Racja, zapomniałam o tym dziadostwie. Mogą Cię nie wpuścić.
witam, ja wprawdzie teraz z mamą przy raku tarczycy prawdopodobnie z przerzutami walczymi ale ja jak pomagam i wchodzę do lekarzy mówiąc krótko że mama jest za słaba na to wszystko i tłumacze, lekarze że mną rozmawiają, nie potrzebujac zgód czy papierków. Będzie dobrze głowa do góry:)
hej karo, jeśli chodzi o nasza historie to również rak G3 niestety. Stadium Ic, operacja była w 2016, potem 6x chemia, zakończone leczenie i nawrot w 2019, kolejna operacja i kolejne 6 chemii(dodatkowym schorzeniem jest wielotorbielowatosc nerek co utrudnia leczenie chemioterapia) ta informacja również na nas spadła niespodziewanie..do ostatniego momentu myślałam ze to jakiś tam zwykły guzek, na pewno nie rak bo przecież tak nie wyglada osoba chora...Teraz ciężki czas w dobie koronawirusa, ale tak jak dziewczyny piszą dobrze jeśli ktoś byłby obecny z mama na wizycie bo rzeczywiście może z niej nic nie pamiętać. Ja również jestem z mama na odleglosc wiec wiem jakie to ciężkie, ale mam nadzieje ze uda mi się niedługo wrócić żeby być bliżej niej w razie w.
Miejmy nadzieje ze pomimo tego całego koronasyfu i Wam i Agnieszce75 szybko udziela informacji i wdroza leczenie, to bardzo ważne żeby działać jak najszybciej. Pozdrawiam i życzę dużo siły..wszystkie wiemy ze ta droga nie jest łatwa do przejścia, ale nie należy się poddawać.
Awa dobrze ze z Twoja mama chociaż odrobinkę lepiej, każdy inaczej to przechodzi i być może Twoja mama się bardzo załamała..musi być czas na łzy ale potem trzeba się zmobilizować do działania. Głowa jest bardzo ważna, można sobie wmówić różne choroby, to może i można sobie wmówic ze jest się silnym i da się rade? Oczywiście łatwo się mówi, a co ja bym zrobiła w tej syt..to wie tylko ten u góry:) mam teraz właśnie gorszy czas..ale mam nadzieje ze to tylko chwilowe.
Buziaki:)
Dokładnie, mogą to być zrosty i zgrubienia po szyciu. Warto oczywiście pokazać lekarzowi.
Dziekuje dziewczyny za wszystkie odpowiedzi. Wczoraj mama dodatkowo, prywatnie umówiła się do jednej pani profesor - chirurga onkologa, która zasiada w konsylium w tym szpitalu, w którym będzie poddawana chemioterapii. Lekarka, spojrzała tylko na wyniki, sprawdziła czy jest komplet i opisała cała procedurę, jak to będzie wyglądało. Na szczęście nie straszyła bo tego się obawiałam, ze mama wyjdzie z tej wizyty załamana wręcz, nawet pocieszyła wiec i ona i tata wyszli z gabinetu nawet troche podbudowani. Mój tata tez, niby twardy facet, ale od diagnozy mamy, rozkleja się jak dziecko. Tyle lat są razem i ciężko mu znieść ten strach i niepewność, co będzie dalej a przecież to on ma być dla niej wsparciem a nie ona dla niego... właściwą wizytę mama ma we wtorek i mam nadzieje, ze w końcu zacznie leczenie. Ja nie mogę z nią być niestety ale brat będzie - jest mlody, ogarnięty wiec myśle, ze będzie dla nie wsparciem, na pewno ogarnie więcej informacji niż ona. Bo mama jest strasznie zagubiona w tym wszystkim, boi się podstawowych rzeczy - czy znajdzie gabinet, czy będą ją odsyłać z jednego miejsca na drugie itp., troche jak małe dziecko:( odezwę się na pewno we wtorek i mam nadzieje, ze będę miała konkretne informacje co robimy dalej. Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie, trzymajmy się wszystkie dzielnie.