Ostatnie odpowiedzi na forum
Witam
,Synowa,nie zalamuj się, początki są trudne, ale szybko nabierzesz wprawy.
Otwór w płytce ma być dokładnie taki sam jak wielkość stomii.Jezeli ropieje przemywaj szarym mydłem (albo mydłem ze srebrem) a potem dezynfekuj np.Okteniseptem albo Prontosanem.
Stomie mojego męża "brzydko" się goily, używałam opatrunkow ze srebrem i cieniutkich Granuflexow, teraz ma dwie małe)" dziurki".
Cewniczki wychodzące z moczowodow mąż ma dłuższe, wkładam do worka,poniżej zastawek zwrotnych. Przy zmianie cewniczkow prosiłam specjalnie o pozostawienie ich długich,łatwiej mi się pielęgnuje.
Mąż od samego początku używa worków dwuczęściowych.Plytki zmieniam ok.co 6dni,worki co drugi dzień. Jest to b.wygodne,ale są osoby które używają worków jednoczęściowy i też są zadowolone. To kwestia Twojego wyboru, musisz wypraktykowac sama.
Jeżeli mocz podcieka pod płytkę może pasta uszczelniająca pomoże.
Jednak najlepiej doradzi Ci pielęgniarka stomijna, która przyjedzie do domu i wszystko wyjaśni.
Trzymaj się :-) będzie dobrze. Tym bardziej, że rak nie naciekal,to dobra wiadomość.
Aniu
Właśnie wróciliśmy z Brzozowa. Mąż miał ostatnie naświetlanie,ja rozmowę z lekarzem prowadzącym. P.doktor stwierdziła, że leczenie idzie zgodnie z planem czyli trzy kursy chemii i radykalna radioterapia. Za dwa miesiące TK, kiedy zapytałam dlaczego nie MR, powiedziała, że będzie bardziej miarodajne ponieważ wcześniej miał to badanie i będzie można dokładnie porównanac.
Jeżeli chodzi o dwa miesiące (zrobiłam "duże oczy") to wyjaśniła, że pełny efekt leczenia będzie po tym okresie.
Prosiła żeby wypocząć przez ten czas i się nie stresować.
Łatwo powiedzieć :-(
Kiedy zapytałam o operację, stwierdziła, że radioterapia była radykalna i być może nie będzie potrzebna. Ale nie ma co gdybac, tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać co pokaże TK.
Wyszłam z gabinetu zupełnie zaskoczona i dopiero teraz analizuje każde słowo.
Wizytę kontrolną mamy za miesiąc, oczywiście jeżeli będzie wszystko w porządku. Mam mętlik w głowie, sama nie wiem co o tym myśleć?
Jednego jestem pewna, musi się udać! Mąż wygra z tym gadem.A ja razem z nim! :-)
Mój mąż kiedy gorączkowal po chemii wylądował w oddziale. Po badaniu morfologii okazało się, że liczba neutrofili znacznie spadła i była to gorączka neutropeniczna.
KG-to cytostatyki -karboplatyna +gemcytabina, PG to cisplatyna +gemcytabina.
Właśnie cytostatyki, pochodne platyny mają duże skutki uboczne jeżeli chodzi o parametry krwi.
Mam nadzieję, wysłałam Ci adres e-mail :-)
Witam <3
Aniu, ja też byłam na początku w szoku, kiedy przyjezdzalismy na chemię i widziałam te tłumy ludzi
.Szybko przywyklam,swoje trzeba odczekać i nie ma rady. Najważniejsze jest w końcu leczenie, a z tego co wiem, to wszędzie są takie same kolejki.
Mój mąż miał cykle trzydniowe +dolewka jednodniowa w trzech seriach. Ale u nas była inna sytuacja, rak nieoperacyjny.
Teraz kończy (w poniedziałek) radioterapie, 35 naświetlan. Czuje się dobrze, ale stracił apetyt i mam problem, bo ma dosyć tej monotonnej diety.
Chętnie by jadł, ale to co zabronione.
:(
W poniedziałek pojadę z nim do lekarza, może już odpuści nam tą dietę,bo przez cały czas radio nie było problemów jelitowych.
Mam nadzieję, mój mąż leczy się w Brzozowie, onkologia ma dobrą opinię, lekarze na poziomie, kompetentni i uprzejmi. Ogólnie jesteśmy zadowoleni z tego ośrodka.
Enni
Mój mąż po pierwszej chemii miał temp.ponad 38 stopni, spadły mu znacznie parametry krwi i ogólnie czuł się źle. Niestety skończyło się to pobytem w szpitalu, toczone były płytki,dostawał silne antybiotyki. Po prostu odporność po chemii spada drastycznie i stąd skłonność do infekcji.
Radzę skonsultować się z lekarzem, być może to zwykła infekcja, ale podczas chemioterapii trzeba zachować ostrożność. Nam lekarz wręcz nakazywal w razie wysokiej temperatury jak najszybszą wizytę u niego.
Dziękuję za wyrazy współczucia. <3
Janku
Pięknie napisałeś! To cała tajemnica tych Świąt Wielkanocnych...
Życzę Wszystkim pogodnych i zdrowych Świąt, pełnych rodzinnych spotkań.
Witam <3
Długo nie pisałam, ale zaglądam tu od czasu do czasu.
Wczoraj odeszła moja Mama, bardzo cierpiała przez ostatnie dni. Spędziłam z Nią cały wolny czas, żeby chociaż swoją obecnością ulżyć Jej w chorobie.
Przez kilka ostatnich lat była osobą leżącą, bez kontaktu... ale Była!
Tylko świadomość, że już nie cierpi, sprawia jako taką ulgę.
Mój mąż jak zwykle opiekuńczy,bardzo to przeżywa, stara się mnie wspierać.Chociaż sam potrzebuje wsparcia, to jednak dzielnie się troszczy o mnie.
Kończy szósty tydzień radioterapii, cały czas dojeżdża i pracuje. Sama nie wiem skąd ma tyle siły i samozaparcia.
Po świętach ostatni tydzień naświetlan i MR albo TK.
Aniu, jak tam u Was?
Mam nadzieję, że ból opanowany i mąż przygotowuje się do chemii.
Pozdrawiam <3