Ostatnie odpowiedzi na forum
Sawusia.Przetoczenie krwi, to nic strasznego. Po prostu nie ma leku, który mógłby zastąpić niskie wartości krwi. Tylko wzmocni organizm męża,a przecież o to chodzi. Teraz w domu, pod twoją troskliwa opieką dojdzie do siebie po chemii. Życzę Wam tego i uważnie będę czytać twoje wpisy. U nas od wtorku zacznie się leczenie, ale jakie, to jedna wielka niewiadomą.
Witam. Czytam cały czas forum, mam rozdygotane emocje, od chwil optymizmu do skrajnej rozpaczy. Im bliżej do momentu kiedy znajdziemy się w szpitalu, tym gorzej. :(Już żadnej decyzji nie jestem pewna. Mam wrażenie, że wariuje. Cały czas gonitwa myśli i paralizujacy strach. I to jedno pytanie... dlaczego? Mąż nie podejmuje żadnej rozmowy o chorobie, ale widzę, że nie jest dobrze, jest spiety i po ludzku, smutny. To silny i witalny człowiek, który jest prawdziwą głową całej rodziny. Jego optymizm zawsze dawał mi wiarę, że cokolwiek się wydarzy, damy sobie radę. Teraz jest inaczej, widzę, że się boi przyszłości. Resztkami sił udaje,że jest ok,ale jesteśmy małżeństwem 36 lat i nigdy go takiego nie widziałam.Jakie to wszystko trudne, jak przez to przejść?
Witam. Hmm... Mam dokładnie tak jak Wy.Te same odczucia. Jedziemy na tym samym wozie,nie dajmy się przewrócić. Musimy być teraz wsparciem dla naszych mężczyzn, trzymajmy się tego.
. :D
Kazik, myślę, że w sklepie medycznym albo drogą internetową znajdziesz prześcieradła i podkłady podgumowane. Są też podklady jednorazowe z materiału takiego jak pampersy.
Justyna, możesz napisać w jakim wieku jest twój mąż?, mój ma 57 lat, jest silnym facetem, 5 lat temu miał zawał serca, a po tygodniu już był w pracy. Na moje blagania, żeby został jeszcze trochę w domu, odpowiadał,że zyje i nie da się wbić w fotel i kapcie. Myślę, że i teraz, nie da się chorobie. Ten typ, tak ma
:D
Kazik, ja też się bardzo cieszę, że trafiłam na to forum, czuję tu życzliwość, zrozumienie i ogromne wsparcie. Nikt lepiej nie przybliży tej walki, niż osoby które ją przeszły. Znajomi chyba się wystraszyli, bo oprócz zdawkowego "co tam?", szybko unikają wzroku i dalszej rozmowy. A ja nie potrzebuję współczucia, tylko świadomości, że nie jestem sama z tym problemem. To znajduję tutaj.
Dzięki Dziewczyny <3Wasze wsparcie daje mi otuchy. Mój mąż to pracoholik, prowadzi swoją firmę i jej poświęca większość czasu. Myślę, że ta praca, nie pozwala mu teraz rozmyślać o chorobie, chce jak najlepiej przygotować firmę i pracowników do swojej nieobecności. Pracuje na pełnych obrotach, jakby nie był chory i nic mu nie dolegalo. Może to i lepiej,od martwienia ma mnie. Jak czasem mawia, jestem w tym mistrzynią. Mam nadzieje, że wszystko się ułoży , damy radę!
Dziękuję za wsparcie <3Z tego wynika, że tak źle i tak niedobrze. Staram się jakoś trzymać , ale to bardzo trudne. Zawsze to mąż był moją ostoją i wsparciem. Starał się odsunąć wszelkie problemy , żebym mogła mieć spokój, bo wie, że jestem słaba psychicznie. Teraz też, martwi się bardziej o mnie i rodzinę , niż tym co go czeka. Tematu choroby nie porusza, kiedy ja zaczynam, ucina krótko,że od tego są lekarze i co ma być to będzie.
Witam <3Agnieszko,myślę, że masz rację, że o przebiegu operacji, decyzja zapada po otwarciu i ustaleniu stanu faktycznego. Czytałam formularz zgody na zabieg,tam dokładnie jest to wyjaśnione. Czyli, wszystko się okaże w trakcie,zostaje tylko czekać i mieć nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Trochę się obawiam tuszy męża, waży ok. 120kg, a do zabiegu nie jest w stanie zrzucić tej nadwagi. Jakoś to będzie, pewnie nie on pierwszy z taką wagą będzie operowany. Wiem, że to trochę komplikuje gojenie ran i sam zabieg, ale nic już na to się nie poradzi. Nie ma czasu na odchudzanie,rak nacieka, więc decyzja musi być szybka. Echhh, cała jestem jednym, wielkim strachem, zeszczuplalam 5kg w ciągu tego miesiąca, a mąż ani ciut. A powinno być odwrotnie, trudno.
.
To czekanie jest okropne, nie mogę się na niczym innym skupić. Wiem,że muszę to przetrwać, ale jest coraz gorzej. Totalna panika. Wczoraj byliśmy z mężem u urologa, który robił TURT-a, pozbawił nas złudzeń , tylko radykalna operacja może pomóc w walce z tym gadam.Nie wiem na co liczyłam, chyba na cud, ale życie to nie bajka, rzeczywistość jest inna. Muszę się pozbierać, chociaż nie wiem jak? To trudny czas dla nas, ale przecież po najgorszej burzy, wstaje słońce, prawda?