Ostatnie odpowiedzi na forum
Aniu, a może mąż skorzysta z wizyty u proktologa? Urolodzy zrobili swoje, może specjalista w tym zakresie zaproponuje swoje leczenie?
Agnieszko, trzymam mocno kciuki!
Przeżywałam tą samą sytuację 7 listopada, czas kiedy mąż był na zabiegu spędziłam w szpitalnej kaplicy. Niestety, u nas operacja się nie skończyła pomyślne, jednak uratowanie zostały nerki i została perspektywa dalszego leczenia chemią i radioterapia.
Zaawansowanie choroby męża było większe, niż można by się spodziewać.
Czytając forum doszłam do wniosku, że jesteśmy jednym z nielicznych przypadków, kiedy tak potoczyły się sprawy.
Dlatego, myślę, że u Was operacja przebiegnie planowo i z dobrym efektem. Życzę Ci tego szczerze <3
Mój powrót do pracy chyba najbardziej ucieszył męża, twierdził,, że nie męczy go tak jego choroba, jak moja nadopiekunczosc.
Ale wdzięcznosc... :-P
Aniu, mąż już w domu?
Leki podane w szpitalu pomogły?
Nie zalamuj się, jeszcze trochę i mąż zacznie chemię, naciek się cofnie i nie będzie taki bolesny.
Trzymaj się, chociaż wiem jakie to trudne. <3
Witam <3
Aniu, po prawie pięciu miesiącach wróciłam w końcu do pracy. To było mi potrzebne, muszę wrócić do "życia", nie mogę skupiać się jedynie na chorobie męża, bo w końcu wyląduje w psychiatryku z ciężką depresją.
Moja mama przeszła też bakteryjne zapalenie jelit, z którego nie może się pozbierać...
to pogorszylo i tak mój kiepski nastrój.
Mam teraz więcej zajęć i mniej czasu na rozmyślania, więc może to i lepiej.
Mąż ma się już dobrze, temperatura spadła, cały czas dojeżdża na radioterapie. Ale widzę, że jest osłabiony i ma gorszy apetyt. Jednak nie da sobie przetłumaczyć, że dojazy i praca to za duże obciążenie przy takiej chorobie i radioterapii jednocześnie.
Trudno, nie zmienię jego toku myślenia... :-(
Aniu,przyznam szczerze, że" przestraszyłam" się Twoich ostatnich wpisów... wiem co to za choroba, znam rokowanie, ale cały czas wierzę, że leczenie przed nami...
Na forum (rak odbytu) mocno kibicuję Anuszce, dziewczynie której diagnozę postawiono kiedy była w ciąży. Jest po operacji, powikłaniach, ale jak dzielnie walczy... niesamowite.
Pisała,że zakwalifikował ją do leczenia (kiedy inni lekarze nie dawali szans) dr Szalus, w Warszawie. Trochę o tym poczytałam, nie znam innych opinii, ale może to jakaś nadzieja?
Może Morpheus wie coś więcej?
Aniu, jakoś przestałam liczyć... na sprawiedliwość losu.Pytanie "dlaczego?" też zostanie bez odpowiedzi. Widocznie tak musi być i tyle.
Mąż dzisiaj zagoraczkowal, miał 37,8,po lekach spadła do 37,3. Ma na przemian uczucie zimna i gorąca, lekki katar. Mocz spływa czysty i w normalnych ilościach.
Ja oczywiście cała spanikowana, najbardziej boję się, że to jakiś odczyn po radioterapii.
Mąż ma jutro zapytać lekarza czy nie przeszkadza to w naświetlaniu, ale chce jechać sam, więc nie jestem pewna czy to zrobi.
Dziwny z niego człowiek, chce udowodnić sobie i całemu światu, że da radę, że choroba go nie ogranicza i tak w ogóle, to ja bez potrzeby panikuje.
Nie jest zainteresowany skutkami ubocznymi radio, bo lekarz prowadzący powiedział, że mogą być ewentualne zaparcia lub biegunki, a o temperaturze nic nie wspominał.
Nie mam już siły do niego :-(
Agnieszko, myślę, że hospicjum domowe to dobra opcja. Lekarz i pielęgniarka do dyspozycji całą dobę w razie potrzeby. No i kontakt z pielęgniarką stomijna bardzo się przyda.
Mąż miał operację w Lublinie, to 150 km od nas, trochę duża odległość, ale po operacji był tylko raz na badaniu kontrolnym i dwa razy na wymianie cewniczkow. Można przeżyć... W razie potrzeby i tak w grę wchodzi najbliższy szpital, pogotowie z pewnością tam kieruje pacjentów.
Enni, zapomniałam, że mama miała usuwane węzły chłonne, stąd ten wyciek chlonki. Stopniowo będzie coraz mniejszy i mniej uciążliwy.
Mój mąż miał w pierwszym wyniku h-p LG,po operacji nie było określenia G, ale naciek wskazuje raczej na wysoką złośliwość. :-(
Gaju, pewnie, że powikłania to nic dobrego, ale fakt życia bez raka -bezcenny. :-)
Mam nadzieję, trzymam kciuki. Będzie dobrze :-)
Enni, losy męża Ani i mojego męża przeplatają się ze sobą. Od początku naszej bytnosci na forum (czyli ód września) wspieramy się wzajemnie, bo leczenie naszych mężów, też odbiega od przypadków innych osób.
Ania to dzielna kobieta, czasem zastanawiam się jak daje radę ogarnąć to wszystko, chorobę męża, opiekę nad dziećmi, pracę w gospodarce.
Tak bardzo bym chciała, żeby leczenie naszych bliskich zatrzymało chorobę i pozwoliło się cieszyć wspólnym życiem.
Bardzo bym chciała.. I mocno w to wierzę!
Aniu, nie mogę przestać myśleć co u Was.
Przyznam, że podlamala mnie wasza sytuacja, jednak radioterapia to też obciążające leczenie.Po przeżyciach męża w trakcie chemii, kiedy parametry leciały w dół, a mąż opadł z sił, myślałam, że najgorsze za nim.
Ale w tej chorobie, nic nie jest proste..
Pozdrawiam serdecznie <3
Aniu, z tą aspiryna to raczej ostrożnie. Mąż ma podrazniony przewód pokarmowy, więc lepiej zapytać lekarza.
Natomiast podczas chemioterapii, to raczej nie jest wskazana,rozrzedza krew, a cytostatyki obniżają znacznie poziom płytek. Ale dopytaj...
Enni, u mąża po powrocie ze szpitala (8doba) rozeszła się rana, ale to ze względu na (moim zdaniem) zbyt wczesne usunięcie szwów. Chirurg w szpitalu zaopatrzyl ranę i potem sciagalismy szwy partiami, ładnie się wygoila po jakimś czasie.
Czasem zbyt "gęste" szwy utrudniają gojenie lub ewentualny wyplyw płynu surowiczego, myślę,, że teraz rana zacznie ziarninowac i będzie dobrze.
.
Aniu, radziłbym Ci wcześniej iść do onkologa, może zdecydować o wcześniejszym włączeniu chemii, a przynajmniej ustali termin i plan leczenia.
Mąż brał Cisplatyne +Gemzar, to "stare" cytostatyki, ale są przeważnie lekami pierwszego rzutu w tym rodzaju raka.
Aniu, trzeci worek to ostatecznosc, mocz +stolec to niezbyt dobre owarzystwo, zagrożenie infekcji b.duze i może dlatego nie chcą usuwać nacieku z odbytu.
Wzmacniaj teraz męża przed chemią, kondycja i dobre parametry krwi są teraz najważniejsze.
Może chemia spowoduje częściowe cofnięcie nacieku i mąż wróci do radioterapii.
Sierotko, Ania ma rację. Krew w moczu to sygnał żeby zrobić dokładne badania. Być może to silny stan zapalny, ale niech absolutnie tego nie lekceważy.
Dużo osób z naszego forum miesiącami (a nawet latami) leczono na zapalenie pęcherza, a potem okazywało się, że to zaawansowany rak pęcherza.