Ostatnie odpowiedzi na forum
magg, poczekaj na opis tk, dobrze, że masz plan działania
Trzeba walczyć. Rak jajnika jest wysoce chemiowrażliwy.
Ja żyje dniem dzisiejszym, cieszę się z tego co mam...
Buziaki dziewczyny, miłego dnia
Megg, jaki masz rodzaj histopatologiczny raka?
Megg pięknie powiedziane..
Trzymaj się dzielnie, powodzenia jutro...
lawendowa, ja własnie zaufałam lekarce, chodziłam do niej dwa lata, mimo iz nie do końca byłam z niej zadowolona..w miedzy czasie konsultowałam mój przypadek w innymi lekarzami, nie widzieli podstaw do usuwania torbieli, kidy miała około 5 cm....(niespełna rok przed operacją miałam robiony Test Roma - wyniki wyszły prawidłowe)
Przed operacja miałam dośc niski marker..Nic nie zapowiadało raka., który został wykryty właściwie przez przypadek.....na stole operacyjnym...Szłam na usunięcie zwykłej torbieli- wróciłam z rakiem jajnika..
W wieku 30 lat przeszłam operację radykalną - usunięto mi wszystko...Dość długo nie mogłam sie z tym pogodzić, bo nie ma dzieci. Płakałam, uważałam , że może jednak mogli zostawić...Ale widząc co rak jajnika robi z kobietami, jakie zbiera żniwo dziś wiem, że była to słuszna decyzja, bo ŻYJE. Minął ponad rok od operacji, włoski odrastają...i chyba jest jakoś łatwiej...Przed każda kontrolą ogromny stres..
Tak widocznie miało być, uczę się życia na nowo, jakbym sie narodziła rok temu...Muszę życ dla siebie.. <3
Dobranoc kochane, dobrych snów
lawendowa tak jest, że sporo kobiet za długo chodziło z rakiem jajnika...
Nie bez powodu mówi sie o nim "cichy zabójca" ...Ja np zawsze myślałam, że raki kobiece to rak piersi i szyjki macicy... Szczerze mówiąc nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogę zapaść na raka jajnika ( zachorowałam w wieku 30 lat)
U mnie np rozwinął się z torbieli endometrialnej, =j, z którą chodziłam dwa lata (!)
Pani ginekolog leczyła mnie hormonami, torbiel sie raz zwiększała, raz zmniejszała i tak dwa lata..Nie wiadomo kiedy z tego zrobił się rak..
Jak rozmawiam z dziewczynami to zdecydowana większość miała różne "przygody" z diagnozą....Z pewnością rak jajnika jest wciąż ogromnym wyzwaniem dla ginekologów- onkologów...
Niestety odsetek zachorowań z roku na rok rośnie w Polsce....Dzisiaj był krótki temat o r. jajnika w telewizji. podawali, że rocznie zapada na niego 3.5 tys kobiet..:(
maria dokałdnie mam taka sama refleksję...
Podczas chemii na Garbarach poznałam całą masę kobietek, które walczą 5- 10 i więcej lat.
Ciągle sa na chemii, ale żyją, chodzą. Fakt, są łyse ale uśmiechnięte..Żyją....
Poznałam panie, które miały nawet 8 rzut chemii (!!!) Leczą się latami.
Przykład Violci jest taki, że rak jest bardzo niepewnym i okrutnym przeciwnikiem. wiadomo, że wiele zależy od typu histopat, zaawansowania, ale aż wierzyć sie nie chce, że tak szybko zabrał Violcie....
Dzisiaj przeglądałam zdjęcia Violi na fb, ona jeszcze w marcu wyglądała dobrze, piła kawkę, cieszyła się wiosną, cieszyła sie że bedzie operowana, że będzie miała chemie w Poznaniu...
Tak ciężko pisac o niej w czasie przeszłym, jeszcze nie tak dawno Viola zarażała tu optymizmem, radością...A juz jej nie ma....:(
Ciszmy sie każdą chwilą dziewczyny, każdą minutką.... <3
Ja również nie mogę sie pogodzić z odejściem Violi. Ciągle o niej myślę... i tak strasznie mi smutno.
Pamiętam jak Lilcia mnie zachęcała do wyjazdu do Ciechocinka. Była pełna optymizmu, radości.
Pamiętam jak siedziałyśmy wspólnie w kawiarni przy naszym hotelu na kawce, śmiałyśmy się, oswajałyśmy chorobę przy rozmowach. Był piękny ciepły wrzesień. Lilci odrastały śliczne włoski, kończyłyśmy chemie w tym samym czasie. Lilcia była szczęśliwa, że dostała sie do programu leczenia Avastinem. Zdawac by sie mogło,że choroba jest zażegnana..
Planowałyśmy kolejne spotkania, miałam spotkać się z Lilcią w Poznaniu na chemii....Było tyle planów i marzeń...
Nie tak miało być...
;( Żegnaj Liluś...
Nie wiem co pisać...Tak bardzo mi przykro...
Poznałam Lilcię ponad rok temu w kwietniu, kiedy zapisałam się na policzmy się.
Ta wspaniała osóbka, zawsze udzielała porad, odpowiadała na wszelkie pytania, dodawała otuchy kiedy były gorsze dni...
Viola była taką iskierka tego forum...Zawsze życzliwa pomocna, kochana.
Poznałam ja osobiście we wrześniu w Ciechocinku.. Piękna, młoda, mądra kobietka...
Nie wierzę, że jej juz nie ma, czuje ból i pustkę..
Violu gdziekolwiek jesteś dziękuję Ci za wszystko. Wiem, że jesteś w lepszym miejscu....