Domatorka, rocznik 1967. Diagnoza: sierpień 2014, FIGO 4, radykalna operacja: październik, chemioterapia 3 cykle przed operacją, 3 cykle po - taxol plus carbo. Koniec leczenia 31.12.2014. Jak dotąd wszystko w porządku.
od 2015-03-28
ilość postów: 336
Domatorka, rocznik 1967. Diagnoza: sierpień 2014, FIGO 4, radykalna operacja: październik, chemioterapia 3 cykle przed operacją, 3 cykle po - taxol plus carbo. Koniec leczenia 31.12.2014. Jak dotąd wszystko w porządku.
Nie wiem czy dobrze się wyraziłam. Pacjentka operowana na ginekologii a nie na ginekologii onkologicznej często jest operowana jako ktoś bez nowotworu. Poza tym często dopiero po otwarciu jamy brzusznej okazuje się w pełni co i jak. Powodzenia :) Jak będzie trzeba zoperują ponownie. Najważniejsze teraz by chemia była skuteczna i miała jak najmniej skutków ubocznych. I oby histopat był jak najbardziej czysty :)
Mest1987, Twoja dziewczyna nie jest krewną chorej, poza tym grupa jest głównie dla chorych. Co do Twojej mamy... Niestety nie była operowana jako pacjentka onkologiczna. Tak wyszło, że nowotworu nie brano pod uwagę. Myślę, że jak pisała Nana po trzech chemiach będzie operowana ponownie i leczenie nabierze tempa. U mnie z powodu wysokiego markera i przerzutów od razu wychwycono raka, więc zastosowano schemat: 3 chemie na zmniejszenie zmian, operacja, 3 chemie. Poskutkowało. Od trzech lat i siedmiu prawie miesięcy bez wznowy. Uszy do góry :) Musi być dobrze :)
Mest1987, Twoja dziewczyna nie jest krewną chorej, poza tym grupa jest głównie dla chorych. Co do Twojej mamy... Niestety nie była operowana jako pacjentka onkologiczna. Tak wyszło, że nowotworu nie brano pod uwagę. Myślę, że jak pisała Nana po trzech chemiach będzie operowana ponownie i leczenie nabierze tempa. U mnie z powodu wysokiego markera i przerzutów od razu wychwycono raka, więc zastosowano schemat: 3 chemie na zmniejszenie zmian, operacja, 3 chemie. Poskutkowało. Od trzech lat i siedmiu prawie miesięcy bez wznowy. Uszy do góry :) Musi być dobrze :)
Mest1987, .nie zostaniesz przyjęty do grupy Syrenek przede wszystkim z powodu płci. To grupa dla kobiet. Nana podała Ci inne miejsca gdzie można szukać pomocy. Zdrówka dla mamy życzę :)
Nie będę przepraszać, że nie złożyłam komuś kondolencji. Od czterech lat choruję. Wiele tych śmierci było. Współczuję tym z którymi jestem w jakikolwiek sposób związana, o innych nie myślę bo bym zwariowała od tych wszystkich nieszczęść. Sama też nie oczekuję, że ktoś kogo w ogóle nie obchodzę pomyśli o mnie. Takie jest życie i tyle. Nana, jak po chemii?
Ania walczę o mamę. Nie wiem czy ściągną mamie płyn z opłucnej jeśli jest go mało. Nic nie wiem o tym, żeby robiono to na życzenie pacjenta, jeśli nie jest to naprawdę konieczne. Wszystko zależy od stanu chorej. Zawsze lepiej jeśli organizm sam da radę z resztkami płynu. Na to liczą lekarze. Przynajmniej tak bylo u nas w szpitalu. Co do dodatkowych wlewów, to spotkałam się z takimi przypadkami. Może lekarze u Twojej mamy też tak zdecydują, żeby do końca zwalczyć chorobę. To bardzo możliwe . Powodzenia Nana. Może akurat chemia coś zdziała i będzie miła niespodzianka od losu 🙂
Aniu, miałam płyn w opłucnej. Moja "przygoda" z rakiem się od tego zaczęła. Trafiłam do szpitala z podejrzeniem zapalenia płuc a okazało się co innego. Dużo było tego płynu. Nie powiem w centymetrach, jednak w wypisie ze szpitala napisano, że moje płuca miały tylko 12 cm powierzchni oddechowej, że ściągnięto ponad 4 litry wciąż narastającego płynu - część przy pomocy drenu, coś o linii pach i żebrach. Przewieziono mnie do szpitala onkologicznego, tam ściągnięto jeszcze litr i podano pierwszą chemię. W wypisie po pierwszej chemii napisano, żeby się stawić w szpitalu w razie trudności oddechowych. Myśleli, że płyn będzie przyrastał. Jednak tak się nie stało. U mnie w płynie były komórki nowotworowe ale marker wynosił prawie 7000, więc nic dziwnego. Twoja mama ma niski marker. Płyn w opłucnej czasem się utrzymuje ale niekoniecznie przyrasta. Mój zniknął w trakcie leczenia i już niedługo miną cztery lata jak nie wrócił. Ważne jest ćwiczenie oddechu. U mnie to było chodzenie po schodach. Co prawda siadałam co trzy schody ale pomogło. Można dmuchać balony. Trzeba te płuca uaktywnić po trochu po perturbacjach z płynem. Nie martw się na zapas. Płyn jeszcze może się wchłonąć. Najważniejsze, że nie przyrasta.
Przykro mi Midi90 😞 Nie mam pojęcia od czego to zależy. Jestem zaskoczona tą sytuacją.
Nieprawda, osoby wspierające chorą mamę czy siostrę na przykład też przyjmują . Nawet dzisiaj taka osoba dołączyła do grupy. Nie wiem co napisałaś w wiadomości, że adminka odrzuciła. Może trzeba wyraźnie zaznaczyć, że sama chora nie chce dołączyć do grupy a Tobie zależy aby jej pomóc. Nie wiem. Nie decyduję o przyjmowaniu do Syrenek.
Midi90, to zamknięta grupa Syrenki. Aktualnie 313 członkiń. Podaję tę liczbę, bo nie wiem czy nie ma wiecej grup o tej samej nazwie. Poszukaj na Fb i napisz prośbę o dołączenie.