lola18, Wygrał

od 2014-04-04

ilość postów: 41

Ostatnie odpowiedzi na forum

Rak jajnika

11 lat temu
Witam!
Mam 18 lat. Moja mama zachorowała na raka jajnika miesiąc temu. Nagłe bóle, powiększenie obwodu brzucha. Tata zawiózł ją do szpitala, zrobili jej usg całej jamy brzusznej, chirurg zobaczył, że z jajnikiem jest coś nie tak. Następnego dnia poszła do ginekologa - guz wielkości kurzego jaja na prawym jajniku (potem okazało się, że na drugim był takiej samej wielkości). Powiedział, że natychmiast trzeba operować. Tydzień później była już po radykalnej, oczywiście poszło wszystko: macica z przydatkami, sieć większa, węzły. Lekarz już po operacji powiedział, że to guz złośliwy i konieczna będzie chemia. Po 2 tygodniach był wynik histopatologiczny. W okolicach jajowodu były nacieki nowotworowe. W płynie z jamy otrzewnej też wykryto komórki nowotworowe. Węzły chłonne czyste. Stopień złośliwości IIIb. (Marker Ca - 125 przed operacją wynosił 102, więc wcale nie taki wysoki). Za tydzień zaczyna chemię (w sumie to wszyscy ją zaczynamy). 6x taxol i carboplatyna. Na początku psychicznie było bardzo kiepsko, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej. Od razu po wyjściu ze szpitala zaczęła sprzątać w domu. Ma taki temperament, że nie usiedzi ani chwili. Żartuje, śmieje się (tylko ciągle trzyma się z brzuch, bo ją szwy ciągną :)). W przyszłym tygodniu ścinamy włoski (peruka już kupiona) i zaczynamy WALKĘ Z GADEM. Wierzę, że nam się uda ją wygrać, bo już mnóstwo razy mi i mamie udało się wyjść z sytuacji określanych przez lekarzy "sytuacjami bez wyjścia". Ja nie traktuję raka jako wyroku, tylko jako chorobę przewlekłą, którą leczy się jak każde inne. WIem, że to zaawanosowany stopień choroby, ale nawet przez chwilę nie dopusczam do siebie myśli, że coś się nie uda. Wspieramy ją całą rodziną. Ma też wspaniałych przyjaciół, kórzy dzwonią dzień w dzień i wpadają w odwiedziny. Poza tym mama sama wie, że nie może się poddać, bo ma dwie córki (moja siostra ma 10 lat), którym jak to sama powiedziała "jest jeszcze potrzebna". Oczywiście ten miesiąc był dla mnie bardzo cięzki, to wszystko spadło na mnie jak grom z jasnego nieba, ale w najtrudniejszych momentach wchodziłam na to forum i czytałam o tym, jak pięknie walczycie i się nie poddajecie. Umocniłyście mnie w przekonaniu, że z tym paskudztwem da się żyć, walczyć i wygrywać. Trzymam za Was wszystkie kciuki! I pamiętajcie, że wiara jest najważniejsza!
Ściskam mocno i życzę miłego dnia (takie piękne dziś słoneczko :))