Ostatnie odpowiedzi na forum
Garcia, metoda zależy od tego, gdzie jest umiejscowiona przetoka, pomiedzy jakimi narzadami sie tworzy, wysoko, czy nisko.
Ja mialam przetoke okoloodbytnicza, operacja byla "z zewnatrz".
Jaka Ty masz?
garcia, przetoki się operuje.
Kucja, tak - sprawdziłam, są opisane "dolne partie płucne".
Zastanawiam się, jak to jest z przerzutami. Czy nowotwór przerzuca się na wszystko po kolei "idąc" z dołu do góry, czy może sobie ominąć kilka narządów i wyskoczyć np. dopiero w węzłach nadobojcza.
Stąd moje zaniepokojenie brakiem badań szyi i całych płuc, bo mój rak już tam był (ale się zmył). Nie wiem tego i mnie to niepokoi.
Zapytam o to onkologa, ale dopiero za 2 tygodnie. Może wy wiecie, jak to działa?
Izabela81 - w ogóle nie miałam rtg płuc. W 2016 miałam 3 razy TK klatki piersiowej (plus miednica, brzuch i szyja), raz sama miednica i brzuch ze wzgledu na pewne powiklania i raz badanie jelit z kontrastem pod rentgenem. I raz rtg klatki po założeniu portu. "Obfocona" jestem ze wszystkich stron. Nikt sie nie zastanawial nad szkodliwoscia promieniowania, wazniejsza byla diagnostyka - dobrze i mądrze przeprowadzona, wykluczyła pewne sprawy i uratowala mnie przed kolejną operacją.
Zapytalam onkologa, czy nie należy przystopować z tymi badaniami obrazowymi. Powiedział, że faktycznie trochę dużo i możemy zamiast co 3 miesiące, robić TK co 6. No nie wiem...
Czarownico, tylko tak dalej!
Ja obchodziłam w styczniu 47. urodziny. Bardzo radosne święto, bo w zeszłym roku myślałam, że nie dożyję tego dnia - a tu proszę! Jestem i to w całkiem dobrej formie.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Powiedzcie mi, proszę, jaki obszar badają Wam podczas kontrolnego badania TK po zakończeniu chemioterapii?
Wczoraj miałam pierwsze badanie kontrolne - miednica i brzuch. Teoretycznie ma to sens, ale wydawało mi się, że skoro przy diagnozie miałam przerzuty do płuc i węzłów chłonnych nadobojcza, sprawdzą też te partie. Chociaż z drugiej strony - skoro w badaniach między chemiami przerzuty zniknęły, w tej chwili CA125 wynosi 6 (!) może nie ma sensu zaglądać aż tak daleko?
Lupus, ja brałam w domu dexamethazon (2 x po 8 tabletek dzień przed wlewem) i ranigast.
Prxed wlewem taxolu i carboplatyny.
Już prawie koniec roku, pora na pdsumowanie. Zakończyłam leczenie. Zrezygnowałam z dziesiątego wlewu karboplatyny i taxolu, choć wcześniej musiałam o niego trochę powalczyć. Po 9. pomimo zastrzykow z czynnikow wzrostu miałam bardzo złe wyniki morfologii, nie mogłam otrzymać ostatniej chemii w terminie. Lekarka nawet zasugerowała, że może już bym sobie odpuściła, bo szpik najwyraźniej ma dosyć. Chociaż wyniki unormowały się po ponad tygodniu- zrezygnowałam z ostatniej chemii. Miałam jakieś złe przeczucia i postanowiłam posłuchać intuicji, która mówiła: stop! Wcześniej zrezygnowałam z avastinu, ze względu na paskudne skutki uboczne (raz skończyło się operacją, drugi raz cudem umknęlam spod noża - i to naprawdę był cud, bo nie miało prawa mi się samo zagoić, a jednak!).
Czy to byly dobre decyzje, to się dopiero okaże.
Na razie cieszę się, że jestem tu i teraz. Mam nawet urodzinowe plany na styczeń. Po diagnozie w lutym (IV stadium) nie było mi do śmiechu. Ale jeszcze nie teraz:)
Dziękuję Wam za pomoc i wszystkie dobre rady:)
Czytam Wasze wypowiedzi o zakończeniu leczenia, o tym, że nikt się po skończonym leczeniu nie cieszy, że następuje pustka, strach i opuszczenie. No serio?! Ja chyba jestem jakaś inna.
Czekam z utęsknieniem na ostatnią chemię - 16 grudnia - dziesiąty wlew taxolu i carboplatyny od marca. Zrezygnowałam z avastinu ze wzgledu na groźne dla mnie skutki uboczne (przyjęłam 6, albo 7, nie pamiętam teraz). Gdy już dojdę do siebie po chemii, poczuję się wolna, bez przymusu ciagłych badań, szpitali, operacji, chemii, kolejnych badań i grzebania mi w ciele. Chociaż na jakiś czas, ale mam nadzieję, że baaaaardzo długi.
Z pewnością nie będę tęsknić za oddziałem onkologicznym.
Pozdrawiam Was, dziewczyny!
Margareto, trudno mi w tej sytuacji to powiedzieć, bo żaden to powód do radości, ale... cieszę się, że nie tylko ja wpadłam na pomysł odstawienia Avastinu.
Trzymam kciuki za Twój szósty wlew - oby obyło się bez dodatkowych "atrakcji".
Mój onkolog mówił, że jeśli lek świetnie działa na raka, to równie mocno oddziałowuje na to, na co nie powinien. Czyli im lepszy, tym gorszy.
Aniasas - nie bój się, badanie ginekologiczne nie powinno boleć. Albo to mój ginekolog ma złote ręce i mnie rozpuścił;)
Samsara - no widzisz, a jednak przeziębienie!
Samsara, ja bym się nie martwiła. Sama wiesz, że wahania markera są normalne, bo może mama była na przykład przeziębiona. I to nie są duże różnice czy jakieś gwałtowne skoki. Poza tym cały czas marker jest w normie (gorna granica to chyba 35?).