Ostatnie odpowiedzi na forum
Kama - aż 12 lat życia z pęcherzem po diagnozie! To można powiedzieć, że choroba dała wam naprawdę bardzo długi czas, bez konieczności zastosowania operacji radykalnej... Chociaż oczywiście lepej byłoby gdyby wcale nie musiało do niej dojść.
Kama, a czy mogę spytać, ile lat ma Twój mąż?
W sprawie chemii neoadjuwantowej (przed operacją) - moim zdaniem, należy zaufać prof. i tę chemię pobrać. Znamy jego stanowisko, bo nam też o tej chemii mówił. On jest jednym z niewielu lekarzy w Polsce którzy przy raku pęcherza stosują chemię przed operacją radykalną, a jak czytałam, badania potwierdzają jej skuteczność i w USA to ponoć jest standard.
Poza tym, jest tak jak napisałaś - chemia jest skuteczna w przypadku mikroprzerzutów, których nie da się wykryć w badaniach obrazowych, a które mogą - niestety - pojawić się już teraz. Lepej jest je zlikwidować natychmiast nawet osłabiając organizm chemią, niż narazić się na to, że przerzuty "wystrzelą" kilka lat po operacji. Uogólnienie choroby i brak możliwości wyleczenia to dużo większe ryzyko niż osłabienie czy przejściowe powikłania po chemii.
Pozdrawiam was serdecznie i życzę zdrowia!
Kama, pierwotnie było pT1G3, po ostatnim TURT TaG1... Zobaczymy, co pokaże kolejne za miesiąc.
Wydaje mi się, że decydujący w tej sytuacji jest ten wskaźnik zaawansowania T - czyli głębokość przenikania raka. Przy T2 raczej już szanse na zachowanie pęchęrza są niewielkie, już T1G3 jest "na granicy" i wysokiego ryzyka, z racji największej złośliwości...
A T2 to zajęcie mięśniówki, czyli ryzyko przerzutow, dlatego proponują radykalną.
Heniek, aaaa, to te wszystkie motocykle są twoje?! Super!! Podziwiam, pokażę mężowi, jak to człowiek potrafi mieć pasję! Tak trzymać!
Gunia – jak macie skierowanie na radykalną operację i jest długi termin lub kiepski szpital, to obdzwońcie wszystkie dobre szpitale w okolicy, tzn. takie z oddziałem urologicznym, chirurgicznym i najlepiej onkologicznym też, w których te operacje są wykonywane, i dowiedzcie się, czy się nie da szybciej. Poszukajcie też lekarza, choćby na znanylekarz.pl Najlepiej urologa-onkologa.
Karola – najlepiej będzie spytać lekarza, czy to nie są objawy wodobrzusza. Ale chyba byłoby to widać, rozdęty brzuch. Może nie jest źle po prostu i stąd to przybranie na wadze. Czarnownica ma rację, gdy jest źle to się chudnie przy raku.
Beata nie martw się, u mojego męża też tak jest, też mu zalecali radykalną prawie rok temu, ale prof. z Otwocka zalecił TURT i wlewki i nie jest na razie źle, zadziałało. Póki można zachować pęcherz i nie jest stadium inwazyjne, można próbować terapii oszczędzającej pęcherz. Twojemu Tacie powinni też zrobić wlewki lub terapię dopęcherzową – dopytajcie lekarza prowadzącego o to. Same TURT nie wystarczą.
Pozdrawiam was wszytskich serdecznie, Heniek – jeszcze raz respekt za wspaniałą kolekcję!
Kocica, to nie tak miało być... :( Przyjmij szczere wyrazy współczucia... Szkoda, że operacja mająca ratować życie nie zawsze daję stuprocentową pewność...
Ale Taty już nic nie boli.
Trzymaj się..
Witam bywalców i nowych forumowiczów!
Heniek, chyba szalejesz na tym motorze, że aż mandaty dostajesz! Uważaj ;)
Czarownico, Dona, Moni, Dodiderek - miło was widzieć.. :)
Karola - trzymajcie się, skoro sytuacja jest tak trudna, trzeba postarać się, aby teściowa miała jak najlepszą opiekę - wykorzystajcie dobrze ten czas..
Kniesia witaj, tu zawsze znajdziesz życzliwe osoby które przeszły to samo i chętnie podzielą się doświadczeniem.
Wiecie, oprócz tego, że zwalczamy raczysko u męża (w lipcu kolejna cystoskopia i być może TURT), a kilka lat temu chorowała jego córka (przeszła chemię i radioterapię) to teraz jeszcze właśnie moja przyjaciółka jest po zabiegu z tego samego powodu, tylko innych narządów - a dalsza walka jeszcze przed nią. Ogólnie ilość przypadków raka obok nas jest zatrważająca, ale wiemy, że można z nim walczyć, że można dać temu radę - to dodaje sił.
Serdecznie pozdrawiam was wszystkich, życzę powodzenia w walce z chorobą, i jak najwięcej pozytywnych myśli!
Beata, myśle, że powinniście mieć bardzo doświadczonego uroonkologa który poprowadzi leczenie, w dobrym ośrodku - to jest teraz dla was najważniejsze, bo jak widać diagnoza jest niejednoznaczna. T2 to już rak inwazyjny. I jak wiele bywalców tego forum pisze - lepiej nie mieć pęcherza, ale nie mieć też raka. W stadium inwazyjnym istnieje ogromne ryzyko przerzutów, a uogólnienie choroby to jest coś czego wszyscy najbardziej się obawiamy. Nie traćcie czasu, skonsultujcie przypadek Taty u najlepszego specjalisty do jakiego macie dostęp.
...a cicho, bo wszyscy pewnie odpoczywają po świętach i korzystają z pięknej pogody.
Beato, zobacz tytułową wiadomość Czarownicy sprzed ponad 4 lat - pisała, że "po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza" - oznacza to, że leczyć to choróbsko za pomocą zabiegów TURT, wlewek lub chemii dopęcherzowej można dość długo - do momentu, kiedy ewentualnie pojawią się nacieki (na mięśniówkę - mogą z dużym prawdopodobieństwem niestety, choć nie muszą). Czytałam wypowiedzi ludzi, którzy mieli po kilkanaście zabiegów TURT i serie kilkudziesięciu wlewek. To jest długa droga leczenia... niestety, i na to trzeba się nastawiać. Ale z optymizmem.
Kochani, życzę wam radosnych, pogodnych i spokojnych Świąt Wielkanocnych! Nie zawsze musimy pamiętać o rzeczach smutnych - a zatem cieszmy się z tych świąt, z tego, że jesteśmy razem z najbliższymi, możemy z nimi być i kochać, i mieć nadzieję...
Wiecie co... Ukochany mi dziś powiedział: "Bez Ciebie ciężko by mi było przechodzić te chwile"
Nie wiem co nas czeka w przyszłości, ale warto być razem i się nawzajem wspierać... Tylko jest mi smutno, że chyba sama nie będę miała komu tak powiedzieć, jak już kiedyś przyjdzie mój czas, tego jestem świadoma. Za duża między nami różnica. Jednak nie ma czego żałować, to jest własny wybór.
To jest tylko taka nocna refleksja, tak mnie coś naszło.
Jeszcze martwi mnie, że Remil się nie odzywa - taki dzielny z niego chłopak, a tu nagle cisza. Mam nadzieję, że to nie jest tak, że ma złe wieści.