Ostatnie odpowiedzi na forum
Kalino, nie obwiniaj się. Moja mama pół życia spędziła na onkologii, to jej drugi dom, miliony badań, a nikt nie uchwycił raka we wczesnej fazie.W listopadzie 2010 usg nic nie wykazało, a w marcu 2011 ogromne wodobrzusze i III c i, jak pisałam, po laparoskopii nic już nie chcieli robić. Jak pewnie już wiesz, rak jajnika nie daje żadnych objawów, a już na pewno nie ginekologiczne. Mój nowotwór wykryty wcześniej, ale zupełnie przez przypadek, poszłam na badania profilaktyczne, tak sobie, bo miałam wolne, a jestem obciążona genetycznie. A wtedy były takie zaspy, nie było gdzie samochodu zaparkować, miałam odpuścić.... To cud, że wtedy poszłam na to badanie.
Ale to mama mnie podtrzymuje na duchu, bo ja to jestem pesymistką, a mama nie dopuszcza myśli, że może umrzeć, ma być dobrze i tyle. Ona nawet nie wie, że było z nią tak kiepsko. Więc może to jest sposób? Ja to za dużo się naczytałam w internecie, a onkolog mówił na pierwszej wizycie : "Nie czytać w internecie", ale ja już byłam po tej lekturze:) Teraz też mnie czasem korci... no i potem nie śpię. Więc odradzam !
Moja mama ma 71,5 roku i bierze chemię ( nie pierwszą z resztą ). Półtora roku temu profesor ( nota bene zmarł miesiąc temu na nowotwór ) powiedział do mnie ,że to choroba nieuleczalna, będą tylko przedłużać życie mamy. Zrobili laparoskopię, popatrzyli i operować nie chcieli. Wzięła chemię,przeszła operację, znów chemię, której nie dokończyła, bo spadły płytki, wydobrzała, teraz znów bierze chemię.... I nawet nie uważa,że bardzo jest chora:)
Nadmienię ,że moja mama walczy już z nowotworami...... 37 lat. Gdy miała 35 rak piersi, 20 lat potem druga pierś, a w tamtym roku jajniki.
Ja też walczę, niestety, dostałam w wianie BRCA 1. U mnie zaczęło się od jajnika. Ale o sobie opowiem innym razem.