Ostatnie odpowiedzi na forum
Gusia dzięki za odpowiedź. Tylko, że mi chodziło o puls powyżej 100, a nie markery :)
Marker był w normie już po operacji. Spadł 3 razy i przed chemią wynosił 34. Ale mnie strasznie ten puls martwi. Czasem dochodzi nawet do 130 :(
Czy miała może któraś z Was puls powyżej 100 po chemii? Boże, to już tydzień od pierwszego wlewu, a on nie chce spaść. Zaczynam się mocno martwić o mamę.
Bóle odeszły i ona chciałaby wstać z łóżka, a serducho uniemożliwia :(
Wesołych Świąt Kochane!
Niech Zmartwychwstały Chrystus obdarzy Was przede wszystkim łaską zdrowia i napełni Wasze serca spokojem i siłą do walki!
U nas marnie. To już 6 dzień po chemii, a mama jest całkowicie wypompowana. Bóle już przeszły, ale siły i apetytu wciąż brak. Mieliśmy jechać do rodziny (100 km), ale to chyba ona będzie musiała przyjechać do nas.
Gusia, moja mama ma ciśnienie identyczne jak Ty. Puls ok. 120. Wczoraj bolało ją wszystko, nawet oczy i zęby, wieczorem wymiotowała i jeszcze to serducho. Nockę jakoś przespała, dzisiaj wstała, zrobiła pranie, ogarnęła trochę dom (2 dni w łóżku to dla niej już za długo). Potem znowu walenie serca i koszmarny ból stóp. I cóż poradzić. Najgorsza jest dla mnie bezradność. Chcę jej jakoś pomóc, a się nie da. Trzymaj się Gusia! :*
Dzięki dziewczyny!
Tak jeszcze myślę, że to może sprawa taxolu, bo on się podobno rozkłada w wątrobie. A mamę właśnie bolało po prawej stronie najmocniej. Dzisiaj brzuch już mniej, ale wszystko inne daje o sobie znać: nawet oczy i zęby.
Kochane! Chemia zaczęła działać. Powiedzcie mi czy też miałyście bóle brzucha po chemii? Mama od rana dzisiaj leży i zwija się z bólu. Boli ją szczególnie w miejscach gdzie były guzy, czyli w miejscach po jajnikach. Kości też bolą, ale tylko trochę. Proszę o odpowiedź.
kucja15 - Dużo zdrówka, optymizmu i spełnienia tego marzenia!!! :)
1/6 cyklu chemioterapii już za mamą. Póki co nic się nie dzieje, ale to dopiero drugi dzień. Tylko niestety się mocno zestresowała wczoraj. Ma wszyty port do podawania chemii (z powodu słabych żył) i pani onkolog, która na pierwszej wizycie powiedziała, że umie go obsługiwać, nie była się w stanie w niego wkuć. Zaczęło mamę boleć, więc powiedzieli, że muszą podać w żyłę. Przyszła pielęgniarka i tak samo szybko jak przyszła to uciekła po pierwszej próbie wkucia (oczywiście nieudanej). Po 2,5h jakiś młody i kompetentny anestezjolog oddziału dziecięcego wkuł się bez problemu za pierwszym razem. I to jeszcze nie koniec. Chemia się skończyła, ale Pani pielęgniarka po odłączeniu zapomniała przepłukać port. Więc po wyjściu z jednego szpitala mama musiała pojechać do drugiego (tam gdzie pracuje lekarz, który wszywał port) na przepłukanie. I po co tyle stresu i nerwów?
Osobiście uważam, że port to bardzo dobra sprawa i znacznie zwiększa komfort podawania chemii. Przynajmniej żyły pozostają w dobrej kondycji.
Dzięki Barcelona za długą i pozytywną odpowiedż. Cieszę się, że czujesz się dobrze.
I zyczę Ci, żeby tak już zostało :)
Ucałuj swojego maluszka!
Witajcie!
Dzisiaj mama odebrała wyniki, które musiała zrobić przed chemią. Ca - 125 w 3 tygodnie po operacji spadł ze 102 do 34, niby już w normie, ale ciągle bardzo blisko tej wyższej granicy. Jednak taki spadek i tak cieszy. Pozostałe wyniki w normie z wyjątkiem płytek krwi, które mocno podskoczyły, ale wydaje mi się, że to sprawa ciężkiej operacji, która wyczerpuje organizm. W poniedziałek pierwsza chemia. Troszkę się boimy tych skutków ubocznych, ale może nie będzie tak źle :)
Mam pytanko: Czy zajadała może któraś z Was pestki moreli gorzkiej, zawierającej witaminę B17? I jeśli tak to czy przyniosło to jakiś efekt. Przyjaciółka mojej cioci twierdzi, że w dużej mierze właśnie dzięki nim się wyleczyła z raka jajnika. No i mama zaczęła wcinać te pestki. A lekrze twierdzą, że one i tak nic nie dają i mówią, że pomóc może tylko i wyłącznie chemioterapia.
Witaj Gusia! Trzymam za Ciebie kciuki! Będzie dobrze, musi być!!!