Gaja, Wspiera

od 2013-07-26

ilość postów: 184

Jestem tu dla swego Ukochanego.

Ostatnie odpowiedzi na forum

Rak pęcherza moczowego

10 lat temu
Iwona 73, to skrajnie nieodpowiedzialne... ale tak działa chyba strach. Czy taka faktycznie jest wola Twojego męża, by się nie leczyć? To przecież nie jest grypa, to RAK! Musi sobie to uświadomić, i koneicznie musi wiedzieć jakie są konsekwencje takiej decyzji.... Lekarz nam kiedyś powiedział, że kiedy rak pęcherza daje objawy, często jest już za późno... A objawy to sikanie krwią (dosłownie powiedział - krwawe popłuczyny!) w wielkim bólu, zatrzymanie lub nietrzymanie moczu... Pasuje mu to, spytaj? Trzeba czasem być brutalnym i stawiać człowieka do pionu... Mój mąż mówi, że mógłby nawet porozmawiać, ale Twój mąż musi tego chcieć. Nie wiem, może jakoś zmuś go do poczytania informacji na temat choroby? Zacytuj np. to: www.pulsmedycyny.pl/2577730,25412,leczenie-paliatywne-nowotworow-ukladu-moczowego - tam jest sporo informacji o tym co się dzieje w późnych stadiach nowotworu. Swoją drogą, bardzo Ci współczuje, jesteś dzielna. Mężowi też, ale musisz na niego wpłynąć, nie ma innego wyjścia. Gzie mieszkasz, może warto sięgnąć po pomoc psychoonkologa?

Rak pęcherza moczowego

10 lat temu
[edit] znów podwójnie się wysyła...

Rak pęcherza moczowego

10 lat temu
Kochani, witam was wszystkich serdecznie! Iwona 73, my też rok temu dowiedzieliśmy się o chorobie, początki były trudne, prawie takie jak u was. Ale pamiętaj, że informacja o takiej diagnozie to zawsze jest szok i musi minąć trochę czasu, aby człowiek się z nią oswoił, rodzina również. Potrwa to jakiś czas i możecie mieć huśtawkę nastrojów, od łez i chwil załamania po nadzieję i krztę optymizmu – właśnie, i tych ostatnich trzeba się trzymać. Rok temu powiedziałam sobie, że muszę po prostu zaufać życiu, a strach jest szalenie destrukcyjny, paraliżuje wolę i przeszkadza w walce. Jak tylko to sobie uświadomiłam, zaczęłam tę myśl pielęgnować – u siebie i męża, pomogło. To forum i ludzie stali się nieocenioną pomocą. Trudne chwilę przychodzą często, ale trzeba walczyć, bo wszyscy mamy dla kogo żyć. Wielu z bywalców forum są po operacji radykalnej i cieszą się życiem, niektórzy tak jak my przechodzą drogę związaną z usuwaniem guzów – TURbT i wlewkami BCG. Są to często zabiegi wielokrotne, na jednym żadko się kończy, chyba że ktoś ma szczęście i guż jest mały, o niskim stopniu złośliwości i nie odrasta. Ale raczysko niestety jest podstępne. Co do trudności życiowych, to smutne, że czasem gorzko życie doświadcza – BEATA41, Gunia, g.k – przesyłam moc pozytywnego myślenia i nadziei. Raz po raz przekonuję się, że kobiety są bardzo silne i potrafią czasem na swych barkach udźwignąć to, pod czym niejeden chłop by się załamał... a więc głowa do góry! Wiecie, ostatnio mam wrażenie, że rak to już jest jak grypa, w sensie upowszechnienia – jest wszędzie. Mój Ukochany choruje od roku, jego najstarsza córka przeszła raka 3 lata temu i jest dobrze, moja bliska przyjaciółka miała operację 2 miesiące temu i też jest OK, a teraz z kolei ojciec innej przyjaciółki dowiedział się o strasznej diagnozie, niestety chyba stracili sporo czasu... Staram się jakoś ich wszystkich wspierać, przynajmniej informacyjnie – bo to potrafię najlepiej. No i trzymamy się, wszyscy się nawzajem wspieramy. Trzeba walczyć i żyć, czego wam wszytkim kochani życzę. Czarownica44, dobry duszku forum – jeszcze raz dziękuję, jesteś dla nas wszystkich dużym wsparciem. Stawiam Cię mężowi za przykład, no, może poza kwestią palenia, wiesz  A’propos, zastanawiam się, czy niecałe 2 tyg. po TURbT sporadyczny krwiomocz i skrzepy to jeszcze norma, czy już musimy udać się do szpitala... bo mąż trochę panikuje, ale wg mnie tak jeszcze może być, zwłaszcza, że miał bakterię i antybiotyk. Serdecznie pozdrawiam, Gaja

Rak pęcherza moczowego

10 lat temu
Karola, to super wiadomość! Tak trzymać. Jak piszą forumowicze którzy przez to przeszli - z każdym dniem będzie lepiej. Dobre nastawienie i wola do życia są bardzo ważne. Teraz musicie wspierać teściową psychicznie - często dla kobiet ważny np. jest argument, że mają dla kogo żyć (dzieci, wnuki), i że rodzina docenia, jak się starają :)

Rak pęcherza moczowego

10 lat temu
Witajcie, a u nas dziś była runda po szpitalach - mąż po TURbT na 2. dzień dostał gorączki 40 stopni, i już tak go trzyma 2 dni pod rząd. Z ostrego dużyru, gdzie kazali nam czekać ok. 7 godzin na urologa, pojechaliśmy do szpitala w którym mąż był operowany - tam się nim zajęli po pól godzinie czekania - badanie, USG, recepta na antybiotyk... Lekarz mówi, że to zakażenie bakteryjne - tak pokazuje posiew, dobrze, że akurat był gotowy na dziś (zrobiony po zabiegu). Na razie mąż dostał Cipronex i Apap, zobaczymy co będzie jutro. Ale to chyba jakieś wyjątkowo wredne zakażenie, skoro te 40 stopni cały czas sę trzymają - bałam się nawet, czy to nie sepsa :( Mieliście może takie przygody po zabiegach? My po raz pierwszy... ale teraz już wiem, co w takich przypadkach trzeba robić - lekarz powiedział, że nie należy czekać jeśli wystąpi gorączka po zabiegu, tylko od razu do szpitala wracać. Ot, życie. Nie dość, że z rakiem walczymy, to jeszcze z zakażeniem przyszło.

Rak pęcherza moczowego

10 lat temu
karola0704 trzymamy kciuki, musi być dobrze!

Rak pęcherza moczowego

10 lat temu
bolek1950 dzięki, walczymy dalej :) Sok z żurawiny nie jest lekiem oczywiście, ale jest dobry po TURT - bo pomaga zwalczyć zakażenia i bakterie. Lekarze po tych zabiegach na pęcherzu przepisują przecież Żurawit, a to też jest z żurawiny. Sok oczywiście musi być nie słodzony - uważam, że nie zaszkodzi :) Zdrowia życzę :)

Rak pęcherza moczowego

10 lat temu
Anetka160 - przyjmij wyrazy współczucia, pamiętamTwoje wpisy na forum... Bliski człowiek odchodzi, ale miłość do niego i nasze uczucia pozostają - nie idą na marne. Życzę Ci pięknych wspomnień o Babci - na pewno będzie czuwała nad wami z góry.

Rak pęcherza moczowego

10 lat temu
Kochani, właśnie zdałam sobie sprawę, że u nas już minął rok po diagnozie T1G3; za kilka dni Ukochany idzie na kolejny TURT (już 5 :( ), ostatni wynik hist-pat. był TaG1...Wynik TK - po roku bez niepokojących zmian, co też chyba nie jest złe. Pewnie będą kolejne wlewki BCG i walczymy dalej, póki się da bez radykalnej. Wspomagamy się czym możemy - sok z żurawiny, zastrzyki leku homeopatycznego, napary ziołowe. Ale najważniejsze jest dobre nastawienie. Staramy się cieszyć każdym dniem spędzonym razem, taką zwykłą obecnością. Wam i waszym bliskim też życzę jak najwięcej zdrowia, i pozytywnego nastawienia, choć oczywiście czasem to bywa trudne. Pozdrawiam serdecznie stałych bywalców i nowych użytkowników forum. Gaja

Rak pęcherza moczowego

10 lat temu
Kama, mój mąż jest tylko trochę starszy, a diagnozę miał postawioną dopiero rok temu. Ale cystoskopię zalecane są co 3 miesiące (przynajmniej przez pierwsze rok-dwa) i będę tego pilnować, choćby nie wiem co! Trzymam za was kciuki, aby wszystko się udało - jak wiesz, skoro operacja jest potrzebna, nie ma co zwlekać. Jesteście w dobrych rękach - Otwock jest dobrym ośrodkiem, a jeżeli czuwa nad wami prof., to tym bardziej. Postaraj się, by on brał udział w operacji - wydaje mi się, że warto.