Ja w tym samym czasie straciłam mamę. Rok temu przed wielkanocą usłyszeliśmy rak płuc z przerzutem do wątroby, nacieki na oskrzela i węzły chłonne. Od tamtego dnia zawalił mi się mój świat, życie dostosowałam pod walkę z chorobą. Plan nr 1 - operacja - rak nie operacyjny, plan nr 2 chemia - organizm prawie wysiadł przy pierwszej dawce z pierwszego cyklu, plan nr 3 radioterapia płuc - rezultat ok wstrzymany rozwój, plan nr 3 radioterapia wątroby - odczyn popromienny, ból - pomoc poradnia leczenia bólu - rezultat mama czuje się dobrze po 3 tyg zaczynają się wymioty. Spada cukier, wymioty, lekarz twierdzi iż mamy się przyzwyczaić - że co? kpina! Walka szukanie pomocy - jest - domowe hospicjum - leki podawane do motylka mama odzyskuje siły i staje na nogi energia ją rozpiera, szaleje na zakupach, odwiedza znajomych, gotuje po 3 obiady dziennie (najpiękniejsze 1,5 miesiąca od diagnozy). Jesteśmy przekonani, że już 1:0 dla nas, niestety mama słabnie cukier skacze od 18 do 517 pogotowie odmawia przyjazdu, lekarz z poradni dyżurującej nie podejmuje się podania insuliny bo mama ma raka, na ratunek przychodzi pielęgniarka z domowego hospicjum - kryzys zażegnany. Lekarze zmieniają leki jak tylko umieja, mama z dnia na dzień coraz więcej śpi, zaczyna mylić dni z nocą, opowiada sny, odmawia jedzenia, wszyscy gotują płaczą i błagają aby jadła, organizm słabnie. Podejrzenie przerzutu do mózgu, lekarz kładzie mamę na oddział robi tomograf. W piątek otrzymujemy wynik - obraz jest czysty a mama od środy je, ulga radość do łez, cieszymy się razem w piątek, całuję mamę wychodząc i zapewniam że za 12 godzin będę znów u niej. Sobota 6:00 mama odchodzi... tęsknię
Powiedzcie jak żyć, wiem że minęło ją ogromne cierpienie, cieszę się z tego ale nie mogę zrozumieć że już nigdy ........ 05.04.2014 na dziś najgorszy dzień mojego życia. Nie radzę sobie mimo ogromnego wsparcia najbliższych. Miałam pełną rodzinę najlepszą jaką mogłam sobie wymarzyć a teraz brakuje w niej mamy, jest puste miejsce przy stole i u boku taty. Staję nad grobem i nie mieści mi się to w głowie..... wiem że rozumiecie i dziękuję za to. Od diagnozy mamy kocham każdy dzień z bliskimi i nic innego nie ma dla mnie wartości. Tyle razy myślałam że robię coś z mamą ostatni raz a jednak nadal nie mogę zrozumieć. Rak jest jak Hitler i Stalin w jednym z tym że mam nad nimi przewagę - nieśmiertelność za co go nienawidzę. Mam 27 lat a czuje się jak dziecko, które zgubiło się w obcym mieście i chce do mamy. Żal, ból, tęsknota, miłość, złość to czuję ....
Witam. Wczoraj u mojego Taty zdiagnozowano raka płuca prawego o wielkości 10/8,3 cm z przerzutami do węzłów chłonnych. Wykazała to tomografia. Na biopsje (o ile dobrze zrozumiałem ) mamy dopiero termin 2 czerwca w Legnicy. Czy to normalne takie długie czekanie może w innych miastach kolejki są mniejsze i szybciej można zacząć działać? Proszę o pomoc. Czuję się bezsilny..
W Polsce nie znalazłam Wit. B17. Znajomi przywieźli mi ją z USA. Ponoć można znaleźć w Czechach (przez internet). Przyjmowałam, czuję się dobrze. Jadłam pestki z moreli też, Czy to mi pomogło na 100 % - nie wiem. Trzeba wszystkiego próbować ale w rozsądnych dawkach. Obecnie piję ziele jaskółcze, dobre na wzmocnienie odporności, ale też tylko kilka listków parzę i piję raz dziennie. Z niczym nie przesadzać i nie wszystko na raz. Pozdrawiam.
Krystian8891 to nie normalne ponieważ mój tata został położony na oddział w poniedziałek przed świętami we wtorek miał robioną tomografię w czwartek przed świetami miała już być robiona bronchoskopia lecz coś tam się popsuło no i przełożony zabieg został na wtorek po świętach czyli czekaliśmy około tygodnia ale był pod stałą obserwacją lekarzy w szpitalu na oddziale pulmonologicznym.
Najka dziękuję podzwonię do innych szpitali... jak na razie tata jest na obserwacji na oddziale wewnętrznym :(
Mój tata za pierwszym razem był w Warszawie na Banacha. Teraz już jesteśmy w Centrum onkologii w Warszawie też. Wszystko bardzo szybko udaje nam się załatwiać. Tylko potrzebowaliśmy skierowania do pulmonologa od lekarza rodzinnego i dalej to już samo wszystko szło.
Mój tata za pierwszym razem był w Warszawie na Banacha. Teraz już jesteśmy w Centrum onkologii w Warszawie też. Wszystko bardzo szybko udaje nam się załatwiać. Tylko potrzebowaliśmy skierowania do pulmonologa od lekarza rodzinnego i dalej to już samo wszystko szło.
Poczytaj o szpitalu na Wilchwach (woj. śląskie) Dr Gabryś, robią biopsję na miejscu, potrzebne tylko skierowanie na oddział celem dalszej diagnozy. Moja mama przegrała ale gdyby nie Gabryś odeszła by dużo wcześniej. Tam działają na CITO.
Witam. Raka pluc rozpoznano u taty w lipcu 2013r. Jest to rak plaskonablonkowy pluca lewego w stadium IV. Tata przeszedl cykl chemioterapii lecz po 4 miesiacach wystapil nawrot. na chwile obecna przyjal juz 8 chemie. Jego stan jest naprawde bardzo ciezki ciagle wymioty i biegunki..czy to jest reakcja na chemie czy mozliwy przerzut do żoladka? co moze oznaczac "zaburzenia upowietrzenia miąższu plucnego w placie dolnym pluca prawego z obecnoscia zageszczen drobnoguzkowych podejrzanych o meta?" Chce tylo powiedziec ze jest naciek na pluco prawe i zwapnienia w wezlach chlonnych wneki pluca prawego. Co mozemy jeszcze zrobic?:(