Witam po dłuższej przerwie.
Przeczytałem wpisy okresu kiedy mnie nie było i bardzo mnie ucieszyła informacja od Marysi,bo wiem z jakimi borykała się problemami męża,jak to wszystko szło całkowicie nie w tym kierunku co powinno i czytam,że ten kierunek nabrał w końcu właściwego toru i mam nadzieję,że już nigdy nie dojdzie to jego zmiany,Marysiu trzymam za to mocno i wierzę,że to najgorsze masz za sobą :-))
Aisogg cieszy mnie bardzo,że Twoje kłopoty też pomału zaczynają podążać właściwym torem,z kretayniną u mnie też występują problemy nie zawsze da się zrobić TK z kontrastem ale tym aż tak nie przejmuję się chociaż to jest bardzo ważne,mam od 1,3 do czasami 1,95.
Heniek cieszą takie informacje,kolejna rocznica i kolejny rok z wygraną,tylko takich wieści potrzebujemy,dodawają otuchy,siły i wiary,że z tym da się walczyć i co ważne można wygrać,bo w Twoim przypadku kiedy to już tyle lat można powiedzieć,że wygrałeś.
Jak już udało mi się wejść to napisze co u mnie.Kiedy ostatni raz pisałem to byłem na etapie po zabiegu próby usunięcia zmiany i przed wizytą u prof.Chłosty w Krakowie.Otóż do tej wizyty nie doszło.
Kiedy nie dało się usunąć zmiany po rozmowie z Panią onkolog została podjęta decyzja aby zastosować radioterapię,aczkolwiek miałem do tego wątpliwości gdyż czym zostaje to ukierunkowane kiedy nie ma wyników histopatologicznych i jaki rodzaj radioterapii zastosować,Pani onkolog wyjaśniła mi,że jeżeli to jest traktowane jak wznowa to wtedy opiera się na tym pierwszym badaniu histopatologicznym i adekwatnie do tego badania stosuje się radioterapię,no jakby logiczne ale i tak nie przekonywujące.W połowie grudnia rozpocząłem terapie i zakończyłem pod koniec stycznia tego roku.Badania TK i okazuje się,że te działania nie odniosły zamierzony skutek,totalne rozczarowanie,w między czasie nawiązałem kolejny kontakt z prof.Chłostą i umówiłem kolejną wizytę do której doszło.Nie będę opisywał jaka to jest osoba ale empatia aż bije od niego.Tak szczerze nie wiedziałem czego mogę się spodziewać przy tej wizycie,bo pomyślałem sobie,że jak już ktoś podjął próbę usunięcia tego i nie dało się to powie "sorry ale ja też nic więcej nie zrobię" wiecie co nie wiem jak to opisać ale dosłownie po krótkim tylko przedstawieniu mu mojego problemu pierwsze to powiedział "to trzeba tylko wyciąć" po czym pada pytanie "jesteś zdecydowany?" odpowiedź mogła być tylko jedna,a kiedy powiedział czy za miesiąc może być operacja to mnie aż zatkało,wszak byłem z początkiem maja,a 15 czerwca już miałem operację.Jestem już ponad miesiąc po operacji,jeszcze w czasie pobytu w szpitalu rozmawiałem z lekarzem,który asystował profesorowi przy zabiegu i dowiedziałem się,że całej zmiany nie dało się jednak usnąć,gdyż to graniczyłoby z utratą nawet życia ale zapewniał mnie,że zostało usunięte bardzo dużo,całość nie była możliwa dlatego bo miejsce jest bardzo trudno dostępne.Wszystko zostało wysłane na badania histopatologiczne i przyszły wyniki,wyniki które zawsze takie powinny przychodzić,ta zmiana nie posiada żadnych komórek rakowych jest od nich po prostu czysta,jakże cieszę się tym bardzo ale jednocześnie mam dylemat co dalej wszak nie zostało to w całości usunięte no i dalej mam jeszcze bóle.24 lipca już miałem TK aby sprawdzić stan po operacji jak to wszystko tam wygląda,a 31 lipca mam kolejną wizytę u Pani onkolog,przy wizycie poprzedniej ustaliliśmy,że jak TK wykaże,że ogólnie jest czysto i w tym miejscu również nie będzie nic podejrzanego to za 3 miesiące będzie badanie PET aby całkowicie być pewnym o barku jakichkolwiek komórek rakowych w moim organiźmie. Mam nadzieję,że tak będzie,że będę czysty ale mimo tego muszę tak pomyśleć co dalej z tą zmianą,która nie została usunięta.
Joasiu,a co tam u Ciebie?
Pozdrawiam Jacek.