Ostatnie odpowiedzi na forum
Ja nie ukrywam, że też ta praca mnie odciążała - nie dość, że miałam komfort psychiczny (mamę widywałam godzinę rano, ok 2-3 godzin wieczorem, i w niedzielę.) to jeszcze odciążała mnie finansowo. Wiadomo, że kocham mamę, ale raczej się nie lubimy - to nie jest osoba z którą mam ochotę siedzieć w kółko, raczej na co dzien sobie "przeszkadzamy" - inne lubimy dania, inny rytm dnia, inne wartości, inne zwyczaje, inne poglądy. Gdy przebywamy kilka dni razem są okropne awantury bo jedna drugiej ma po dziurki w nosie. Tak jest od dziecka, ale myślę, że to już ewidentny czas, żebym wyszła za mąż i się wyprowadziła - no ale teraz nie mogę.
A mama z każdym dniem w domu będzie widziała coraz więcej moich wad.Będzie bolało. Wiem, że ja nie jestem ważna, ale już mi ciężko - odwykłam od spędzania z nią takiej ilości czasu i awantur w koło macieju, a już się zaczyna...
A z pracy zaraz wyleci, bo już za długo wszystkim jest na zwolnieniu (była 17dni, potem na 1,5 tyg wróciła i teraz już jest 2 tygodnie i zaczynają się ją pytać czy już mogą szukać kogoś nowego, skoro ociąga się z powrotem do pracy) Fakt, że sama bym mamy nie posłała 6 dni po zabiegu do pracy, ale no nie wyobrażam sobie tego, że ona teraz "na zawsze" siedzi w domu, bez kontaktu z ludźmi. Obie zwariujemy. Totalnie.
No ale lezac na kanapie ona spisuje sie na straty. Blagam - bywa ze nie chce jej sie wstac odebrac telefonu :( Dla mojej mamy praca byla.jedynym kontaktem z ludzmi (a dla mnie chwilami spokoju). Boje sie ze mi zlapie depresje...
Heyo! Ja mam doła totalnego. Kolejną noc nie spałam, bo mamę męczy kaszel (przywlokła jakiegoś wirusa ze szpitala) - zaczynam tracić siły fizyczne i umysłowe, a mam masę nauki... Do tego "rozłazi" się okropnie - na kontrolę te 500 metrów się wozi taksówką, bo uważa, że nie dojdzie pieszo. Dziś uznała, że chyba do pracy już nie wróci, bo nie ma siły. Ja dostanę jasnej cholery - wiem, że to jej decyzja, ale wiem jak ciężko nam przeżyć weekend gdy mama nie jest w pracy, a co dopiero żyć tak codziennie ;o wykończymy się, pozabijamy w końcu ;/
Czemu wy jesteście silne, a ona taka... rozlazła?
Od lekarza dowiedziałyśmy się nic - nie mieli zbyt wiele czasu - zerknęli na brzuch. Rany goją się ok, wodobrzusze nie wraca. na kaszel kazali kupić zwykły syrop i nastepna kontrola 04.05 i wtedy ma być wynik hist - pat i decyzja co dalej.
czarownica11 - nie ma co, trzeba.spisac i.nakrecic/wydac :D
Mam nadzieje ze wiesci beda.dobre... tak czy siak bede albo swietowac albo topic smutki bankrutujac na promocji w rossmannie :D.#bzdurysawazne
ania - bardzo mnie pokrzepił twój post.
Przyznam, że zazdroszczę wam mężów i ojców czy braci/sióstr... Wiedziałam, że kiedyś mnie dopadnie samotność, ale że tak szybko? Pamiętam, że jako wściekła 13 latka, zazdrosna o młode mamy koleżanek, po kolejnej kłótni wykrzyczałam mamie, że skrzywdziła mnie, rodząc mnie jako późną jedynaczkę, że skazała mnie na brak młodości, że będe musiała się rodzicami zajmować jako nastolatka/dwudziestolatka. Nie wiem czy prorokowałam, czy wykrakałam, ale moje życie właśnie tak wygląda od tego momentu - przeżyłam już ojca z dwubiegunówką, nadciśnieniem, cukrzycą, który w ostateczności totalnie odpłynął - robił pod siebie, funkcjonował gorzej niż dziecko, a w domu były wieczne awantury i bijatyki. Żyłam 1,5 roku w "spokoju" po śmierci taty, po której pozbierałam się w kilka sekund (jak pisałam, sama byłam w szpitalu, a kilka dni po pogrzebie broniłam licencjatu). Tęskno nadal, ale jakoś zaczęłam żyć trochę "na luzie". I zaś "łup" - los znów mi sprzedał liścia...
Sorry za takie moje żale, ale czasem moja historia mi się w głowie nie mieści - mogłabym z tego niezłą książkę sklecić :D
Kurde, może jakoś to będzie... Dam znać co jutro mamie lekarze powiedzą.
Ja juz chustek dla mamy szukam... i sie zadtanawiam czy zwykle chusty da sie tez wiazac? Mam kilkanascie leciutkich szali, ubostwiam je - mysle czy jakies urozmaicenei by nie bylo :)
Co do protokolu z operacji - zapewne dostaniemy przy wypisie. A wypisy u nas do 3 tyg. Ale jutrp mama ma lontrole wiec moze juz bedzie i sie cos dowiemy ;)
Moze jest samodzielna, moze by nie chciala - ja.do tej pory zylam na pelnej petardzie - wszedzie mnie pelno. Przyznam ze ani to.zycie nie chce mnie "oddac" ani ja nie chce go poswiecac. Ale mama niestety zachowuje sie nieodpowoedzialnie... mimo ze ma zakaz - probuje podnosic ciezary. Mimo ze ma nakaz pic wody - malo pije. Ma kaszel po intubacji - wczoraj wziela sobie o 21 syrop wykrztusny... do 4 nie.spalysmy :/ musze pilnowac by brala zastrzyki przeciwzakrzepowe bo unika ich (mimo, ze nie bola jej. Ogolnie bol nam narazie nie grozi, nalezymy do tych "nieszczesliwcow" z zaburzonym progiem bolu). Moze sie "ustatkuje" ale na razie jest ciezko. Wiecie co jest najgorsze ? Ona sie.czuje oslabiona jakby miala grype (po niepojedzonych.dniach, nieprzespanych w szpitalu nocach) wiec jakby bagatelizuje wszystkie zalecenia...
Zartujecie, jest kasa na peruke?! Wow!
W ogole jak kosztowne jest cale leczenie, chemia...? NFZ cos refunduje czy musze sie przygotowac na sypniecie milionem monet? Wiecie - zyc za co mamy, ale stypendium naukowe lada dzien sie skonczy, moja renta tez bo strace status studenta, mama straci wyplate, zostanie tylko emerytura mamy, czyli grubo mniej pieniedzy - jesc nie musze, ale zeby chociaz na leczenie starczylo...
Wiecie, ale pracować to inaczej niż studiować - mimo, że kończę. Tutaj nikt nie będzie mi dawał urlopu na mamę, musze siedziec na wydziale i już - już i tak mi wiele wyrozumiałości okazali gdy sama byłam w szpitalu i jednoczesnie umieral moj ojciec.
Moze jakos po studiach sie to rozwiąże czasowo-organizacyjnie.
Wlasnie dziewczyny, a jak z cenami peruk jest? Mama juz histeryzuje za swoimi wlosami (a jeszcze nie mamy nawet hist-patu -.-) wiec stawiam ze bez peruki sie nie obedzie...
Tez bylam zdziwiona, ale w tym.szpitalu podobno to coraz czestszy sposob, jakis "nowy". A jest to centrum onkologii... sama nie wiem, zobaczymy...