Tatmag ma rację! Co tu ma do tego psychika? To są zastrzyki "uśmiercające" nerw przewodzący ból. Choroba cały czas postępuje, zmiany przerzutowe rosną i prawdopodobnie uciskają główny nerw przy kręgosłupie. Psychikę to ja mam mocną i gdyby to ona odgrywała taką rolę, jak niektórzy sądzą, to ja bym się uzdrowiła sama, bez pomocy medycyny. Siłą woli i wiarą jeszcze choroby nikt nie pokonał, a z pewnością nie raka. Na forach onkologicznych były osoby, które wyparły chorobę, stosowały medytacje, wizualizacje, ćwiczyły siłę woli do pokonania choroby, jakoś nikomu to się nie udało.
Nana kto jak kto ale Ty twardziel jesteś i masz rację ze z taką psychą to jakby się dało to byłabyś zdrowa jak rydz.Dobrze że walną blokadę.Często ją stosują przy dyskopatii jak człowieka ból ścina z nóg.To oczywiście W tym przypadku "leczenie"skutków nie przyczyn ale w Twoim przypadku jak pomoże to super.Byle Cię nie bolało!!!!!!
Nana, masz rację, przepraszam, chyba źle się wyraziłam. Poruszając temat psychiki, miałam na myśli siebie i własne odczucia w tym zakresie, nie miałam na myśli Ciebie, a wręcz przeciwnie..
Czy ktoś tutaj mógłby pomóc na ten ból? Naprawdę nie ma sposobu, żeby Nanę tak nie bolało? Może ktoś ma sprawdzony kontakt do jakiejś rzetelnej Poradni, która mogłaby w końcu skutecznie pomóc, pomóżcie ludzie!!!
Czarnaq, spokojnie! Przecież dzisiaj idę na oddział i może będzie jakaś pomoc. A tak w ogóle, to wczoraj i dzisiaj jest znacznie lepiej! Doszłam do wniosku, że na ten mój ból to najlepiej działa właśnie Naproxen w czopkach w skojarzeniu z Targinem. Jakiś czas temu też to miałam przez dwa tygodnie i to były jedyne dwa tygodnie od niepamiętnych czasów bez bólu. Potem przeszłam na tabletki, bo sposób aplikowania czopków, same wiecie, jest wyjątkowo niekomfortowy, ale wysiadł mi żołądek, mimo stosowania osłony. Pozostałe leki przeciwbólowe mogłabym spokojnie odstawić, bo według mnie, wcale nie działają, a przecież ich negatywne skutki uboczne są. Zobaczymy. Już jestem spakowana, idę robić obiad, a po obiedzie mąż odwiezie mnie do szpitala. No, to do piątku! Życzę wszystkim udanej majówki i dobrego wypoczynku!
I jeszcze jedno.. nie wiadomo, że nic nie uleczy, nigdy nie można tak mówić, być może można w ten sposób myśleć, bo lepiej nastawić się na najgorsze, taki system obronny, ale nigdy nie można być pewnym, tego, jak będzie i to wiem na pewno... i nie mówiłabym tego , gdybym nie była świadkiem ludzi, którym nie dawano nadziei, a przeżyli wiecej, od tych, którzy tej nadziei w ogóle nie mieli, nie dostali i nawet o tym nie pomyśleli. Nigdy nie można byc pewnym niczego... Być tutaj i teraz, czerpać z tego, ile się da, nawet jak trudno, nie każdy docenia i nie każdemu dane, ale nic nie jest na pewno i nie wazne, co mówią, bo nikt nie wie.. I nie można nigdy mówić, że na pewno . Nana i to do Ciebie i to z pełną świadomością, bo nie wierzysz, a przecież nie wiesz.. I nie możesz wątpić, bo lekarz to nie Bóg. Wierz w siebie, tylko w siebie, musiałam to napisać, mam nadzieję, ze rozumiesz, co chciałam Ci przekazać, za mało ludzi wierzy, za wiele patrzy z perspektywy wyroków lekarzy, tak uważam i nie są to puste słowa. Tak czy inaczej wracaj do nas szybko kochana. Buziaki, ściskam baaardzo mocno.
Witajcie, dziewczyny! Jestem z powrotem. Wczoraj przeprowadzono mi zabieg termolezji stawów krzyżowo - biodrowych oraz blokady diagnostyczno - prognostycznej stawów międzywyrostkowych odcinka lędźwiowego po stronie prawej.
Dzisiaj po raz pierwszy od niepamiętnych czasów spałam w pozycji poziomej, chociaż z pewnymi problemami, ale jednak. Zabieg był niezwykle bolesny, a co najgorsze, trwał ponad godzinę, bez znieczulenia. O mały włos wcale do zabiegu by nie doszło, bo nie byłam w stanie wytrzymać leżąc na brzuchu nawet minuty. Dobrze, że doktor wpadł na pomysł podłożenia pod brzuch zrolowanego koca w ten sposób, że kręgosłup miałam wygięty do góry i dało się jakoś wytrzymać. Na następny mam się zgłosić 20 maja i już mam potwornego stracha, bo bolało potwornie.
Czarnaq, nie będę się z Tobą przekomarzać, co do rokowań. Z pewnością nie jestem pesymistką, tylko realistką i twardo stąpam po ziemi. Wiem, na czym stoję i na jakim etapie choroby jestem.