Rak pęcherza moczowego

15 lat temu
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno. Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
11542 odpowiedzi:
  • Beata41 z tego co napisałaś wnioskuję, że u onkologa nie byliście, w takim razie radzę udać się do takiego specjalisty i tam podejmować decyzję.
    Przy małej złośliwości można podjąć leczenie, usuwanie pęcherza jest ostatecznością.
    Ja mam pęcherz z jelita i od operacji minie 16 lutego 7 lat. Funkcjonuje normalnie jak każdy inny. Z workiem tez żyje się w miarę normalnie, jak poczytasz forum to się przekonasz.
    Pozdrawiam.
  • 11 lat temu
    Witam Wszystkich,
    z doświadczenia wiele osób wie kiedy są inne metody leczenia pęcherza niż usuniecie go całkowite?Tak czytam i niektórzy piszą że nie mają pecherza tylko jest on z jelita i bez worka inni,że owszem pęcherz jest ale jest i worek.
    Proszę o informację.
  • 11 lat temu

    Bardzo dziękuję za dobre słowa.

    W zasadzie wszystko napisałam na podstawie dokumentów Taty.
    No może jeszcze: Rozpoznanie przy wypisie:Rak pęcherza moczowego C67.0-TRÓJKĄT PĘCHERZA MOCZOWEGO-nie wiem czy to też ważne oprócz tego co napisałam.
    Czy teraz jeszcze do innego urologa (tak jak miałam zamiar) czy może do onkologa?
    Heniu już szukam Twoich wpisów dziękuję.
  • terefere
    Nie napisałaś o szczegółach operacji ale jeżeli mąż ma zrobioną wstawkę z jelita i do niej wszczepione moczowody, to o ile mnie pamięć nie myli pierwszy posiłek dostanie w 3 dobie i będzie to coś w wyglądzie i smaku przypominające krochmal, w szpitalu nazywają to kleikiem :).
  • 11 lat temu
    Jak bardzo się cieszę i dziękuję za takie ludzkie odruchy , za słowa pomocy i wsparcia.

    Gaja, tata miał robione już wszystko był 8 dni w szpitalu:
    - z histopatologii jest opis " CARCINOMA UROTHELIALE G-1, LOW GRADE, NOWOTWÓR NIE NACIEKA NA BŁONY MIĘŚNIOWE"
    -Tomograf i prześwietlenie płuc nie wykazały żadnych przerzutów.
    -TURBT wykonano.
    Po rozmowie z lekarzem otrzymałam właśnie taką informację ,że usunięcie pęcherza daje szansę na całkowite wyleczenie ale mamy się zastanowić, ewentualnie jeszcze skonsultować się z innym lekarzem - tak nam zasugerowali szczerze mówiąc nie rozumiem dlaczego jeszcze nas odsyłają do innych?

    Już zapisałam się ja właściwie do innego lekarza z innego szpitala prywatnie na konsultację. Taty już nie będę brać , bo wszystkie dokumenty mam więc z tym pójdę.

    Pozdrawiam
  • 11 lat temu
    Witam Wszystkich .....Mój mąż 70lat)jest w 1 dobie po operacji....Rozmawiałam z lekarzem powiedział że operacja przebiegła bez żadnych powikłań.....Mieszkam daleko od szpitala w którym przebywa Mąż,a więc nie będę mogła codziennie Go odwiedzać...Jutro jedziemy ....mam pytanie czy w pierwszych dniach może pić Nutidrinki,jakie owoce??? Pozdrawiam Wszystkich serdecznie
  • 11 lat temu
    Betaa41 - widzę że jednocześnie pisałyśmy wiadomości. Wnioskuję z Twojej, że Tata miał robiony TURT? Jakie jest dokładne oznaczenie T i G? Jeżeli jest to rak nieinwazyjny, możliwe jest leczenie wlewkami BCG - czy nikt was o tym nie informował? One mogą zahamować rozwój choroby na jakiś czas, choć oczywiście operacja radykalna daje możliwość całkowitego pozbycia się raka, wlewki nie zawsze i jedynie w bardzo początkowym stadium o niskiej złośliwości. Tak czy owak, potrzebna wam dobra konsultacja lekarska.
  • 11 lat temu
    Beata41, nie załamuj się, każdy z nas przez to przechodził - wiadomość, że to rak. I każdy się po pierwszym szoku pozbierał, tak jak słusznie pisze Sierotka.
    Teraz u twojego Taty najważniejsze jest dobre rozpoznanie stadium choroby - czy miał już robione cystoskopię (wziernikowanie pęcherza) lub zabieg przezcewkowy TURT i badanie histo-patologiczne pobranych z pęchera tkanek zmienionych chorobowo? Jeżeli nie, to teraz was to czeka, ponieważ leczenie zależy od stopnia zaawansowania i złośliwości raka. Samo badanie USG nie wystarcza. Dodatkowo lekarz powinien zlecić inne badania: RTG klatki piersiowej, tomografię komputerową z kontrastem (przed TURT lub co najmniej 5 tygodni po), ewentualnie scyntygrafię kości, jeżeli jest podejrzenie na zaawnsowaną postać choroby. A więc - poszukajcie dobrego urologa-onkologa, najliepiej w dużym specjalistycznym ośrodku jaki macie w pobliżu - z Lublina jest w sumie niedaleko do Warszawy, może warto pomyśleć o Centrum Onkologii lub szpitalu onkologicznym w Wieliszewie? Ale lekarz powinien też być na miejscu, więc warto się rozejrzeć. Informacji możesz też zasięgnąć na forum http://www.forum-onkologiczne.com.pl/forum/ - jest to prawdziwa kopalnia wiedzy onkologicznej, są tam również lekarze którzy odpowiadają na pytania. Trzymaj się i nie załamujcie się, trzeba walczyć i żyć dalej!
    Pozdrawiam was ciepło,
    Gaja
  • 11 lat temu
    SIEROTKO, dziękuję za słowa pocieszenia...staramy się bardzo aby tata czuł nasze wsparcie...jak nie było go w domu tak pusto było, zawsze był...a teraz jak jest to tak dobrze. Jak wstałam dziś rano i słyszałam jego głos to aż na sercu lżej...
    U niego nie ma przerzutów, ten rak jest duży jak już napisałam ale bez nacieków, i o bardzo małej strukturze złośliwości, jednak wycięcie jest podobno najlepszym w tym wszystkim rozwiązaniem tak mówią lekarze... jak piszę brednie to poprawicie mnie...
    Teraz jest po pierwszej dawce szczepionki przeciw żółtaczce za tydzień kolejna, przygotowujemy się do ewentualnej operacji...Nikt u nas w rodzinie nigdy nie chorował na to, ale przecież to nie reguła...Tata tak dobrze się czuje aż trudno uwierzyć ,że takie paskudztwo nosi w sobie... Czytałam mu różne wypowiedzi z forum żeby nie myślał że nic się nie da zrobić...
    Nie myślałam ,że tak bardzo będę się o niego bała, ja nie mam rodzeństwa więc rodzice mają tylko mnie.Jak tata był w szpitalu byłam u niego i rano przed pracą o 4.00 wstawałam ,żeby do szpitala dojechać potem po pracy też byłam u niego , tak bardzo się cieszył...mówił,że aby mu coś wypalą i już wraca...a wyszło jak zwykle...
    Tak ten los nas nie oszczędza, w grudniu miałam wypadek samochodowy ale wyszłam w miarę ok tylko kręgosłup boli ale da się żyć. Do Stwardnienia Rozsianego męża (tak,tak jeszcze i to!!!) już przywykliśmy -nie, nie jest to brednia walczymy razem i z tym, postać tej choroby jest łagodnie postępująca , mąż jest w trakcie leczenia za tydzień druga dawka leku będzie podana, ale on jest taki silny , nie narzeka - nigdy (podobno jak nie mężczyzna). Kiedyś myślałam mając 20 lat, że człowiek jest nieśmiertelny, a życie weryfikuje wszytko...

    Pozdrawiam Wszystkich i trzymajmy się razem.....
  • 11 lat temu
    Przepraszam w tekście wkradł się po słowie :onkologów nieproszony gośc :):)


Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat