Rak pęcherza moczowego
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno.
Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
-
moni12 tak trzymaj, nie mozna się podawać, trzymam kciuki i czekamy na wyniki:)))
-
Witam.
Mój bliski w środę miał usuwany pęcherz moczowy. Od kilku lat leczył się na brodawczaki, miał robione wlewki. Niby wszystko było ok, a tu nagle decyzja o usunięciu pęcherza (podobno zrobił się naciek). Niestety nie mogę odwiedzić na chwilę obecną chorego, bo mieszkam bardzo daleko. Wiem jedynie, że operacja przebiegła według planu. Nowy pęcherz został wstawiony z jelita. Pacjent po operacji miał podawaną krew, prawie ciągle śpi, boli go brzuch, drętwieją mu nogi (po operacji nie czuł palców u nóg), ma sine pośladki. Martwimy się, że zrobią mu się odleżyny. Czy ktoś z Was może mi napisać ile po takiej operacji trzeba leżeć w szpitalu? Po jakim czasie można wstać? Czy takie ciągłe spanie to normalny objaw po operacji? Pacjent ma 2 worki do których podobno spływa krew+ cewnik. Zastanawiam się również czemu służą te worki?
Proszę o odpowiedź, pozdrawiam.
-
Moni12 witaj:) jak to fajnie sie czyta jak ktoś tak pisze jak Ty ,teraz.Wierz, mi ja też to przechodziłam i dalej przechodzę.Ale po wstrząsie trzeba się ogarnąć jak najszybciej ,by tej chorej osobie pomóc.I nie biadolic przy niej ,nie szeptać po kątach ,by nie potraktowała swojej choroby jak wyroku.Mówic o chorobie jak kazdej innej ,tylko nieco trudniejszej niz katar.Swietnie ,że masz PETA to dobre badanie.
Trzymaj sie mocno ,bedzie dobrze i zaglądaj tutaj .W dziale muzycznym tym razem dla Ciebie utwór.Pozdrawiam serdecznie.:):):):):)
-
dziękuje wszystkim za "kopniaka w tyłek". był mi potrzebny. w poniedziałek idziemy do onkologa. mąż ma mieć jeszcze wykonane badanie pet aby się upewnic czy na pewno są przerzuty. jest zmiana w wątrobie, kości biodrowej i powiększony węzeł. jeżeli wyniki będą dobre to operacja się odbędzie. za tydzień w piątek mąż zaczyna chemię. będą cztery cykle. mam nadzieję że będzie dobrze. musi być. dziękuje wszystkim za wsparcie.
-
Witajcie. Ja też zadaję sobie to pytanie dlaczego to spotkało mojego tatę.. Cholernie ciężko jest patrzeć jak bliska osoba tak bardzo się męczy i nie można jej pomóc. W zeszłym roku w październiku tata trafił do szpitala na oddział urologii. Tam okazało się, że nerki nie pracują właściwie, powstał zator, konieczne było wykonanie nefrostomii. W listopadzie okazało się, że to rak pęcherza moczowego. W grudniu okazało się, że są przerzuty na kości głównie na kręgosłup. Od razu zastosowano chemię. Pierwsze dawki tata znosił dobrze, kolejne coraz gorzej i gorzej. Nerki niewydolne, kreatynina za wysoka. Operacja wykluczona. Pojawiły się wymioty i biegunka. Ostatnią chemię tata dostał pod koniec kwietnia. Wyniki badań złe. Wysoka kreatynina. Nie można podać kontrastu przy badaniu tomografem. Pod koniec maja tata był tydzień w szpitalu. Podawano mu kroplówki na wzmocnienie. Aktualnie jest po tygodniu radioterapii i z dnia na dzień tata czuje się coraz gorzej. Nic nie może jeść, pić, bo zaraz wymiotuje. Schudł ponad 30kg. Nie ma siły chodzić. Wiem, że tata cierpi, a ja nie mogę nic z tym zrobić...Tak bardzo chcę, żeby tata był przy mnie kiedy będę kończyć studia, kiedy będę brała ślub, chcę żeby tata był przy mnie...
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę wszystkiego dobrego.
-
Dziękuję majka6301 za odpowiedz.Mój list nie za bardzo pasował do waszych dyskusji,tak optymistycznych,ciepłych,podtrzymujących na duchu.Ale musiałam go napisać,że ta druga strona też nas dotyka.Mnie dotknęła.Wiem że czas goi rany ale od śmierci taty minęło dopiero 8 mieś. i jeszcze nie mogę się pozbierać.Coś we mnie pękło i nie potrafię być taka jak dawniej ciągle wesoła,chichocząca.Popadam w zadumę ,smutek ,bez powodu.Zawsze byłam bardzo wrażliwa a ta tragedia załamała mnie tak bardzo ,że myślałam o śmierci dla siebie.W tamtym momencie nie byłoby to takie złe,tak bardzo kochałam tatę, że chciałam być z nim.Teraz jestem spokojniejsza,mam przecież syna dla którego muszę i chcę żyć.Dziękuję jeszcze raz!!!!
-
Moni12 wiem że łatwiej mówić niż samemu to przechodzić ale to co możesz zrobić to być przy mężu i być jego akumulatorem i oparciem To że chce walczyć to podstawa i wspieraj go w tym. Pomyśl co byś zrobiła gdyby nie chciał walczyć
-
moni12
wiem, że to trudne ale wiem jedno nigdy nie wolno się poddać, mąż będzie walczył dla was.
-
izaK
Moje wyrazy współczucia z powodu śmierci taty, wiem że jest Ci bardzo ciężko. Większość z nas w swoim życiu straciła kogoś bardzo bliskiego i ból jest wtedy niewyobrażalny. Zadajemy sobie pytanie dlaczego?, co poszło nie tak, szukamy przyczyn i powodów, zastanawiamy się co lub kto zawinił. Sami też mamy poczucie winy, czy na pewno zrobiliśmy wszystko.......
Piszesz, że tato dostał sepsy po operacji więc nie ma znaczenia jaka to była operacja, czy pęcherz z jelita czy wyłoniona stomia. Sepsa jest gwałtowną reakcją organizmu na zakażenie, mogący prowadzić do postępującej niewydolności wielu narządów, wstrząsu i śmierci. Niestety główną grupą ryzyka są pacjenci tuż po zabiegach operacyjnych, zwłaszcza, jeśli byli poddawani biopsji, wziernikowaniu lub przyjmowali kroplówki.Po prostu ludzie leżący na oddziale to ludzie niejako z definicji bardzo ciężko chorzy. Ich odporność jest zupełnie do kitu. Byle zakażenie i już mikroby przedostają się do krwi, i buszują po ustroju.Sepsa stanowi jedną z głównych przyczyn umieralności i chorobowości w oddziałach intensywnej terapii na całym świecie. Od zawsze.
Jako najbliższa rodzina nie miałyście innego wyjścia , musiałyście zaufać medycynie. Tylko operacja mogła uratować tacie życie. Rak to nie skaleczenie, opatrunek nie pomoże. Pozdrawiam Cię serdecznie.
-
moni to oczywiste że w pierwszej chwili po takich wiadomościach człowiek załamuje ręce i traci siły do życia do walki. Kochana to już masz za sobą bo jak sama napisałaś nie masz siły płakać. To znak że już jesteś gotowa go kolejnego etapu. Teraz trzeba się przez chwilę (ale nie długą) zastanowić i opracować plan działania. Wiadomo, że nie będzie prosto ale nawet sama nie wiesz ile masz w sobie siły do walki. Czasem nam się tylko pozornie wydaje, że już nie dajemy rady ale to nie prawda. Razem dacie radę:) Trzymajcie się dzielnie, a Ty bierz się w garść Kobieto!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!