anitag79, Walczy

od 2015-01-05

ilość postów: 69

Ostatnie odpowiedzi na forum

Rak tarczycy

7 lat temu
Cześć i czołem! Ja już w domku po drugim jodzie diagnostycznym w Zgierzu. Wyniki super, choć za 3 lata mam się stawić na kolejną diagnozę - ale dam radę. Teraz na nowo trzeba wracać do żywych i cieszyć się każdym dniem. Duuuuuużo zdrowia i sił i cierpliwości Wam wszystkim życzę, co jakiś czas oczywiście będę zaglądać.

Rak tarczycy

7 lat temu
Witajcie, kochani! Ja od poniedziałku wizyta w Zgierz city - na drugi jod diagnostyczny. Podobno teraz pobyt trwa 4, a nie 5 dni jak podczas pierwszej diagnostyki. Koleżanka była ostatnio i następną wizytę wyznaczyli jej za 3 lata! Zobaczymy... Stresik mnie powoli dopada... Pozdrawiam Was serdecznie :D

Rak tarczycy

7 lat temu
karolaols - na moim ostatnim wypisie nie ma informacji, ile dni teraz będę w szpitalu - przy pierwszym jodzie diagnostycznym, po odstawianiu hormonu, w Zgierzu byłam przez 5 dni. Za drugim razem podobno tylko 4, ale zobaczymy. fasola1983 - a do szpitala faktycznie zadzwonię i będę miała pewność.

Rak tarczycy

7 lat temu
Massie8989, zastrzyku na pewno nie. Pewnie weteranom tej choroby już nie trzeba pisać na wypisie rzeczy oczywistych i mają sami z siebie wiedzieć co i jak. Pozdrawiam :D

Rak tarczycy

7 lat temu
Cześć Kochani, może głupie pytanie, ale wolę sie upewnić. Za 3 miesiące mam drugi jod diagnostyczny. Na ostatnim wypisie ze szpitala nie mam napisane, że miesiąc wcześniej mam odstawić hormon. Przed pierwszym diagnostycznym odstawiłam go oczywiście - taki zapis był po zakończeniu jodu leczniczego. Na mój chłopski rozum teraz też 30 dni muszę się obyć bez leku...buuuuu...

Rak tarczycy

7 lat temu
ami123 - do poczytania nt. Zgierza: Chcę podzielić się z odwiedzającymi moimi doświadczeniami po jodowaniu w Zgierzu - może komuś się przyda: 1. Na miejscu stawiłam się w czwartek przed 9.00 na czczo. Rozmowa z ordynatorem, jak wygląda przebieg leczenia, potem pobranie krwi (by wykluczyć m.in. ciążę) i zakwaterowanie w pokoju (są 2 lub 3-osobowe). W trójce byłam tylko z jedną dziewczyną. Na korytarzu czajnik i wspólna łazienka dla kilku pokoi. 2. Dwie godziny po obiedzie dostałam dawkę diagnostyczną jodu, po której też przez dwie godziny nie można jeść. Normalnie za to można spacerować po korytarzu, nie trzeba być zamkniętym w pokoju. Potem papierologia ze swoją panią doktor, kolacja i kąpiel. 3. Rano normalnie śniadanie, kąpiel + mycie głowy i czas na badania. Najpierw usg szyi, a potem na dole jakby poziom -1 i tam scyntygrafia tylko szyi. Około 15 minut leżałam nieruchomo na stole, a aparat nade mną robił swoje. Z wynikami zaraz wydrukowanymi do swojej pani doktor i czekanie. 4. Nadal piątek. Około 14.00 już po obiedzie (a posiłki rozdają o 8.00, 12.00 i 16.00) krótkie szkolenie co do pobytu w izolatce, musiałam zabrać wszystkie swoje rzeczy z dotychczasowego pokoju, to co zbędne zostawić pod kluczem w szafce na korytarzu (m.in. czystą piżamę i ręcznik na poniedziałek rano i cywilne ciuchy). 5. Izolatka jest na tym samym piętrze co wcześniejszy mój pokój. Są 2 pokoje 2-osobowe, wspólny korytarz z umywalką i czajnikiem i 1 wspólna duża łazienka z prysznicem. Ta część jest odseparowana od reszty. Jeszcze przed podaniem właściwej dawki jodu dostałam służbową piżamę i 2 małe ręczniki (ja miałam jeszcze swoje 2 stare, które bez żalu w poniedziałek zostawiłam), na nowo rozlokowałam się w pokoju. Do dyspozycji był telewizor (warto mieć już monety przy sobie), mogłam mieć telefon i tablet, książki, gazety, swoje kosmetyki i wszystko to zabrałam z powrotem do domu.Generalnie na przedmiotach martwych promieniowanie nie zostaje. Dostałam też tabletkę zapobiegającą wymiotom. 6. Przed 15.00 przyszła do nas pielęgniarka na szkolenie, jak połknąć jod (normalna kapsułka w niebieskim opakowaniu wielkości jak np. Ascorutical), potem doktor w "kosmicznym" ochraniaczu dał nam pojedynczo tabletkę z właściwą dawką jodu i od tego momentu już trzeba było być w izolatce (na żaden klucz nas nie zamykano;-)) 7. Kolację pan zostawiał nam na stoliku tuż za drzwiami na ten nasz izolatkowy korytarz i krzyczał "kolacja". Każda z nas wychodziła, by zabrać a potem odnieść talerz. Po tym jodzie też około 2 godzin nie wolno jeść ani pić bardzo dużo, kilka łyków w odstępach. Cała rzecz polega na tym, by tego jodu nie zwymiotować, bo całe leczenie na nic. Do kolacji znowu jest tabletka przeciw wymiotom. 8. Kolację zjadłam normalnie, na szczęście nic mi nie było. Znów prysznic + mycie włosów i spać. 9. Sobota - niedziela to samo. Rano i wieczorem gruntowne mycie od głowy do stóp, by jak najmniej promieniować przy wyjściu ze szpitala. Odpada więc smarowanie się balsamami, antyperspirantami i inne takie :D Dlatego zapach ciała przypominał takie słodko-metaliczne wonie, ale trudno... W sobotę spuchły mi ślinianki, niezbyt mocno, ale pomogło picie wody z cytryną i ssanie kwaśnych cukierków (wedle upodobań). W niedzielę już było ok. 10. Pielęgniarki nie zaglądają, nie budzą na badanie temperatury czy ciśnienia. Lekarz rano i wieczorem zagląda przez szparę w drzwiach i pyta, czy wszystko w porządku. Jak tak, to idzie dalej. 11. W poniedziałek rano można było wyjść na korytarz zabrać czyste rzeczy i znów po gruntownym myciu i wytarciu w ten swój odłożony ręcznik w czystej piżamie schodzi się na ten poziom -1, tym razem na scyntygrafię całego ciała. Pielęgniarki mówią, w jakiej kolejności to się odbywa. Znów leżymy nieruchomo na tym samym stole co w piątek, a maszyna przesuwa się nad nami. Ciekawostka: im ktoś jest wyższy, tym dłużej to trwa. Ja leżałam około 45 minut (mam 170 cm) :) Po chwili jest wydruk i znów do swojego lekarza na pięterko. 12. Po scyntygrafii okazało się, że ciało mam czyste, tzn. brak markerów nowotworowych i mogę wyjść do domku!!! Przebrałam się w swoje ciuchy i 3h(!) czekałam na wypis. Pielęgniarki zmierzyły moje promieniowanie takim małym urządzonkiem, wypisały zalecenia co do kwarantanny (u mnie akurat 10 dni, bo było ono małe). W zaleceniach ze szpitala mam podaną dawkę hormonu, dostałam na niego receptę i wskazanie na diagnozę w Zgierzu na sierpień tego roku. 13. Teraz już w domu śpię na piętrze a moi domownicy na parterze. Swoje rzeczy piorę osobno (wszystkie ciuchy, które miałam w szpitalu wyprałam 2 razy). Gotuję dla wszystkich razem, bo przecież każdy i tak je ze swojego talerza. Mam osobne ręczniki, toaletę spłukuję dwukrotnie, a deskę wycieram dodatkowo nawilżaną ściereczką W5 z Lidla :D Najtrudniej nie przytulać się z 10-letnią córką, ale jakoś dajemy radę.

Rak tarczycy

7 lat temu
Massie8989 i inne fantastyczne dusze :D Na pocieszenie dla wszystkich nowicjuszy na tym forum, ale nie tylko - u mnie za tydzień miną 2 lata od operacji po diagnozie - rak brodawkowaty. Wyniki mam świetne, czuję się dobrze, tak naprawdę codzienne życie niewiele się zmieniło od tego sprzed diagnozy. Jestem z siebie dumna, bo w tym roku Kasprowy Wierch był mój - mój, chorej na raka prawie 40-latki. Na szczycie prawie się popłakałam ze szczęścia, że dane było mi tego dokonać - wierzę, że przede mną jeszcze dużo takich magicznych chwil. I choćby dlatego warto myśleć pozytywnie, doceniać drobiazgi, uśmiechy najbliższych, każdy kolejny dzień... Z czystym sumieniem piszę to po 2 latach, bo wówczas wcale nie było mi do śmiechu - tak jak Wam teraz, ale taka kolej rzeczy i Wy również za pewien czas przyznacie mi rację, czego Wam z całego serducha życzę - GŁOWA DO GÓRY!

Rak tarczycy

7 lat temu
justin00 - po dużym jodzie też tak miałam - wszystko miało metaliczny posmak, jakbym się gwoździ najadła... 2-3 tygodnie i powinno być ok :D

Rak tarczycy

7 lat temu
doubleespresso Ja jestem pod opieką dr n. med. Małgorzaty Knapskiej-Kucharskiej (specjalista chorób wewnętrznych i medycyny nuklearnej, endokrynolog) - do niej trafiłam w zgierskim szpitalu na jod, teraz jeżdżę do niej prywatnie do Łodzi, ul. Bazarowa "Centra Medyczne MEDYCEUSZ". Tylko tyle mogę podpowiedzieć. :D

Rak tarczycy

7 lat temu
Aha, przełyka się normalnie, chyba że ktoś w ogóle nie może łykać tabletek, a znam takich ;)