Witaj, Lena.
Wydaje mi się, że wiele problemów zaczyna się w naszej głowie. Skąd pomysł, że jesteś/jesteśmy mniej warte tylko dlatego, że więcej lub mniej nam wycięto? Spotkała nas choroba, ciężka, niesprawiedliwa. Ale to nie znaczy, że jesteśmy wybrakowane. Ja nie mam dzieci, więc piszę to z całą odpowiedzialnością: o Twojej wartości świadczysz Ty sama. Nie to, czy masz dzieci, czy masz faceta, czy jesteś sama i z jakiego powodu. Kiedy zaczniesz traktować siebie z szacunkiem i miłością, inni nie będą Cię znieważać tylko dlatego, że Twoje życie aktualnie wygląda tak jak wygląda.
Co do mówienia o chorobie... Ja powiedziałam, nie kryłam tego. Ludziom na poziomie (i uwaga- njaczęściej to byli ci, po których akurat tego bym się nie spodziewała...) wystarczyło, że powiedziałam: tak, mam nowotwór, ale wycięto mi go i zdrowieję. Oni zyczyli zdrowia i oferowali pomoc; co jakiś czas piszą do mnie lub dzwonią. Ci, którzy do tego poziomu nie dorastają, pytali w pierwszej kolejności: a będziesz miała dziecko? Bolało, nie powiem. Ale cały czas powtarzam sobie, że dziecko i mąż nie definiują mnie. Poza tym, można mówić tak jak wspomniała chyba Maria: powiedzieć, ale nie do końca.
Chciałabym, żeby świat był trochę inny niż jest. I żeby ludzie porzucili głupie stereotypy. To, że mam 31 lat, wcale nie oznacza, że mogę żyć szczęśliwie tylko z dzieckiem u piersi. Chciałabym, żeby ono się pojawiło. Ale jeśli tak się nie stanie- wolę to zaakceptować i szukać szczęścia w czym innym. choroba już wystarczająco nam dokuczyła, nie można żyć według tego, co powiedzą inni. Skup się na sobie, jesteś wspaniałą, wrażliwą osobą, z tego co Cię "czytam".