Ostatnie odpowiedzi na forum
Mama zaczęła w stadium IIIC.
W pierwszej linii chemii był taxol, ale uszkodził jej mocno końcówki nerwowe i dlatego teraz bierze ten Caelyx.
Witajcie Kochane! Mama właśnie zaczęła II linię chemii (wznowa po 2,5 roku). Dostaje Caelyx ( czrwona chemia) i karboplatynę. Bez przerwy ma nudności i wymioty, nic prawie nie je od piątku. Czy któraś z Was brała Caelyx i może mi powiedzieć po jakim czasie wymioty i nudności ustępują?
Pozdrawiam serdecznie.
Basik77 mama miała stopień G2.
U mamy radykalna była dwa lata temu. Oby jakoś dało wyciąć się te co większe zmiany. Jutro dowiemy się co i jak dalej.
Mama miała robioną tomografię dwa tygodnie temu (z powodu wzrostu markera) i lekarze onkolodzy ze szpitala, w którym była robiona TK powiedzieli, że jest jedna zmiana w krezce jelita do wycięcia i potem chemioterapia, ale wynik został zawieziony do przychodni, w której zawsze były robione tomografie w celu konsultacji i porównania z poprzednimi TK. I dzisiaj dostała wynik, w którym opisane są te zmiany w okolicach jelit i pisze, że to wznowa. Jutro jedzie już do swojego onkologa, u którego leczy się dwa lata. Powiedz mi Turczynko, gdzie miałaś te zmiany, które były teraz operowane?
Witajcie Kochane! Moja mama zachorowała na raka jajnika IIIC w marcu 2014 roku. Operacja radykalna, sześć wlewów chemii (taxol i carboplatyna). Chemię skończyła w lipcu 2014 roku i od tamtej pory był spokój, aż do teraz. W sumie do czerwca, bo wtedy marker urósł do 30, ale że tomografia nie wykazała nic niepokojącego zlecono badania kontrolne za 3 miesiące. Na początku września marker wynosił 52, potem spadł do 45, ale niestety tomografia (wynik z dzisiaj) wykazała kilka zmian mniejszych i większych w okolicach jelit, co oznacza że ten potwór powrócił. Nie mam siły już płakać! Miałam nadzieję, że ten koszmar sprzed dwóch lat już się nigdy nie powtórzy, a przynajmniej, że nie tak szybko. Błagam Was, powiedzcie, że to jeszcze nie oznacza końca i że jeszcze jest jakaś nadzieja na chociaż czasowe wyleczenie ;( ;( ;(
Witajcie!
Za chwilę wracamy z mamą do domku po ostatniej chemii. Wszystkie odbyła terminowo :) Strasznie się cieszę, że te 18 tygodni upłynęło tak szybko i dziękuję Wam za wsparcie w tym trudnym czasie, za porady i za to, że zawsze mogłam na Was liczyć <3
Wczoraj miała badane piersi i robione USG całej jamy brzusznej i wszystko jest ok. Marker wynosi 18 :)
Teraz już tylko kontrole. Mam nadzieję, że już wygrałyśmy, ale będziemy dalej walczyć, dbać o dietę, badać się i nigdy nie będziemy się poddawać! Pozdrawiam w ten piękny, słoneczny poranek <3
U nas po przejściach z zeszłego tygodnia już prawie nie ma śladu. Zrobili mamie w szpitalu badania, przepisali leki i już jest ok :)
Mam dla Was dobre wieści. Ostatnio dowiedziałam się, że jedna z moich dalszych sąsiadek miała 10 lat temu raka jajnika. przeszła przez operację, chemioterapię. Dwa lata temu miała wznowę. Rak zaczął się odnawiać przy szwach pooperacyjnych. Wyczyścili wszystko, podali chemię i po kobitce nie widać śladu choroby :)
Teściowa mojej sąsiadki z domu obok też wyszła z raka jajnika.
Przyjaciółka mojej Cioci 3 lata temu też zakończyła walkę, a miała odległe przerzuty.
I są to naprawdę, przypadki raka, a nie torbieli i innych zmian niezłośliwych.
Naprawdę da się wygrać, trzeba tylko myśleć pozytywnie, podjąć walkę i trafić na porządnych lekrzy, którzy czasem nawet mimo zaawansowanego stopnia choroby chcą ratować zdrowie i życie.
Chyba mój post jeszcze nie wyląduję na 400 stronie, ale niech ta wiadomość będzie pozytywnym przedsmakiem świętowania :)
Ściskam i życzę miłego wieczoru <3
Dziękuję za odpowiedzi. Jesteśmy w szpitalu, czekamy na lekarza. Też uważam, że trzeba zrobić badania, bo sami nie dojdziemy co się dzieje. A ja już nie mogłam patrzeć jak Ona się męczy i płacze z bólu dzień i noc. Lilcia, nie miała robionych badań moczu ani razu. Jery, miała robioną morfologię tydzień temu przed 5 chemią, wszystko było ok. Lena31, mama tak jak ty nie może patrzeć na jedzenie ani wodę. Po wszystkim jest jej słabo. Chce zwymiotować od tygodnia, a nie może. Trzymajcie kciuki, żeby wszystko było dobrze!!!
Boję się dziewczyny!
Mama jest tydzień po chemii i zawsze po takim czasie już wstawała na nogi, sprzątała i wszystko wracało do normy. Tym razem jest inaczej, potwornie boli ją brzuch i chce jej się wymiotować, ale nie jest w stanie. Płakała całą noc i mówiła, że ona nie da już rady i chyba to koniec. W końcu ją uspokoiłam, położyłam się z nią i na trochę usnęła. W dzień znowu miała straszny atak bólu i potem rozwolnienie. Była u niej lekarz rodzinna, dała jej jakieś leki na ból i spanie, ale powiedziała, że jak gorączka będzie rosnąć to trzeba jechać do szpitala. W tej chwili ma 37,6. Ratunku! Czy był ktoś w podobnej sytuacji?