ona26 - gratulacje! Teraz masz piękny cel w życiu, dbaj o siebie i o maluszka, życzę Wam wszystkiego dobrego i jeszcze raz serdecznie gratuluję :)!
maszka - bardzo serdecznie Ci dziękuję za każde ciepłe słowo. Staramy się być dobrej myśli, póki co i tak czekamy na wyniki histopatologii, ale pan doktor, który operował Mamę stwierdził, że ze względu na wieloogniskowość raka, prawdopodobnie nieunikniona będzie zarówno radio- jak i chemioterapia. Ale i tak musimy czekać na potwierdzenie. Modlę się tylko, żeby nie było żadnych przerzutów i żeby Mama się nie załamała. Na razie jest bardzo, bardzo dzielna. Widzę, że u Ciebie było podobnie na samym początku. To znaczy, piszesz, że na początku to była dla Ciebie tragedia. U nas było tak samo, pierwsza wiadomość to był ogromny cios i potworne obciążenie psychiczne, nie mogłyśmy sobie miejsca znaleźć. Rozmawiałyśmy nawet z panią psycholog i powiedziała wtedy bardzo mądrą rzecz, że NAJGORSZE JUŻ ZA NAMI. Ona uważa, że najgorszym momentem w całej chorobie jest dowiedzenie się o niej, bo wtedy ma się wrażenie, jakby zawalił się człowiekowi świat, są łzy, zagubienie, rozpacz i człowiek zaczyna powątpiewać w istnienie Boga. Tak jest i to praktycznie w każdym jednym przypadku, dlatego idąc za głosem pani psycholog, cieszę się, że ten etap oswojenia się z wiadomością, że moja Mama ma raka, już minął. Dokładnie 8 listopada o wszystkim się dowiedziałyśmy, czyli ponad miesiąc temu. Dziś staramy się żyć z dnia na dzień, czekać na wyniki i później podjąć walkę - innego rozwiązania nie ma.
Cieszę się niezmiernie Maszko, że już się dobrze czujesz. Umycie okien w mieszkaniu potrafi zmęczyć zdrowego człowieka, a co dopiero osobę po tak ciężkiej chorobie! Brawo! :)
Powiem Wam jeszcze pewną ciekawostkę Dziewczyny, jak Mama leżała w szpitalu po mastektomii, codziennie przychodził do szpitala ksiądz i udzielał pacjentom komunii świętej. Starszy, sympatyczny ksiądz zaczął pytać moją Mamę jak się czuje itp. Mama odpowiedziała, że w porządku, mimo że jest Jej nadal psychicznie ciężko z tym wszystkim, to jednak uważa, że "wszystko w rękach Boga". Na co starszy (ok. 70cioletni) ksiądz, ku zaskoczeniu i wielkiej uciesze mojej Mamy powiedział: "Ależ co Pani opowiada! Jak to w rękach Boga?! Wszystko jest w Pani rękach, a nie Boga! To Pani zapewne całe życie troszczyła się o wszystkich wokół zamiast o siebie samą, teraz w końcu musi się Pani skupić wyłącznie na sobie, swoim zdrowiu i tym, co dla Pani, a nie dla innych, jest najważniejsze i najlepsze!". :D Mama spodziewała się prędzej odpowiedzi, że cierpienie jest obowiązkiem każdego wiernego itp, a tutaj takie miłe zaskoczenie. Bardzo ludzki i mądry ksiądz, tak uważam, ponieważ udało mu się dzięki temu wywołać uśmiech na twarzy mojej Mamy i dodać Jej wiary i nadziei, a chyba właśnie o to chodzi.
Jeszcze raz Ci dziękuję za słowa otuchy w imieniu swoim i Mamy, której właśnie zrobiłam szaszłyka z kurczaka, papryki, cebulki i cukinii, aby zdrowo, pożywnie się odżywiała:)
P.S.
Czy mogłabyś Maszko wyjaśnić mi tylko o co chodzi z tym nazywaniem raka "3G" itp.? Od czego to oznaczenie zależy i co konkretniej oznacza? Niestety nie orientuję się...