Dzięki za słowa otuchy.
Nie ukrywam że mi ciężko. Co prawda to dopiero za dwa miesiące ale ja nie wiem jak to sobie wszystko poukładać. Nie wiem z kim moje maluchy zostaną.
Witaj Agus! Musisz do sprawy podejść spokojnie. Twoje zdenerwowanie wpłynie na to jak przyjmą to dzieci, a dzieci naprawdę są mądre i rozumieją więcej niż się nam wydaje. Trzeba im w odpowiednim czasie i formie powiedzieć o samej nieobecności i oględnie o jej przyczynie. Zawczasu trzeba przygotować lokum dla siebie i wsparcie dla domu. Powiedz rodzinie, znajomym o problemie... Wierzę, że nie zostaniesz sama... Tylko się nie załamuj, ale planuj co i jak... Trzeba wierzyć, że problemy są przejściowe i do pokonania...
Agus to jest jeszcze trochę czasu. Można wszystkich powoli do tego przygotować. Tak jak pisze Ania -rodzina i znajomi mogą być pomocą, ale pogadaj z nimi szczerze. Będzie dobrze! pomyśl że to tylko kilkanaście dni.
Cześć dziewczyny.
Dzięki za rady i podtrzymanie mnie na duchu. Szkoda tylko że to wszystko nie jest trochę prostsze. Jest jeszcze trochę czasu ale to mi w niczym nie pomaga. Mam wyrzuty sumienia że teraz mało czasu spędzam z dziećmi bo pracuje a co dopiero jak ich nie będę widzieć trzy tygodni to jest aż 21 dni. I jak one to przetrzymają. Nie mam pojęcia jak to będzie.
Agus! ... a Ty ciągle swoje... jeśli czegoś nie można zmienić, trzeba to jak najlepiej "oswoić", przecież nie możesz zrezygnować z leczenia, wyboru nie masz.... Uwierz tylko, że człowiek (i dotyczy to zarówno Ciebie, jak i dzieci, rodziny) może wiele...
Witam wszystkich.
Jestem nowa na tym forum, więc zacznę może od mojej "przygody" z rakiem tarczycy. Mam teraz 26 lat. 6 lat temu zdiagnozowano u mnie raka pęcherzykowego tarczycy. Najpierw wyskoczył mi węzeł chłonny na szyi wielkości śliwki, zrobiłam USG, biopsję i tak się dowiedziałam. Przy pierwszej operacji wycięto mi dwa guzki. Okazało się, że były złośliwe, więc miałam drugą operację po 3 miesiącach (wycięcie całkowite) i terapię radiojodem. Leczenie przeszłam bez większych skutków ubocznych (nie licząc mdłości po operacji). Od 5 lat biorę Euthyrox i zgłaszam się regularnie na badania kontrolne do Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie (przy okazji pozdrawiam dr Monikę Buziak-Berezę, która mnie prowadzi. Powinna dostać medal za fachowość i życzliwe podejście do pacjenta :-) Do tej pory wszystko jest OK :-) Jeszcze tylko jedna scyntygrafia kontrolna w lipcu 2011 i będę oficjalnie WYLECZONA. Chociaż czuję się wyleczona już od kilku lat.
Piszę to wszystko do Was dziewczyny, żeby dodać Wam otuchy. Wierzę, że warto poświęcić tych kilka tygodni dla swojego zdrowia i mieć problem z głowy. Z perspektywy całego życia to nie jest aż tak długo.
I na koniec kilka słów do Agusi: To, że martwisz się o swoje dzieci jest naturalne i świadczy o tym, jak bardzo je kochasz. Podziwiam Cię za to :-) Życzę Ci, aby miłość do dzieci i troska o waszą wspólną przyszłość pomogły Ci przetrwać chwile rozłąki. I powodzenia w rozwiązywaniu problemów organizacyjnych związanych z opieką nad dziećmi. Pamiętaj, że zawsze warto szukać pomocy :-) Często przychodzi z najmniej oczekiwanej strony.
Cześć Ewuśka.
Pisałaś że leczyłaś się w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Ja też mam tam jodowanie. U lekarza byłam u dr. Waligórskiej. Proszę napisz mi jak wygląda tam to jodowanie. Czy jest się z kimś w pokoju czy to raczej izolatka. Nie wiem na co mam się nastawić. Niewiem co mam zabrać ze sobą. Powiedz mi jak wygląda leczenie po jodowaniu?.
Jakie są sutki uboczne po tym jodowaniu (chodzi mi o to czy np. wypadają włosy?)
Przepraszam że Cię tak męczę ale proszę spróbuj mnie zrozumieć.
Agusia!!! Nic się nie bój. Nie wypadną Ci włosy. To zupełnie inne leczenie niż chemioterapia. Jod radioaktywny działa tylko na komórki tarczycy (jeśli jeszcze jakieś zostały po operacji), a dla reszty organizmu jest nieszkodliwy. A przecież o to chodzi, aby pozbyć się z organizmu wszystkich komórek tarczycy. Ja po wzięciu jodu właściwie nie miałam żadnych objawów. Czułam się zupełnie normalnie. Wiem, że czasami mogą boleć ślinianki (pomaga guma do rzucia) lub występuję ogólne zmęczenie. Generalnie jednak leczenie to nie daje przykrych skutków ubocznych. Jeśli masz jakieś obawy, najlepiej zapytaj lekarza.
Moje leczenie wyglądało następująco (na ile pamiętam):
Na czczo dostałam kapsułkę, popiłam ją wodą.
Później przez 5 dni przebywałam w izolatce: raczej skromne pomieszczenie, 2 pokoje 2-osobowe, łazienka, toaleta, czajnik bezprzewodowy, radio, telefon (można zadzwonić do pielęgniarek) i okno na ulicę Kopernika :-) MOŻESZ WIĘC POMACHAĆ BLISKIEJ OSOBIE, KTÓRA STANIE PRZED OKNEM. Codziennie przychodzi lekarz, a pielęgniarka chyba nawet 3 razy.
Zalecenia: Musiałam pić sporo wody, żeby wypłukać z organizmu jod radioaktywny. Ważna była higiena: 2 razy spłukiwać toaletę, wycierać podłogę i brodzik po prysznicu, chusteczki i inne środki higieniczne wyrzucać do specjalnego kosza.
Do tego jedzenie jak w szpitalu, dlatego warto zaopatrzyć się wcześniej w jakieś jogurciki lub inne przekąski, które lubisz.
Jeśli chodzi o ubrania, nie bierz niczego, czego byłoby Ci żal. Może się okazać, że ubranie się napromieniuje od twoich wydzielin i nie oddadzą Ci go odrazu po wypisie. Wystarczy piżamka i bielizna na zmianę, kapcie, podstawowe kosmetyki, ręcznik. Ubranie w którym się zgłosisz i buty przechowają dla Ciebie w innym miejscu.
I nie zapomnij o czymś do zabijania nudy ! ! ! Nuda może tam nieźle wymęczyć. Polecam jakieś krzyżówki, książki, gry towarzyskie (byćmoże będziesz miała współlokatorkę).
Jakbyś miała jakieś pytania, chętnie odpowiem.
Pozdrawiam serdecznie
Witaj Ewo! Dziękuję Ci, że się odezwałaś. Fajnie jest usłyszeć, że pokonałaś raka na dobre... Szczegłonie gdy jest się na początku drogi... Powodzenia...
Agus! Widzisz, wszyscy mówią, że da się przez to przejść, więc uwierz, że i Tobie się uda. Pozdrawiam
W ogóle fantastyczna sprawa z tym forum :-) Można się dowiedzieć od innych o leczeniu, wygadać o swoich problemach, usłyszeć życzliwe słowo. Myślę, że to bardzo ważne, aby mieć z kim podzielić się zmartwieniami.