Ostatnie odpowiedzi na forum
Earlgrey chyba z powodu wyjścia po 6 dniach pobytu w szpitalu do domu ogarnela mnie taka euforia i optymizm :) Załamki też miewam, to normalne przy takiej chorobie. Tożto słowo "rak" kojarzy się z najgorszym. Ale my podobno mamy najlepszego z możliwych ;) Tego się trzeba trzymać.
Strach nie ma problemu, jeśli jeszcze jakieś pytania Ci się nasuną to wal jak w dym :)
Mona12 jest cały pododdział "zamknięty". Zamknięty, bo nie wolno z niego wychodzić i paradować sobie po szpitalu tylko siedzi się na tym jednym pododdziale a dokładniej to w pokoju na który własnie mówimy izolatka, bo z niego też nie wolno sobie od tak wyjsc, tylko wtedy gdy np. idzie się na badanie :) Ale drzwi nie sa zamykane na klucz. Pokojnie nie są jakieś bardzo małe, są takie 1-osobowe i 2-osobowe. Te 2-osobowe na pewno są większe, jesli masz klaustrofobię to jak poprosisz o większy pokoj to myślę, że nie bedzie żadnego problemu. Okno można otworzyć, nie ma żadnych krat. Tzn ja probowalam tylko uchylic, nie otwieralam na oścież. Ale można mieć uchylone non stop. Balkonów chyba nie ma, no chyba, że są w tych pokojach 2-osobowych, bo 1-osobowe są po jednej stronie korytarza a 2-osobowe po drugiej stronie.
Co do jodu - najlepiej zdać się na lekarzy. Jak powiedzą, że nie trzeba w ogóle, albo wystarczy mały jod, to trzeba się cieszyć :) Duży jod to nic strasznego (pomijając stres przed połknięciem tabletki i scyntygrafią), to prawda, ale po co skoro nie trzeba :)
Ewela tak, kwarantannę mam 7 dni od dzieci i kobiet w ciąży. Niby mówili, że na dorosłych nie działamy negatywnie. Ale mężowi powiedziałam, że na ten tydzień jest dla mnie kobietą w ciąży :P
Patrzę jeszcze teraz na mój wypis i moje TG wynosi 0,04 a ATG 13. TSH tymi zastrzykami podnieśli mi do 183. Na szczęście tego nie czuć :P
Ewela12123 ja mam bardzo blisko do Gliwic, ok. 30 km. Bardzo bym chciała, żeby 14 marca było już czysto w tym przełyku. Nie daje mi spokoju jedna myśl. Ja generalnie mam taką dziwną przypadłość, że tabletki często mi się zatrzymują gdzieś w przełyku i po jodzie też miałam takie wrazenie jak już wróciłam do izolatki. Ale nie chce sobie robić nadzieji, że to przez takie coś mam skupienie jodu w przełyku.
Strach zgrzewka wody (6 x 1,5 litra) spokojnie do izolatki wystarczy, ja właśnie tyle miałam :) Więcej to chyba i tak nie da się wypić w niepełne 3 dni. Ja wypijałam po dwie butle dziennie + płyny które dawali do posiłków. Nie robiłam żadnych dodatkowych herbatek, ale jakby co to w pokojach jest czajnik i można sobie robić, więc jeśli lubisz herbaty to sobie zabierz pare torebek. Tak samo na oddziale normalnym - na korytarzu jest czajnik, można sobie robić herbaty, kawy itp. Tylko trzeba mieć swoje - torebki z herbatą, kawe, cukier, co się tam chce. Możesz sobie doliczyć na te dwa dni pobytu na normalnym oddziale jakąś butelkę wody, czy dwie, zależy ile pijesz :) Zużyłam jedną cytrynę w izolatce, wciskałam sobie ją albo do herbaty, albo do wody właśnie. Jeśli o czymś zapomnisz to w szpitalu w tym budynku jest bufet i można kupić i wody i cukierki i cukier i jedzienie które można zabrać do pokoju, nawet jabłko i kawałek ciasta, co dusza zapragnie :D Jest też bufet w budynku głównym i taki dość spory kiosk (można przejść z jednego budynku do drugiego nie wychodząc na zewnątrz więc jak najbardziej można spacerować). Miny ludzi w budynku głównym na widok spacerujących pacjentów w piżamkach rodem z więzienia - bezcenne :D Jedząc normalnie posiłki dawane przez CO nie chce sie za bardzo jeść czegoś więcej. Z dodatkowych rzeczy na cały pobyt w szpitalu zjadłam jabłko, dwa banany i opakowanie wafli ryżowych. A i pączka bo tak na mnie patrzył w bufecie :( Kilka cukierków i paczkę gum do żucia (ja miałam 10 szt, radzę wziąć większe opakowanie). Piżamy nie bierz, od razu mówią tym którzy idą na duży jod że nie wolno mieć swojej. Ja wzielam do samochodu i w samochodzie zostala. Z izolatki zabrałam tylko telefon, ładowarkę i okulary. Reszte miałam spakować do reklamówki i postawić koło kosza w łazience.
Nas na jod był pełny oddział. Chyba 12 osób. Ale ręki nie dam uciąć :P
Nie wiem czy tu któraś z Dziewczyn pisała dlaczego w Gliwicach w izolatce jest tylko jedna kapiel i to jeszcze ograniczona czasowo :D Taka ciekawostka - pacjentów w Gliwicach jest bardzo dużo, a woda po naszej kąpieli jest skażona i nie leci do ścieków tylko do specjalnych zbiorników. Jeśli każdy pacjent ZMN kąpał by się codziennie i ile mu się podoba, to nie mogliby przyjmować tylu pacjentów a i czas oczekiwania by się wydłużył.
Dziewczyny Kochane ja już w domu :) A więc relacji c.d.
W piątek rano przed śniadaniem pobranie krwi. Do obiadu jest się na normalnym oddziale. Do obiadu trzeba się też wykąpać. Po obiedzie idzie się na oddział zamknięty (ok. godz 13). O 14 zeszliśmy piętro niżej i tam każdy indywidualnie wchodził do pani technik która podawała jod (był w specjalnym pojemniku, przygotowany imiennie dla każdej osoby, pani otworzyła pojemnik, wcisnęła do środka taką twardą przeźroczystą rurkę i wskoczyła tam pomaranczowa tabletka z jodem, podała mi rurke i tą rurkę przechyliłam do buzi, zapicie wodą i do sali z powrotem). Przez 2 godziny nic nie można jeść ani pić. Radzę w tym czasie nie wchodzić również do łazienki, bo zapaszek może spowodować nudnosci :P Chociaż pogoda jest już ładna i okno było w łazience otwarte 24h/dobę więc ten zapaszek można było znieść, ja wzięłam odświeżacz i nie uzyłam go ani razu. Potem już normalnie można jeść i pić. Od razu zaznaczę, żeby nie zapomnieć, że o wiele lepsze od kwaśnych cukierków sa po prostu gumy do żucia. Ja pomimo tego, że prawie non stop ssałam cukierki rano w sobotę obudziłam się z bolącymi śliniankami za uszami :( Lekarz kazał rzuć gumy cały dzień i przeszło. Zresztą tych cukierków ma się dość po kilku sztukach, ja długo cukierka do buzi nie wezmę hehe :P No i generalnie siedzi się w tej izolatce, ogląda sie tv, pije sie wodę, rzuje gumy i wcina pyszne posiłki serwowane przez kucharki CO :P Lekarze w piątek i sobotę dość często przychodzili pytać czy wszystko ok, w niedzielę już mniej. Nikt nas nie unikał, nie chodzili koło nas w skafandrach :P Lekarz normalnie obmacał moje ślinianki rękami w rękawiczkach gumowych, pielęgniarki normalnie wnosiły jedzenie. Okres skończył mi się w dzień przejścia do izolatki więc nie kopnął mnie zaszczyt codziennej kąpieli. Kąpaliśmy się faktycznie tylko w niedziele wieczorem - rany co za stres to był. Tak się spięlam, że nie musiałam dzwonić sznureczkiem o kolejna porcję wody :D Dziś rano przed śniadaniem przyszedł kolejny technik, zmierzył promieniowanie - miałam 6, na 20 możliwych. W izolatce wypiłam prawie 6 butelek wody 1,5 litrowych z cytryną. A w ogóle to byłam sama w izolatce :( Dzieliłam łazienkę ze starszym panem, on miał aż 38 promieniowania, za mało pił najwyraźniej no i dziś do domu nie wyszedł. Potem zaraz wołali na pobranie krwi, a potem od razu na scyntygrafię szyi piętro niżej (tam gdzie podawali jod) i potem od razu na scyntygrafię całego ciała kolejne piętro niżej. Niestety nikt nic nie mówi do nas o wynikach czy czymkolwiek. Wróciłam do sali na śniadanko, niektórzy szli po śniadaniu, ale ja akurat byłam pierwsza. O 12 zadzwoniła pielęgniarka, że mam iść do lekarza prowadzącego pod gabinet. Troche sie zestresowalam bo nie powiedziala, że po wypis, a mówili, że wypisy od 14 :( Ale w gruncie rzeczy chodziło o wypis. Przerzutów u mnie nie było, resztka węzłów czysta. Jedynie co, to jod zgromadził mi się w przełyku i 14 marca jadę na ponowną scyntygrafię i w razie konieczności tomografię komputerową :( No ale trudno. Póki co nie wiedzą co to jest, lekarz obstawia, że przypadkowo się tam jod zebrał. No i do domu :) Mąz był biedny tak zestresowany, że miał przyjechać o 14 a był już o 12, więc akurat od razu zabrał mnie do domu :)
Strach jeśli masz jakieś pytania jeszcze odnośnie izolatki czy czegokolwiek to pytaj :)
Mąż przywiózł mi laptopa, żebym mogła do Was napisać :D
Strach idzie sie od razu do drugiego budynku (taki z ciemnej cegły). Dokładnej drogi niestety nie opiszę, bo moja orientacja w terenie jest bardzo, bardzo marna. Ale generalnie jak się wchodzi to idzie się w prawo do samego końca. Rejestracja jest na parterze. Więc najpierw rejestracja i wypełnienie paru papierów. Potem czeka się na wizytę u lekarza (zaraz koło rejestracji). Idzie sprawnie, bo przyjmuje aż 3 lekarzy. Potem badanie krwi piętro wyżej. Potem na -1 do szatni, tam już dają szpitalną piżamkę i szlafrok i można zostawić swoje rzeczy ktorych nie chce sie wziąć na oddział. Od razu przebieramy się tam też w tą piżamkę. Nam powiedziała, że nie możemy mieć swoich. Za to te osoby które przyjęli tylko na mały jod mogą chodzić po oddziale w swoich piżamkach. Potem znowu na parter bo od 12 do 13 robią USG szyi. O 13 poszliśmy już na oddział. Ja jestem na 2 piętrze, na 1 piętrze brakło miejsc. Ale to bez znaczenia. Nie ma w ten pierwszy dzień obiadu. Dostaje się dopiero kolację, ale można iść spokojnie do bufetu na parterze. Po kolacji pierwszy zastrzyk w tyłek - nie boli :P Co jest ważne, a co mnie zaskoczyło - w ogóle nie odstawiamy hormonów, dają nam zastrzyki, a my dalej bierzemy Letrox/Euthyrox tak jak brałyśmy. Myślałam, że na czas zastrzyków i izolatki się je odstawia a tu takie zaskoczenie :P Dzis rano po śniadaniu był obchód, leżę w sali z dwoma babeczkami i do każdej z nas przyszedł inny lekarz, ale ten sam co przyjmował nas wczoraj. Mnie powiedział, że wyniki mam dobre, więc mogę się iść dalej leczyć, niestety moje dwie sąsiadki poszły właśnie na biopsję bo coś tam na wczorajszym USG budziło wątpliwości lekarzy. Wczoraj po kolacji mieliśmy też pogadankę z pielęgniarką o jodzie, izolatce i kwarantannie w domu. Dziś po obiedzie był drugi zastrzyk. No i ja mam już "wolne" więc mąż przyjechał i siedzimy w bufecie :P
Strach co do tego podawania jodu to podają go kilka razy w tygodniu. Ile dokładnie to nie wiem, ciężko to zliczyć, minimum 2 razy, ale jest tak, że jak jedni wychodzą z izolatki to zaraz idą do niej drudzy i tak samo na oddział, my idziemy do izolatki i już znowu na oddział przychodzą kolejne osoby.
Jedzenie jest oczywiście okropne. Dziś się śmiałyśmy, że zupę to chyba zrobili z wywaru ze szmaty...
Resztę opiszę po izolatce :)
Zetka oby to nie było to. Mocno trzymam kciuki.
Ewela ja spakowała 3 butelki po 1,5L. Chyba spakuje jeszcze jedną w takim razie. Cukierki mam, do tego kwaśne żelki, gumy do żucia, cytrynę i limonkę. Tak mnie mąż zaopatrzył :D
Zgrzewki wody? :D
Ja mieszkam tylko z mężem i kotem. Dzieci nie mamy, o raku dowiedziałam się niecały miesiąc po ślubie. Mamy tylko 2 pokoje, więc ja będę w jednym a mąż w drugim. Mam nadzieje, że to wystarczy.