Ostatnie odpowiedzi na forum
Do Strach
Jestem pełna podziwu dla twojego podejścia do problemu. Zrobiłaś coś fantastycznego dla twojego syna. Oby każda chora matka zdawała sobie sprawę z tego że podczas choroby jednego rodzica najbardziej cierpi dziecko. Dużo uwagi poświęcamy swojemu zdrowiu, problemom z nim związanym i czasami w tym wszystkim umyka nam, że dziecko wszystko widzi i słyszy, wydaje się nam, że nic nie rozumie, że jest jeszcze malutkie, ale to tylko pozory. Ponad 30 lat jestem nauczycielką w przedszkolu i dużo mogę powiedzieć na ten temat. Dzieci, które polubią nauczycielkę często łatwiej opowiadają co się dzieje w domu.
Czasami dziecko czuje, że coś złego dzieje się wokół niego. Dlatego trzeba poświęcać mu jak najwięcej uwagi, dawać radość wbrew swojemu samopoczuciu które może być czasami dołujące.
Do StrachMaWielkieOczy
Może wyjaśnię dlaczego mnie to tak przeraża. Wiem dobrze że to nie jest najgorszy rak, że rokowania są bardzo dobre. Ale nie o to mi chodzi.
Kiedy byłam dzieckiem (5 klasa szkoły podstawowej) moja mama zachorowała na serce. Miała rozległy zawał. Wszyscy w rodzinie zabiegani, zdenerwowani, rozmowy, dyskusje, itp. Słyszałam tylko "wszystko będzie dobrze, mama wyzdrowieje". Ale tak naprawdę nikt nie wiedział ile nocy nie spałam, co przeżywałam przez cały ten czas. Nic nie mówiłam bo nie chciałam nikogo dodatkowo martwić. Byłam jeszcze dzieckiem! Czasami cichutko siadałam w nocy przy łóżku mamy żeby jej nie obudzić i słuchałam czy jeszcze oddycha. Mam żyje do dnia dzisiejszego ale ja pamiętam każdą chwilę z tamtego okresu. Dlatego uważam że to niesprawiedliwe, przerażające i straszne. Uważam, że młode matki powinny mieć inne zmartwienia niż chorowanie. Powinny cieszyć się życiem wraz ze swoimi dziećmi.
Dlatego z całego serca życzę Wam wszystkim całkowitego powrotu do zdrowia.
Czytając Wasze wpisy, młodych osób, jestem pełna współczucia i przerażona. Ja jestem już po pięćdziesiątce, swoje przeżyłam, dzieci odchowałam. Wprawdzie czuję się jeszcze młodo, chciałabym jeszcze trochę pożyć, mam pracę - którą lubię, męża, ukochane wnuki. Ale do życia podchodzę już inaczej, z dystansem, bez specjalnych emocji. Mówię sobie - "co będzie to będzie, rodzina jakoś beze mnie przeżyje". Teraz mogę się całkowicie poświecić swojemu leczeniu. Dla Was życie ułożyło tak koszmarny scenariusz. Zwłaszcza jeśli jesteście młodymi matkami. Sama wychowałam czterech synów. Nie poddawajcie się! Wierzcie że wszystko będzie dobrze. Pozytywne nastawienie to podstawa leczniczego sukcesu. Pozdrawiam.
Witajcie koleżanki! 13 maja 2016 roku miałam wyciętą cała tarczyce. 23 listopada idę na jodowanie do Gliwic. Powiedzcie coś, jak to przebiega.