Rak pęcherza moczowego
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno.
Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
-
dodam ze teściowa jest już bardzo osłabiona waży 40 kg tzn tyle wazyła s styczniu przed operacją usuniecia guzów teraz znowu schudła nie ma nawet siły pochodzic po mieszkaniu ja juz nie wiem co mam robic jak jej pomóc
-
witam jestem tu nowa moja tesciowa ma raka pecherza moczowego lekarz powiedzial ze to najgrozniejszy nowotwol pecherza jaki morze byc nie dostaje żadnych leków tylko przeciwbólowe ketonal na 20 marca ma wyznaczona wizyte w szpotalu na badania ale lekarz nie daje gwarancju ze dożyje nie wiemy co mamy robic tesciowa twierdzi ze za miesiac bedzie jeździc rowerem
-
sponiewierana przez własnego ojca.....za co !? że flaki sama sobie wyprulam ?! czuję złość nie wiem czy to dobrze .........paznokcie bolą a wlsciwie to co po nich zostało
-
Ja Was wszystkich będę katować jeszcze długo, bo bardzo mi pomagacie, naprawdę bardzo.
Dziękuję po raz kolejny!
Wczoraj byłam na oddziale neurologii i tam widziałam jak taka starsza Pani miała właśnie taką dziurę w brzuchu - no przez przypadek spojrzałam i aż mnie zemdliło...no może to obcy człowiek i dlatego...taki strach przed nieznanym...
-
Kaja 1 brawo:):) Inni kochani opiekunowie muszą taki dzień przeżyc zatrzasnąc za sobą drzwi,wyjechać z innymi na weekend na pochodzenie na potańczenie to stawia na nogi.Jest sporo fajnych prywatnych kwater można poodpoczywac w gronie osób z podobnymi problemami ,ponieważ nikt lepiej nie zrozumie tutaj ludzi jak Ci co tak jak my przeżywają .
-
Sierotka, popieram Cię w 100%!!! Ja zrobiłam tak samo. Początek był trudny, płakałam, że mąż nie stosuje się do diety, że nadal pali, że to, że tamto, a ja żyły wypruwam, żeby spełnić wszelkie zalecenia. Nadszedł jednak TEN DZIEŃ, że zdałam sobie sprawę, że każdy dorosły człowiek odpowiada za siebie. Przecież wie, co można, a co nie. Wyluzowałam, zostawiłam mu wolną rękę i tak jak Sierotka, zajmuję się własnymi sprawami. Mąż niepełnosprawny ruchowo nie jest, umysłowo również. Wyzbyłam się też poczucia winy i niedosytu, że może coś jeszcze mogę lub powinnam. I tak trzymam. :)
-
Kochani nie matkujcie ,mój mężuś też sobie nie bierze paru rad lekarzy do serca i wiecie co ? Zrobiłam co tylko należałoo do mnie przez 2 lata i teraz zajmuje się sobą .tak wyjeżdzam do sanatorium ,odpoczywam na weekendach z przyjaciółmi i jest bardzo dobrze.Nie chodżcie z łyżeczkami za chorym ,zostawcie niech robią co chcą ,to ich zycie ich wybór.Traktuję faceta tak jak by był zdrowy i wiecie co? Nawet Mu sie to podoba jest spokój ,idealny jak starałam się jak o dziecko efekt był nieco odwrotny.Posłuchajcie mnie dobrze Wam radzę.:)
-
renesme... to właśnie to, o czym przed chwilą pisałyśmy z Sierotką. :( Brak słów. Strasznie mi przykro, że tak wygląda wdzięczność za to, co z siebie dajesz. Ech, wypłacz się, może emocje trochę opadną? Przytulam Cię mocno i siły życzę.
-
Renesme Witaj Kochana czy mieszkasz z ojcem?
-
pokłóciłam sie z ojcem bo ośmieliłam się zapytać o wynik morfologii.....rzucił we mnie workiem który sobie właśnie wymienił i kazał sp...... słuchajcie odpadam juz nie mogę. Muszę to odchorowac na swój sposób, poszukać metody w tym szaleństwie bo inaczej dostanę obłędu...nie uwierzylibyście jak mocno można obgryzć paznokcie. zapadam sie w czarną odchłań chyba jeszcze nigdy tak się nie zwyłam jak dziś. żegnam was