Drogie, dzielne kobietki. Dawno nic nie pisałam ale czytam Was codziennie. Bardzo współczuję dziewczynom, które straciły swoje Mamy. Jesteście dzielne i naprawdę zrobiłyście dla nich wszystko. A one na pewno nie chciałyby, żebyście się zamartwiały. Żałobę trzeba przeżyć ale trzeba też iść do przodu. Wiem to ze swojego doświadczenia. Byłam bardzo młoda, kiedy straciłam swoją Mamę, moją najlepszą przyjaciółkę.
Ja w tym tygodniu, mam nadzieję, że będę miała trzeci wlew.
I mam do Was pytanie - czy te z Was, które mają zmutowany gen BRCA1/BRCA2 mogłby się do mnie odezwać, na forum lub na privie? Chcialabym z Wami porozmawiać na temat Waszych doświadczeń z Olaparibem. Lub ewentualnego zastosowania Olaparibu w Waszym leczeniu.
hej najdzielniejsze dziewczyny, dawno mnie tutaj mnie było, z różnych przyczyn, pamiętam, zawsze będę pamiętać.. Chcę dodać siłę, jeśli jakkolwiek mogę, Nana... Nana była i zawsze będzie przykładem , że warto widzieć więcej i walczyć do końca... . Magg.. młoda dziewczyna, której historia poruszyła wszystkich..
Kochane, jeśli któraś z Was nie może sobie pozwolić na perukę to chętnie pomogę. Mam bardzo ładną, używaną przez moją Mamę perukę. Wygląda bardzo naturalnie, jest na tzw. sztucznej skórze więc nie widać jakichś siateczek itp. Ludzie, którzy znali moją Mamę nie wierzyli, że to peruka. Kosztowała około 1000 zł (jest ze sztucznych włosów), kraj produkcji to Niemcy. Jeśli któraś z Was chciałaby dowiedzieć się więcej czy otrzymać zdjęcie to zapraszam do prywatnej korespondencji. Oddam ją bezpłatnie (jedynie koszt przesyłki byłyby Waszym kosztem). Mieszkam w Polsce więc koszt będzie niewielki. Do peruki dołączam stojak oraz specjalny szampon i odżywkę. (Peruka jest troszeczkę zakurzona-do odświeżenia bo Mama miała już swoje włosy i od lipca2018 wcale z niej nie korzystała)
Moja Mama uwielbiała pomagać i będzie się cieszyła jak któraś z Was skorzysta.
Elbe to bardzo wcześnie wykryty, wielkie szczęście! Moja mama tez się dowiedziała na kontrolnej wizycie u ginekolog. Chodziła regularnie co rok, czasami pół roku a w momencie wykrycia było już 1c..ale mutacji brca1 nie ma. W momencie jak się dowiedziałam ze ma powiększone węzły to kolejne 2 dni chciało mi się płakać non stop, teraz już się trochę uspokoiłam ale bardzo się martwię. Badanie PET ma 21.05( w ten sam dzień wieczorem zjeżdżam do Polski na tydzień) a potem czekanie na wyniki. Cieszę się ze będę z rodzina ale i bardzo boje tego co nas czeka. Dziś z nia rozmawiałam i czuje po głosie ze ona tez się boi(dodatkowo popija sobie trunki %%%) ale mówi ze nie ma sie co martwic.
Apropo metod niekonwencjonalnych czytałam o pestkach moreli i innych cudach..ale w głębi duszy człowiek się boi żeby nie pogorszyć sprawy. Bo tak naprawdę nic z tych rzeczy nie jest pewne w 100%. Myślałam ze moze tutaj ktos ma coś sprawdzonego:-)
Dzięki wielkie Elbe za odp i słowa otuchy:-) ściskam mocno i trzymam kciuki za wszystkie!
Moje stadium to 1a g3 plus mutacja genu BRCA1. Rak wykryty podczas badań kontrolnych wynikających z dziedziczności raka. Bez żadnych niepokojących objawów. Nie stosowałam żadnych niekonwencjonalnych metod, byłam wtedy zbyt zielona. Gdybym miała obecną wiedzę, na pewno inaczej bym się zachowała. Przyjęłam 6 cykli karboplatyny + taksolu i 24 opakowania dexametazonu, bo leciały mi leukocyty i miałam kilka razy przesuwaną chemię. Oczywiście od drugiego wlewu neulasta albo coś podobnego. Byłam gruba, brzydka, łysa, a potem siwa. O zębach nie wspomnę, polineuropatii też, bo to wszyscy znają. Wszystko się przeżyło :) Obecnie od 2 lat stosuję nutraceutyki i czuję się lepiej niż gdy byłam byłam młodsza i "zdrowsza". A może to tylko chęć życia daje pawera?
Elbe witaj kochana, dobrze to słyszeć ze masz się świetnie! Dajesz nam nadzieje ze można!❤️ Tak, na pewno taka choroba zmienia patrzenie na świat, nagle problemy które miałaś do tej pory nie mają żadnego znaczenia i jedyne co się liczy to zdrowie. A powiedz mi proszę jakie miałas stadium? Próbowałaś jakichś metod niekonwencjonalnych dodatkowo po chemioterapii?:-) właściwie to pytanie do wszystkich dziewczyn🙂
Do dziewczyn wspierających mamy:
Ja zachorowałam, gdy miałam 45 lat. Teraz jestem 7 lat po wszystkim. Co przeżyłam, to moje, ale obecnie jest super. Muszę być wdzięczna chorobie, że przyszła, bo dzięki niej zrobiłam porządki wokół siebie i w swojej głowie. Dziś jestem innym człowiekiem. Możecie mamom podać mój przykład na dowód, że można tę chorobę przeżyć i żyć dalej, lepiej. Jak macie pytania, pytajcie. Jestem.....
Hej Dorcia94. Ja tez bardzo martwię się o mamę, moja ma 54 lata. Podobnie jak Twoja moja mama miała usunięte wszystko, z tym ze rak był o złośliwości g3:( mieliśmy spokój przez 2,5roku a teraz znowu czekamy na badanie PET i wyniki bo mamie powiększyły się węzły chłonne i troszke wzrósł marker. Moja mama tez po operacji radykalnej miała chemię.
Nie będę kłamać bo był to bardzo ciężki czas, dużo wylanych łez i bólu ale musisz być dla mamy i ją wspierać. Moja mama nie straciła wszystkich włosów ale mocno się jej przerzedziły. Najważniejsza jest Twoja obecność, mam nadzieje ze Twoja mamcia dobrze zniesie chemię. Niestety w tej chorobie strach jest nieodłączny..i rozumiem Cię w 100% bo czuje to samo. Pozdrawiam i dawaj znać co u Was.