Rak pęcherza moczowego
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno.
Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
-
Aga 80- właśnie, ze nie tłumaczyli. Powiedzieli, że się zdarza. Jednak jeden lekarz, który rozmawiał ze mną po raz pierwszy powiedział, że źle zszyli. I tyle wiem. Twierdzili, że wszystko było OK, że żadnych zmian w tym wyciętym obecnie kawałku. Ja włąśnie chciałam powalczyć z lekarzami tutaj, ale nie mam na razie sił. Cały czas skarżył sie na bóle, które lekceważyli-twirdząc, że ma prawo boleć bo to po operacji. Zebym wiedziała jak się za to zabrać... to wzięłabym adwokata już!
Basiu, mój mąż też ma 48 lat, różnież po radykalnej cystektomii , z workiem. Jeśli to ma być darowane życie-to naprawdę warto. Nie wyobrażam sobie jakbym miała teraz go stracić. Dla mnie może mieć i 2 worki, i co tam jeszcze bedzie potrzebne, byle wrócił do nas. To jest najważniejsze!!! Żeby żyć. Dopiero jak się kogoś traci wówczas dopiero docenia się wartość życia i tego drugiego człowieka-pamiętaj więc, że inni potrzebują Ciebie
-
Czarownico44 u mnie wytną również cewkę moczową ma to związek jak przypuszczam z rakiem pochwy [którą mi usuną]. Mnie powiedzieli że nawet jak zrobią mi sztuczny pęcherz to i tak wyjście będzie brzuchem.Myślałam że Ty masz tak samo.Powiedzieli że opróżnianie jest "mało komfortowe".Pózniej przedstawił mi wizję worków przywiązywanych do nogi.Wtedy dostałam obłędu w oczach i po prostu się wyłączyłam.Dostałam do domu 5stronic do poczytania o możliwościach i tzw.sztucznych pęcherzy są3rodzaje. Drodka Twój mąż wyjdzie z tego dajesz mu tyle miłości że nie może być inaczej.Modlę się oto i trzymam kciuki.Pozdrawiam
-
basia48 w takim razie faktynie nie sensu robienia sztucznego pęcherza, mi usunęli wszystko, ale cewkę moczową mam. Czucia jako tako nie mam, ale mozna sobie dobrze radzic.
Najważniesze to zrozumiec co bedzie robione i przyzwyczaic się do tego. Będziesz zyła, a to jest najważniesze, zmnieszy się komfort życia, ale człowiek pozostaje człowiekiem:).
Pozdrawiam serdecznie:) i głowa do góry:)
-
witam wszystkich
gośka ja też mam urostomię z wężykiem, dają wężyk jeśli wystawiony jest na zewnątrz moczowód a nie jelito, mam jeden bo mam jedną nerkę ,mój lekarz powiedział że będzie on do pół roku i jeśli się przytyka to kazał ruszać tym wężykiem aż mocz poleci ,teraz już tak robię ale pierwszy raz gdy mi się przytkało to nerka mnie tak strasznie bolała, a lekarz kazał natychmiast przyjechać to przepłukać bo można stracić nerkę, teraz gdy widzę że nie leci mocz to ściągam worek i poruszam wężykiem aż poleci, raz to pół godz się męczyłam, tylko nie wyciągnijcie tego wężyka całkiem, nie wolno
basia worki się przylepia na brzuchu, nie przywiązuje do nogi,jedynie na noc żeby nie wstawać co godz. to dopinam taki worek na noc i śpię bez wstawania, czasem zapominam że nie mam pęcherza i jest ok , ja miałam operację 04.07.2012r i nadzień dzisiejszy powiem że worek to nic strasznego i gdyby nie ta gorączka to bym powiedziała że już jestem prawie zdrowa
-
Witam wszystkich bardzo serdecznie Dzięki za Słowa otuchy ale ja nie widzę się z workiem. Mniej przeraża mnie myśl o odejściu.Gdy pomyślę o worku to wpadam w histerię.Dona1955 mam nadzieję że gorączka spadła.Drodka co u Twojego męża?Pogodnego dnia życzę wszystkim.
-
basia czyś ty dziewczyno zwariowała, worek to nic strasznego ,uwierz mi, a czy ty go w ogóle widziałaś?ludzie z workami żyją do setki, uprawiają sporty, pracują, pływają i żyją normalnie jak wszyscy i może nawet znasz kilku a nie wiesz że oni też sikają inaczej, to jest tylko inny sposób oddawania moczu, faceci też sikają na stojąco,mówię ci jaka to wygoda, a inaczej czy ty nie masz dla kogo żyć?na pewno masz kogoś bliskiego dla kogo warto być i żyć ,pomyśl tez o nich, na pewno chcą byś żyła, o moim worku wiem tylko ja, moja córka i mój zięć a nawet mąż nie wie i nie będzie nigdy wiedział, chodzę wszędzie i nikt nic nie wie, najważniejsze zrobić jak najszybciej operację, pozbyć się dziada i wydobrzeć i cieszyć się życiem bo jest piękne i świat jest piękny i mamy jeszcze dużo do zrobienia i obejrzenia, głowa do góry i naprzód,powodzenia
jeśli chodzi o moją gorączkę to jadę do lekarza we wtorek z wynikami i ma mi dać jakiś antybiotyk i będzie dobrze
-
Pogubiłam się...pierwszy raz jestem na takim forum i nie wiem gdzie pisać...piszę więc wszędzie!może ktoś się odezwie!
-
U męża pogorszenie, jeśli może jeszcze być gorzej. Te płuca, musieli zwiększyć dawki tlenu, matko! A miał mieć tę tracheotomię, bo to już dziesiaj mijają 2 tyg. A miałam nadzieję, że idziemy ku lepszemu.
Ba67- no odzywam się, czym się chcesz z nami podzielic? Czekamy! Myslę, że każdy postara się pomóc radą w miarę możliwości.
-
basia 48
Oj !!!dostało Tobie się po głowie od "dona1955"zgadzam się z Nią w100%,piszesz,że żyjesz dla wspaniałego syna,za 5 lat mają być wnuki,i co????co dalej z tym fantem zrobisz!?Kochana czyż worek to koniec świata???OTÓŻ NIE KOCHANA,to nie koniec świata,TO POCZĄTEK TWOJEGO NOWEGO ŻYCIA.!!!Z workiem żyjesz normalnie,prawdą jest że siusiasz jak facet,i cóż z tego.Kobieto porozmawiaj z synem,zapytaj Go czy chce mieć mamę z workiem,czy na cmentarzu, z góry wiem co Tobie odpowie,"CHCĘ MAMĘ Z WORKIEM!!!",no i tego się trzymaj.USZY DO GÓRY I DO PRZODU:-}
Drodka
Trzymaj się Kochana,mąż na pewno się wybudzi głęboko w to wierzą.MUSI BYĆ DOBRZE.
dona1955
Tak trzymaj,aby do przodu,to bardzo dobrze że masz werwę do życia.
goska8318
Jak mama?
ines
Nie poddawaj sie,będzie dobrze.
Pozdrawiam Kochani ,miłego weekendu,buziaczki przesyłam:-}
-
Dziękuję za odpowiedź Drotka!!!no cóż pierwszy raz jestem na forum jakimkolwiek....moja historia jak wszystkie chyba na tym forum....od 9 miesięcy zmagam się z obcym i jak na razie wygrywam.W grudniu trafiłam doszpitala ze skrajnym wodonerczem, założyli mi urostomię i kazali czekac ale dren wypadł nerka prawa nieżywa...termin operacji 6 marca..cóż kiedy ona nie chciała tak długo czekac...w lutym usuneli mi nerkę i moczowód w stanie roponercza w ostatniej chwili i w trakcie operacji namacali coś jeszcze i dopiero się zaczeło...biopsje,tk,rm, i wiele jeszcze innych badań.Diagnoza-guz złosliwy 9 cm, naciekający odbyt,pecherz,trzon i szyjka macicy i propozycja..operacja radykalna wyciąć wszystko...najpierw strach a potem złośc na lekarzy że traktują mnie jak klienta w sklepie.Decyzje miałam podjąc szybko bo oni mają ograniczony czas,ale mi się tak bardzo nie spieszyło,udało mi się dostać do prof.Szczylika do Warszawy i on wysłał mnie na radioterapię.Wybrałam Brzozów...tam do radioterapii dołożyli chemię...i znów strach jak to będzie?ale byłam wśród swoich tak samo przerażonych,przeszłam 7 tygodniową terapię było ciężko ale dałam radę...włosy miały wypaśc ale nie wypadły...skutki po naświetlaniach minimalne.29 czerwca rezonans kontrolny..remisja 80 procent..guz się zmniejszył 80 procent, nacieki widoczne minimalnie.Pokazałam te wyniki lekarzom którzy nie dawali mi szans, oczy mieli jak spodki.....czekam na operację bo mam szansę pozbyc się obcego całkiem choć jeszcze długa droga przede mną....ale przez cały ten czas wierzyłam że można..można z tym wygrać...żyłam normalnie,uwielbiam tańczyc i robiłam to w przerwach w naświetlaniach...mam czworo dzieci,za kilka dni skończę 45 lat i mam mnóstwo rzeczy do zrobienia.