dzięki dziewczyny za wszystkie odpowiedzi, jesteście wielkie, każda tutaj z osobna <3 ja wiem, że ten graniczy to nie jest jeszcze tragedia, że przecież zawsze mogło być dużo gorzej... ale historie tutaj opisane pokazują, że nic nie jest do końca czarne, albo białe.. i zawsze warto wierzyć, walczyć, żeby mieć poczucie, że zrobiło się wszystko, co można było zrobić.. chociaż czasami ręce opadają, na to jaka jest wiedza, a jak postępują lekarze, mam wrażenie, że jednak nasza służba zdrowia w wielu ośrodkach jest mega zacofana odnośnie tematu nowotworu jajnika. Czasem mam wrażenie, że jesteśmy takimi królikami doświadczalnymi w imię rozwoju medycyny, tylko zapomina się, że chodzi tutaj o życie każdej z nas... myślę o Magg i innych dziewczynach tutaj, które tyle wniosły do życia każdej z nas- guzowatych jajnikowych.. nie da się tego opisać, dopiero kiedy usłyszy się, że " ma Pani prawdopodobnie nowotwór złośliwy", to zrozumie się, co taka kobieta przeżywa.. już nic nie jest takie samo, może i widzi się więcej, niż dotychczas i docenia bardziej każdy nowy dzień, ale strach mniejszy, czy większy w jakiś stopniu pozostanie i coś się jednak zmienia już na zawsze...
Dziękuję, za to, co tutaj robicie, już zrobiłyście.., że jesteście i dajcie siłę, wiedzę.. że opisujecie i dzielicie się takimi najintymniejszymi sprawami z kobietami, które dotknęło to samo, nie ma takich słów, żeby wyrazić, ile to daje, ile dało.
P.s Czarownica, piękna i waleczna z Ciebie kobita :) <3