Rak pęcherza moczowego
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno.
Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
-
-
Bolek - ta krzywa buzka to nie do Ciebie, Ty masz sie trzymac cieeeeeeeeeploo <3
-
Bolek-pierwsza interpretacja tego zapisu byla dla mnie niepokojaca, a druga taka jak Twoja. Dlatego napisalam to na forum aby jeszcze przeczytac wasze zdanie. Poza tym ja dyskutowalam ten problem z prof.D ( przed rozpoczeciem leczenia) ...dokladnie zadalam takie pytanie i uslyszalam to co Ty napisales, czyli zmniejszenie, a pozniej sprobuja operowac...a jednak jedno slowo i znowoz niepokoj .Co do leczenia paliatywnego to babcia mojego znajomego zyla 10 lat bedac na leczeniu paliatywnym po czesciowym usunieciu guza nerki.Nie mogli usunac calej bo podczas operacji stanelo serce-ale wyszla z tego.Slowa leczenie paliatywne jakos zle mi sie kojarza z powodu definicji -jest to wspomaganie chorych w ostatniej fazie ? Jak wygladaly te Twoje 3 miesiace na chwile? Jaka to byla u Ciebie faza leczenia ? Pytam bo chcialabym to wszystko jakos poukladac sobie w glowie i kazdemu okresleniu z dziedziny onkologi nadac wlasciwe znaczenie.Zawsze gdy prosze lekarzy o wyjasnienia to maz odwraca sie w moja strone i chce mnie zutylizowac wzrokiem...a raz nie wyrobil i uslyszelismy od lekarza , ze on jest zbyt zmeczony aby wysluchiwac klotni :/ Trzymaj sie.
-
Eiee ,unas jest zupełnie tak samo.Zadręczam się, myślę i myślę, a moze powiedział tak a mysli inaczej.Może miał co innego na myśli.Chodzi mi o lekarza. Mój mąż ma tak jak Twój.Liczy się tylko lekarz. Koniec kropka. Ale co co ciekawe, często powtarza pierdoły zasłyszane u kolegów.Gdy ja chcę przekazać informacje z oficjalnych wytycznych urologii onkologicznej, to nawet nie będę przytaczała jego reakcji.
-
Roza-masz racje, ja analizuje kazde slowo pisane i wypowiedziane przez lekarzy.Zawsze tak robilam...gdy syn chorowal , pozniej mama, a teraz maz. Oczywiscie nie przekazuje tego dalej , teraz np mezowi , sama sie z tym mecze. Taka mam nature i chocbym nawet chciala to sie juz nie zmienie. Maz ma inna taktyke, niczego nie czyta, nawet wlasnych wynikow...pozostawia do oceny lekarzom.Gdy do niego ide z jakims tekstem na temat nowotworow to musi to byc jakas pozytywna informacja-ale i tak niechetnie slucha.Zycze Ci samych dobrych wiesci Roza i sobie tez.
-
-
Kochana
Eliee , we współczesnej onkologii bardzo często, zdarza się,że najpierw zmiejsza sie guza , potem dopiero operacja. Rozumiem ten Twój lęk.Tak jest jak wiemy troche za duzo, ale nie wszystko.Analizujemy kazde słowo,ja tez tak mam.Narazie nic nowgo nie wymyslisz. Ucałowania .Zal mi Twojego męża, naprawdę.Mój poszedł wczoraj na męskie godzinne spotkanie , a wrócil o 1 w nocy. Bardzo się martwiłam, bałam się,żeby sie nie przeziębił, bo impreza w plenerze itd. Pewnie będzie cicha sobota.
-
Wczoraj moj maz mial wymiane rurek( nefrostomie ) , a po poludniu dostal 38 C.Pojechalismy do centrum onkologi na dyzur i tam po zrobieniu badan okazalo sie, ze bialko ostrej fazy ma na poziomie 70,50 mg/L.Dostal w miare silny antybiotyk. Inne wyniki byly dobre.Ale poza tym w karcie informacyjnej w rubryce wywiad, wypatrzylam taki zapis:
Pacjent z nieoperacyjnym guzem pecherza naciekajacym na odbytnice.W trakcie leczenia systemowego.Chemioterapie znosi dobrze, bez powiklan.Mam nadzieje , ze to slowo -> "nieoperacyjny" oznacza , ze chemie podaja aby zmniejszyc guza , a pozniej operacja...bo nie spodobal mi sie ten opis.// Poza tym wszystko w normie, maz nakrzyczal na mnie , ze nie mowi sie przepraszam po ziewnieciu i itp, ale doszlam do wniosku , ze trzeba wszystko znosic-martwi mnie ten zapis w karcie informacyjnej.We wtorek wybieram sie do prof. //Gdybym tam jeszcze przeczytala leczenie paliatywne-nienawidze tego slowa-to pewnie juz musialabym jechac na lekach...
-
Zdecydowanie wszyscy macie racje.Lekarka ktora wykonywała mężowi pierwsze dokładne usg, na mój płacz co to teraz bedzie , powiedziała takie mądre słowa.Masz sie wząć w garść, bo i mnie ze stresu dopadnie jakies świnstwo., a wtedy kto bedzie czuwał nad mężem, kto wszystkiego dopilnuje.Mąż tego nie słyszał. Dlatego mimo czasami wrednego zachowania mojego męża, robiłam swoje.Starałam sienie wdawać w słowne utarczki,a jak było mi bardzo żle popłakałam sobie w kąciku.
-