Rak pęcherza moczowego
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno.
Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
-
Witaj Heńku dobrze że się wybrałeś pozwiedzać troszkę świata, ja oszczędzam cały rok ale postanowiłam że jeśli tylko zdrowie na to pozwoli to co roku robię jakąś wyprawę, w tamtym roku do Egiptu, w tym roku do Międzywodzia a jeszcze mam na uwadze Grecję ale kiedy to nie wiem, chciała bym zarazić tym także innych bo życie jest bardzo krótkie a świat jest przepiękny, więc kochane choruski zdrowiejcie i w świat.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Remil odezwij się , co u ciebie
-
Słuchajcie kochani, remil już bardzo dawno się nie odywa (chyba z 6 tygodni), czy ktoś wie co u niego?
-
Jagababa, witaj na forum. Masz prawo się bać, ale póki nie ma ostatecznej diagnozy, jeszcze nic straconego. A nawet jeżeli, nie daj Boże, będzie taka jakiej się każdy najbardziej boi – to też nie jest koniec świata, a jedynie początek Twojej walki. Zobacz, ile osób jest tu na forum, wzajemnie się wspierają. Nie zamykaj się w swoim lęku. Nie podałaś, jaki był wynik badania cytologicznego, skąd jesteś?
-
Wiem, że wiedza na temat mojego stanu zdrowia jest w powijakach, ale lęk nie daje mi żyć. Od listopada borykam się z pieczeniem pęcherza i ciągłym uczuciem parcia na pęcherz. Leczyłam się ginekologicznie, niby, że to pieczenie jest od infekcji. Potem brałam furagin, miałam zlecone ogólne badanie moczu w styczniu i było prawidłowe, ale lekarz zapisała mi antybiotyk. Trochę pomogło, ale objawy szybko nawróciły, potem znów furagin, monural...I parę dni temu skierowanie do urologa. Udało mi się dziwnym trafem nastepnego dnia (konkretnie wczoraj) dostać do urologa- ktoś zwolnił miejsce. Zrobił mi USG i stwierdził, że coś mu się nie podoba. Na nic nie zdały się moje prośby o wyjaśnienie, nie pokazał mi nawet wyniku usg. Kazał zrobić na własny koszt badanie cytologiczne osadu moczu na obecność komórek rakowych. Ja oczywiście dziś zrobiłam, choć się dziwiono, że nie mam skierowania. Tak mnie jakoś nastraszył, pytał się czy palę, paliłam 20 lat...Do tego od 2000 roku leczę się cały czas na zaburzenia depresyjne. Ostatnio dopiero dwa tygodnie temu wyszłam na prostą, a tu takie coś. Świat mi się zawalił.
-
jagababa witamy na forum.
Nie ma się co przerażać tylko napisz co Cię do nas sprowadza, czy Ty chorujesz czy ktoś z rodziny? Nam tez brakuje Hani, ale nic nie możemy na to poradzić.
Pozdrawiam.
-
Heniek
Mąż ma ściągniętą nefrostomię jeśli się powtórzy ta sytuacja to muszą mu usunąć nerkę, teraz tylko czekać na to co będzie. Ale te okrone bakterie są i nie ma chyba na nie mocnych
-
Przeczytałam ten cały wątek. Jestem nowa, ale przerażona. Płakać mi się chce, że nie odzywa się już tu Hanna.
-
Bardzo Wam dziękuję Czarownico, kaju1 za dobre i szczere słowa!
Przed chwilą dopiero wróciłam do domu i tak stanęłam pod oknem i patrzyłam na tatę, właśnie zmywał gary, zawsze mamie pomaga...tak mi się przyjemnie zrobiło i miło...
-
CóreczkaMamusi i Karola nigdy nie traćcie nadziei bo cuda się zdarzają , jest wiele takich osób którym lekarze nie dawali szans a mimo to wyszły z choroby i żyją , musicie tylko wierzyć w to że się uda i wspierać swoich bliskich aby mieli siłę do walki z tym gadem, muszą mieć w was oparcie i widzieć że wy się nie poddajecie to i oni się nie poddadzą i wszystko może skończyć się dobrze czego wam bardzo życzę, nad chorym nie wolno się użalać tylko go motywować w każdy dowolny sposób byle skuteczny, moim motywem było wyjechać do Egiptu i doczekać wnuka,jedno spełniłam w rok po operacji a na wnuka ciągle czekam i to jest moją motywacją do życia, życzę wam wytrwałości i powodzenia w walce i zdrówka
-
Witam wszystkich
Czarownica wreszcie z nami, udało się
Margo16 mam do ciebie wielką prośbę byś mi opisała coś o twoim wężyku, mianowicie zawsze zmieniali mi na onkologii na taki sam twardy z plastiku nr 8 a raz miałam 10 a teraz na pogotowiu zmienił mi na inny tzn nie jest taki sztywny plastik tylko troszkę galaretowaty- nie wiem jak to opisać i napisz mi kochana jaki ty masz i czy zawsze taki sam czy też spotkałaś się że są różne, masz tą znajomą i proszę cię popytaj i dowiedz się które są lepsze dla nas to o takie będziemy wołać, ja nie mam kogo popytać a lekarz przy wymianie ogranicza się tylko do wymiany i dalej i mówi że tak ma być i koniec wizyty, ten diabelny wężyk często mi się zapycha albo krwiakami albo niczym i nie chce lecieć i zaczyna boleć,nie wiem czy to normalne ,czy ty też tak masz , czasem to mnie przeraża i jak pomyślę że do końca życia musimy jeździć co 2 miesiące na wymianę to mam dość, fakt że dzięki temu można żyć ale...( i znów jestem w dołku), może jak zacznie znów być ciepło i słonecznie to i myśli będą lepsze, pozdrawiam cię cieplutko i życzę zdrówka.