowa sukcesu.
Trzymaj się ciepło!
<3
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :-)
Rak brodawkowaty, niski stopień złośliwości, bez cech naciekania -to bardzo dobry wynik. :-)
Witam
Przyznaję, że też często tu zaglądam. Kiedy mam problem i tak po prostu. Jakoś mi raźniej z Wami :-)
Mam nadzieję -trzymam kciuki za pomyślne wyniki.
Ja też kocham Bieszczady, przynajmniej raz w roku staramy się tam być. Ostatnia majówka była udana, pogoda dopisała, wnuki rozrabialy, a my mieliśmy czas dla siebie.
Aniu, cieszę się, że mąż czuje się dobrze i ma siłę prowadzić firmę. To daje mu pozytywnie emocje, bardzo mu teraz potrzebne.
Ale z drugiej strony choroba i leczenie wymaga bardziej spokojnego i oszczędnego trybu życia, a tego mój mąż niestety nie rozumie.
Dona, Heniek oczywiście, że wasza wygrana daje innym nadzieję i siłę do walki.:-)
Doceniam, że mimo tyłu lat od wyleczenia zaglądacie tu wspierając innych.
A Leon chyba chciał podkręcić trochę atmosferę, stąd te żarty. Przecież choroba bezpośrednio dotyczy i Jego, zagląda tu, jest jednym z Nas, czy tego chce czy nie.
U mnie w końcu słońce, chce się żyć...
Pozdrawiam
<3
Witam <3
Aniu, to super, że masz dobre wieści. To normalne, że jeżeli mąż źle spał w nocy, to odsypia to w dzień. Najważniejsze, że ma dobre samopoczucie i nic Go nie boli :-)
U nas też sytuacja wróciła do normy, mąż nie gorączkuje, ma apetyt i...pracuje jak zwykle bez umiaru. Nie jest to fizyczny wysiłek, ale cały czas na pełnych obrotach. To chyba powoduje, że nie myśli o chorobie, więc niech żyje po swojemu. Nie mam na to wpływu :-(
Ja natomiast czuję się zmęczona psychicznie, długotrwały stres zrobił swoje. W dodatku pracuję na pełny etat +dodatkowo na umowę, cały dom na głowie, problemy dnia codziennego i...ta wredna pogoda. Szaro, zimno i ponuro, mokro, bez promyka słońca...
Czekam na pogodę... ducha i tą na zewnątrz.
Pozdrawiam
<3 <3
Mam nadzieje
Nie mogę zrozumieć, jak lekarz może tak się wypowiadać. Zawsze przy raku pęcherza jeżeli nacieka, pierwsze co proponują to usunięcie pęcherza..To zdecydowanie najbardziej optymalne leczenie.
A po drugie,dziś leczy się i dużo starsze osoby, bo 71 lat to nie jakaś skrajna starość! Bez przesady, leczą się 80-latkowie i jest to zupełnie naturalne.
Mój mąż ma 58lat, jeżeli chodzi o węzły chłonne to w trakcie operacji nie miał pobieranych, a obrazowo i po biopsji wygląda, że są czyste.
Nie przejmuj się tym, co powiedział ten lekarz, wyniki TK i wizyta w Gliwicach wyjaśni wszystko. Pozostaje przecież leczenie uzupełniające, radio i chemioterapia.
Trzymaj się :-)