witam, uważam ze taki termin oczekiwania nie przyniesie zadnych korzyści. Po wyniki t2 z podwyzszana zlosliwoscia nalezy niezwlocznie wyrobic karte dilo, zrobic rezonans i nastawic sie na usuniecie pęcherza. Z calego serca polecam kontak ze szpitalem onkologicznym w bydgoszczy. Maja tam szybkie terminy i wspaniałych specjalistów. Mysle ze spora czesc osob na forum to potwierdzi.
a u nas dobrze. Przypomne moze w skrócie, kwiecien 2016, t1 high trade, kolejna cystoskopia we wrześniu ze wznowa, styczniowa kolejna wznowa (kazda malutka i low trade). Wiosna 2017 wlewki bgh, nastepne konyrole bez wznowy. Rezonans ok. Pisze z telefonu. Nie jestem w stanie poprawc błędów. Przepraszam
Bulba ja bym jednak szybciej działała. Może zmiana lekarza wchodzi w grę? Czas działa na wasza niekorzyść.
Cześć drodzy forumowicze jestem tu nowa i bardzo potrzebuję Waszej rady. Lekarze przez ponad pół roku leczyli mojego tatę na zapalenie pęcherza. Wreszcie dostał skierowanie na cystoskopię. Zabieg przeprowadzono 24 stycznia. Lekarz stwierdził liczne brodawczaki i "wyskobał co mógł". Tata następnego dnia miał iść do domu, jednak z uwagi na bardzo duże krwawienie (z cewnika leciała żywa krew) i ogromny ból zabieg powtórzono (czyżby lekarz coś spartolił?). Po 3 dniach tatę wypisano do domu z rozpoznaniem "naciekajacy rak pęcherza moczowego T2MxNx". 8 lutego przyszły wyniki histpat: "naciekający rak pęcherza moczowego o wyższej złośliwości, T2". Lekarz, który przeprowadzał zabieg kazał tacie przyjść na wizytę 27 lutego i załatwić sobie skierowanie do szpitala, bo na 13 marca ów lekarz planuje zrobić kolejną cystoskopię i kolejne histpat celem potwierdzenia diagnozy. Twierdzi, że najpierw trzeba się upewnić, a potem się zastanowi, czy usunąć pęcherz, czy też jakąś chemię podać.
Powiedzcie mi, czy to jest standardowa procedura??! Przecież ma już potwierdzenie, że jest rak i to złośliwy. Zamiast operować i ratować tatę, on karze nam czekać kolejne tygodnie. Mamy czekać aż się zrobią przerzuty (o ile jeszcze ich nie ma)?! Nie wiem co robić. Jestem zagubiona. Pomóżcie proszę...
Witam serdecznie Dzisiaj mija dwa miesiące od śmierci męża. Nie odzywałam się wcześniej, bo po prostu nie mogłam... chociaż zaglądam tu często. Chciałabym podziękować za ciepłe słowa wsparcia w najtrudniejszych chwilach. Czas mija.... ale ból został. Została niewyobrażalna pustka i tęsknota. I świadomość, że to niestety prawda,mój Mąż już nigdy nie wróci. Pierwsze dni po śmierci męża pamiętam jak "za mgłą", kremacja, pogrzeb były dla mnie tak nierealne... nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Potem powoli zaczęła docierać do mnie rzeczywistość i było tylko gorzej. Dwa tygodnie temu wróciłam do pracy, uczę się żyć od nowa, chociaż kiepsko mi to wychodzi. Mimo, że kiedy mąż odchodził rozpaczalam, że tego nie przeżyje, to jednak trwam, bo tylko tak to można określić. Czuję obecność męża w swoim życiu, jego miłość i opiekę i pewnie to daje mi siłę . Bo kiedy odchodził zapewnilam Go, że nie umiera, bo dopóki ja żyję, On zawsze będzie żył w moim sercu. Zawsze.... Pozdrawiam wszystkich forumowiczów. Mam nadzieję, dziękuję za pamięć.
Heniek dzięki za pamięć!
Tata odpukać, żeby nie zapeszyć czuje się super. W czwartek mamy jechac na chemie. Dbamy o niego jak możemy. Obserwuje i zwracam uwagę na każde jego inne samopoczucie. Boże Dziekuje ci za każdy dzień z nim. Wiadomo, ze czasem czuje się gorzej jakies bole, bo tata ma RZS i masę innych schorzeń.
A co u reszty? Cicho się tutaj zrobiło, macie jakies wieści od Maby?
Miałam bole brzucha z lewej strony, polewkę stronie pleców aż do nogi. Dziwne uczucie taki bol ciężki do zlokalizowania.
Byłam na wizycie- kamień w moczowodzie nie może zejść. Dostałam leki i za tydzień kontrola. Enni a ty jak? Pozdrawiam
roza123 dziekuje za odpowiedz.
Mam nadzieje daj znać co u lekarza,trzymam kciuki zeby to nie było nic poważnego.
Ja pytalam dlatego że robilam wyniki i takie mi wyszly jak pisałam.Okazalo sie jednak że podane mialam w mikro litrach o ile się nie myle no i lekarka jakos to sobie przeliczala i mówiła ze nie jest źle,że to tylko minimalnie ponad normę,ale ja się strachu nakładam,mój mąż biedny to się nawet poplakal bo pierwsze co nam na myśl przyszlo to moja mama.Zrobie jeszcze jeden wynik ale w innym laboratorium.