od 2016-09-18
ilość postów: 451
Mam nadzieję, to dobra wiadomość, że nie ma zmian przerzutowych do kości. Ten rodzaj raka przeważnie daje tam przerzuty. Dlatego piszę o szczególnej uwadze na wszelkie bóle kostne. Twój Tato jest po CR, u męża rak był nieoperacyjny, więc i rokowania były inne,duzo gorsze
Coś przerwalo .... Oczywiście wspomnienia, tyle nadziei, że pokonamy raka. A potem walka tylko o to, żeby ból chociaż trochę ustąpił. Odebrałam też ostatni wynik TK, robiony 12 dni przed śmiercią Męża, to co przeczytałam było straszne, przerzuty były do wszystkich kości kl. piersiowej, kręgosłupa, miednicy i k.udowych. Poziom płynu w płucach i j. brzusznej. Mam nadzieję, dlatego naciskaj na szybką diagnostykę i leczenie. W przypadku Męża we wrześniu były pojedyncze, niewielkie zmiany, a końcem listopada dramat. Mąż nie zdążył na podanie leków wspomagających kości, niestety. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Witam. Dawno się nie odzywałam, ale zaglądam tu często. Nie chciałabym wprowadzać poczucia strachu przed nowymi użytkownikami forum. Ale brakuje mi kontaktu z Wami. Śledzę każdy wpis i cieszy mnie kiedy piszecie o pozytywnych efektach leczenia. I oczywiście smuci, kiedy nie udaje się pokonać choroby. Moje kondolencje Córko, to trudny czas, życzę siły. Wczoraj byłam z córką w Brzozowie, na badaniach genetycznych. Moje poczucie strachu przed tą chorobą przerasta mnie, dlatego namówiłam córkę na kontrolę. Niestety syn ignoruje sytuację, przynajmniej na razie nie chce się badać. Powrót do miejsca w którym tyle czasu spędziłam z Mężem, wzbudził ocz
Witam serdecznie Dzisiaj mija dwa miesiące od śmierci męża. Nie odzywałam się wcześniej, bo po prostu nie mogłam... chociaż zaglądam tu często. Chciałabym podziękować za ciepłe słowa wsparcia w najtrudniejszych chwilach. Czas mija.... ale ból został. Została niewyobrażalna pustka i tęsknota. I świadomość, że to niestety prawda,mój Mąż już nigdy nie wróci. Pierwsze dni po śmierci męża pamiętam jak "za mgłą", kremacja, pogrzeb były dla mnie tak nierealne... nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Potem powoli zaczęła docierać do mnie rzeczywistość i było tylko gorzej. Dwa tygodnie temu wróciłam do pracy, uczę się żyć od nowa, chociaż kiepsko mi to wychodzi. Mimo, że kiedy mąż odchodził rozpaczalam, że tego nie przeżyje, to jednak trwam, bo tylko tak to można określić. Czuję obecność męża w swoim życiu, jego miłość i opiekę i pewnie to daje mi siłę . Bo kiedy odchodził zapewnilam Go, że nie umiera, bo dopóki ja żyję, On zawsze będzie żył w moim sercu. Zawsze.... Pozdrawiam wszystkich forumowiczów. Mam nadzieję, dziękuję za pamięć.
Mój Mąż odszedł, dzisiaj o 14.30... Mój Kochany, Jedyny... Wiem jedno, nikt, nigdy nie kochał mnie tak mocno jak On i to się skończyło...
.
Mój mąż odchodzi... Jak zwykle walczy... Teraz o każdy kolejny oddech...
Witam
Aniu, Enni, Dona, dziękuję za słowa otuchy. Wiecie najlepiej przez co teraz przechodzę. Nie potrafię pogodzić się z tym wszystkim, mąż z dnia na dzień jest coraz słabszy, zjada minimalne ilości, picie wciskam na siłę. Gdyby nie kroplowki, odwodnil by się dawno. Na jutro mam ustalony termin w hospicjum, nie dam rady zajmować się mezem w domu i zapewnić mu wszechstronnej opieki. Jestem zrozpaczona, ale chyba to jedyne racjonalne wyjście. W podjęciu decyzji pomogły mi dzieci, znajomi, a przede wszystkim rozmowy z Agnieszką 76,ktora bardzo mi ostatnio tu pomaga. Przeszła rozstanie z Mamą, która ostatnie dni spędziła w hospicjum. Będę mogła nadal opiekować się mężem, ale pomogą mi inni. A bardzo tego potrzebuje... Nie chcę dolowac nowych osób, które wchodząc tu szukają nadziei. Dlatego jestem mniej aktywna, ale przecież takie jest życie, jednym się udaje wygrać z rakiem, inni niestety nie mają szans. Doskonale rozumiem Anię i Enni, że mimo wszystko wchodzą na forum i szukają wiadomości o innych, wspominają czy opisują co teraz czują. Przecież ta straszna choroba łączy nas w jakiś sposób,bez względu czy wygrywamy czy nie...
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Mam nadzieje Dobrze, że Tato tak zareagował na chemię. Po Twoim pozytywnym nastawieniu, widzę, że musi być dużo lepiej. Trzymam kciuki!
Mój mąż jest w kiepskiej kondycji. Leżący, mało je i pije. Jest na zmianę pobudzony lub podsypiajacy. Okresowo nielogiczny, kontakt znacznie utrudniony. Ma 2-3 kroplowki dzienne, wyniki krwi dobre, mocz spływa ok. Jednak rozsiew choroby do kości nie daje złudzeń. Na szczęście nic go nie boli, jest na małych dawkach Targinu. Onkolog nie zakwalifikuje Go w takim stanie do chemii, a ja zaczynam wątpić w znaczną poprawę. Myślałam, że los da nam więcej czasu...
Heniek, tak trzymaj! 🙂Życzę następnych wieeeelu takich piątek.
Nie rozumiem tego debila, który zabawia się na forum. Nieszczęsnik z chorobą psychiczną? Czy psychopata?
Witam. Mąż jednak dał się namówić na szpital. Badania mnie zaskoczyły, bo są w normie, Hb 10,7, płytki 330 tys, kreatynina 0,68, poniżej wartość albumin. Dostaje płyny, ale do toczenia krwi się nie kwalifikuje. Jednak kondycja psychiczna nadal bardzo kiepska i tu chyba tkwi problem.