Mój tata dzisiaj pojechał na 3 chemię I prawdopodobnie ostatnią. Dostaje M-VAC. Cykl ma indywidualnie skrócony I dostaje co dwa tygodnie. W szpitalu zostanie do poniedziałku, od razu zrobią kontrolne TK. Po drugiej chemii był osłabiony..nie miał siły w nogach (jeszcze ta dziwna pogoda) ale miał apetyt i nie było mu niedobrze. Włosy leciały więc mu ogoliłam maszynką na 4mm. Przeżywał to mimo że nie miał bujnej fryzury. Na pewno jest to taki psychologiczny problem, że coś widać...widać zmiany...ale to będą zmiany na lepsze...to jest droga do wyzdrowienia. Im bliżej operacji tym mam większy stres. Bo będziemy potrzebować wszyscy dużo siły! Co u Was słychać?
Pozdrawiam