Ostatnie odpowiedzi na forum
Witam ponownie,
odebrałam wyniki badań histo-pat mojej mamy i nadal niewiele wiem. To że są nacieki i że guz wykracza poza szyjkę macicy było już napisane w karcie wypisu ze szpitala, a tu na wynikach info o jakichś nabłonkach tylko, ale to mi nic nie mówi. Dziś rano miałam zawieść mamę na konsultację do profesora ginekologa onkologa ale mama czuła się tak tragicznie, że nie było mowy o wyjściu z domu. Od dawna ma straszne duszności i po badaniach stwierdzono POHP, taki zespół chorób płuc...jakby nowotwór złośliwy to było za mało:(...Myślałam, że lekarz powie nam dziś coś więcej, a tak musimy czekać aż do 10 lipca bo takie były terminy. No i to kolejny miesiąc bez podjęcia terapii. A mama nadal zrezygnowana, mówi, że w ogóle się zastanawia czy jest sens podejmować leczenie, że przecież może się nie zgodzić na terapię. Trzymam mocno kciuki za Was wszystkich, życzę Wam dużo wytrwałości i siły.
Witam wszystkich,
zaczęłam czytanie tego forum od "raka pęcherza moczowego" bo moja mama(68) ma nefrostomię i szukałam rad w tym zakresie. Wyszła ze szpitala 6 maja z diagnozą raka szyjki macicy, który uciska na moczowody, stąd nefrostomia. Rak nieoperacyjny, złośliwy.
Obecnie pisze na wątku o raku szyjki ale zajrzałam tutaj bo od dwóch dni mój Tata (80) leży w szpitalu na oddziale wewnętrznym, zaburzenia metaboliczne. i jak czytam ten wątek to taki strach mnie ogarnia , że chce mi się wyć. Myślałam, że jak Tata ma dobre wyniki krwi i usg i rtg to nic złego się nie dzieje. Ma "tylko" krew utajoną w kale i od trzech lat systematycznie bardzo chudł. Powiedział mi dziś, że zaplanowali mu kolonoskopie i endoskopie i chyba jeszcze to badanie z wlewem. Widzę, że to klasyczny zestaw przy szukaniu raka. Z natury się szybko nie łamię ale jeszcze nie dźwignęłam mamy po diagnozie, czekamy na radioterapię a tu patrzę, że każdy (prawie) ma takie wyniki jak tata i okazuje się że to rak jelita. Wiem, że muszę poczekać do jutra na wyniki kolonoskopii ale chyba umrę już dziś.....tak będzie łatwiej....taki strzał z dwóch stron, oboje rodziców w jednym miesiącu z taką diagnozą.....to nie dla mnie, sorry. Ale spróbuje się nie nastawiać, bo może przecież u taty nie stwierdzą nowotworu tylko coś zdecydowanie mniej groźnego. Prawda, że tak będzie? powiedzcie, że tak :((
Dzięki Wam może te wyniki wycinków nie będą dla mnie jedną wielką niewiadomą, trochę tu poczytałam o hsil i cin3 i innych cudach więc może łatwiej będzie rozmawiać z lekarzem. Za to też wielkie dzięki, pa.
A ja nadal nie znalazłam dla mamy jakiejś opieki psychologa :( , bo jak dzwonię do tzw. domowego hospicjum to mówią, że pacjentka musi być po zakończonym leczeniu, czyli jak już brak nadziei to przyślą psychologa do domu....szok.
Zadzwoniła do mnie pani ze szpitala bielańskiego (Warszawa) i powiedziała, że są już wyniki histop., ale mama tak się przestraszyła, że jeszcze ich nie odebrała. 12 czerwca jadę z mamą na pierwszą wizytę poszpitalną do profesora, więc i tak musimy mieć te wyniki. Ale co robić, kiedy dla mamy wszystko jest bez sensu, twierdzi, że nie potrzeba odbierać wyników, ani iść na wizytę, bo przecież ten jej rak to już koniec świata....a ja bym tak bardzo chciała, żeby przed radioterapią nabrała trochę siły psychicznej, trochę wiary, myślałam że dam rade jej pomóc, ale stała opieka, rozmowy i ułatwianie wszystkiego jak tylko się da nie dało efektów. Mama potrzebuje specjalisty, rozmów z psychologiem, takim dla ludzi, którzy usłyszeli tą swoją straszną diagnozę.
Jak pójdzie do lekarza z takim nastawieniem to żadne leczenie nie pomoże. Wydaje mi się, że to głęboka depresja, bo do mamy nie trafiają żadne logiczne, jasne argumenty, mówi, że po co jej leczenie, skoro rak jest złośliwy i ma nacieki i nieoperacyjny...i już.
Jeśli ktoś z Was ma jakiś pomysł gdzie mogę znaleźć pomoc psychologa w Warszawie to bardzo proszę o info. Będę wdzięczna. Trzymam kciuki za wszystkim forumowiczów. Pa
Witam wszystkich cieplutko,
u mojej mamy (68) wykryto nowotwór złośliwy szyjki macicy wykraczający poza macicę o wymiarach 5 na 5 na 4,8 cm :( ...to chyba spory. Do tego są nacieki i ginekolog od razu stwierdził, że to guz nieoperacyjny. Około 10 czerwca będą wyniki histop i ewentualnie radioterapia. Powiedzcie kobietki jak się czułyście po napromieniowaniu, co jest najgorsze, i czy to może tylko rozwścieczyć tego drania i coś pogorszyć? bardzo bym chciała żeby mama najpierw doszła trochę do siebie psychicznie bo od momentu diagnozy, szpitala i wyłonieniu tej cholernej nefrostomii jest kiepsko. Guz uciska na moczowody, blokuje odpływ moczu więc podłączono cewnik do nerki. Wiem, że ratowali życie, bo wystąpiła już totalna niewydolność nerek i początek mocznicy ale szkoda, że nie przewidzieli stanu psychicznego. Jesteśmy ze stolicy, czy wiecie gdzie mogę znaleźć jakąś pomoc psychologiczną dla mamy, bo w szpitalu nie pomogli nam ani trochę, nie doradzili, nie powiedzieli nic. Chcę ją trochę dźwignąć z tego doła by nabrała chęci do walki na czerwiec. Ściskam i życzę zdrowia.
czarownica44 i inni
,-bardzo dziękuję za pomoc i wasze cenne wskazówki, naprawdę się przydały.
Przenoszę się na dyskusję o raku szyjki macicy, bo u mamy zdiagnozowano właśnie to, może tam więcej się dowiem. Tu wpadłam z powodu założonej nefrostomii. Trzymam mocno kciuki za Was, pa.
czarownica44-
bardzo dziękuję, rozumiem, że osobiście nie pomożesz w tym temacie ale skoro chociaż odpisałaś,-to już coś:) od razu mi raźniej, bo na razie czuje się z tym wszystkim kompletnie sama. Mam nadzieje że jeszcze ktoś się odezwie.
Jutro obie z mamą nastawiłyśmy się na kąpiel i zmianę opatrunku, trzeba się wziąć z bykiem za rogi, bo boje się żeby naprawdę coś się nie przypałętało do tej blizny.
Jak ogarniemy kwestię nefrostomii to zacznę "dźwigać" mamę z tego wielkiego doła psychicznego o nazwie rak:(
Trzymam kciuki za wszystkich forumowiczów i życzę zdrowia.
Witam wszystkich,
jestem tu całkiem nowa, przeczytałam mnóstwo wypowiedzi i dalej jestem zielona. Pomóżcie. Chodzi o moja mamę (68), 1 maja wykonano nefrostomie jednostronną z powodu mega nowotworu uciskającego moczowód. O ile rozumiem całą drogę odprowadzenia drenu itd. to w szpitalu przy wypisie nie powiedzieli Nam kompletnie NIC na temat życia z nefrostomią, jak ją pielęgnować, jak myć mamę, czy zdjąć opatrunek przed prysznicem ( mama ma "kabelki", dren, a nie jelitko) . Część info już doczytałam, trochę podzwoniłam i na razie w ciężkich bólach udało mi się poprosić o pielęgniarkę stomijną z firmy Coloplast, ale nie wiem jeszcze kiedy do nas zajrzy. A opatrunek od momentu wszycia w szpitalu nadal nie był zmieniany, czyli 6 dni, nie chciałabym doprowadzić u mamy do jakiegoś zakażenia skóry. Cewnik jest do wymiany za 3 miesiące, to już wiem, ale mama się tak panicznie wszystkiego boi, że aż przykro mi na to patrzeć:( Wiem, że jej lęk wynika z niewiedzy, ale jak można nas było tak zbywać i nic nie powiedzieć?! szok. Powiedzcie jak mam umyć to miejsce, dodam, że nie mam jeszcze żadnych komfortowych rozwiązań typu : małe woreczki do zbiórki moczu doklejane do ciała etc., mamy tylko te duże o poj.2000ml. Resztę załatwiam jutro, nie wiem gdzie szukać pomocy, firmy od osprzętu służą rada przez telefon. Doradźcie coś. Ściskam mocno.