Rak tarczycy
Mam 36 lat. Problemy z moją tarczycą zaczęły się w wieku ok. 12 lat kiedy to, miał miejsce wybuch w Czarnobylu.
Natomiast rok temu zdiagnozowano u mnie raka tarczycy. Wyszło całkiem przypadkowo. Po urodzeniu drugiego dziecka postanowiłam zrobić porządek z moją tarczycą tylko dlatego, ze moja szyja była gruba. Wyniki TSH miałam w normie, FT3 i FT4 także. Był też guz, ten złośliwy guz. Na moje szczęście miał 6 mm. Jestem po wycięciu całej tarczycy i po jodzie radioaktywnym. Nie mam komórek rakowych. Na życie patrze inaczej, dostrzegam to - czego nie widziałam wcześniej.
-
inezka
Trzeba trzymać kciuki, żeby jak najszybciej ruszył program kliniczny. :)))
-
Witam wszystkich po przerwie, mam pytanko, czy te hormony trzeba koniecznie odstawiać przed scyntygrafią. Słyszałam, ze można wziąć jakieś zastrzyki i już. Piszecie, że po odstawieniu źle się czułyście. Ja pracuję w przedszkolu, więc dobre samopoczucie i siły witalne są mi do pracy potrzebne. Pozdrawiam wszystkich na forum i zdrowia życzę.
-
Ania
Jak Ci można pomóc?
Ona
Jak się mają statystyki przeżywalności 10ciu lat do faktów? Te 75% plus to ile muszę czekać niestety spędza sen z powiek. Jeszcze 3 tygodnie czekania, potem czekanie na USG a rak się mnoży i na bank będą przerzuty, nie rozumiem leczenia w tym kraju , to jakaś kpina.
Znacie kogoś kto żył dłużej niż 5 albo 10 lat?
-
denim
kochana nawet nie wiesz ile razy ja myslalam tak samo :) ze ktos cos tam mial ze dal rade to i ja dam :) to normalne ze porownywalysmy sie do tych osob ktore sa juz zdrowe :) najwazniejsze ze takie cos pomoglo :) :) :)
-
inezka
dzieki za mile slowa :)
ale odrazu musze Cie ochrzanic !! :) jakiego gorszego dziada Ty masz !! rak brodawkowaty i pecherzykowaty to praktycznie to samo (dwa najlepsze raki leczy sie je tak samo i rokowania te same) gorszy rak tarczycy to rdzeniasty i nastepne po nim - je leczy sie juz inaczej - ale tez mozna to wyleczyc :)
ja mialam raka pecherzykowatego ktory byl odmiana brodawkowatego (czyli byl taki jak brodawkowaty jak zapytalam lekarza jaka jest roznica pomiedzy brod. a pecherz. to powiedziala tylko bez zastanowienia ze to praktycznie to samo - jestem 3 lata po leczeniu i mam mniej niz pol % szansy na nawrot choroby - lekarz powiedziala ze po 5 latach ten procent bedzie jeszcze mniejszy :) wiec nie chce slyszec ze masz tego gorszego raka :)
co do leczenia wcale nie musi tyle trwac wszystko zalezy od szpitala - ja pozbylam sie raka w ciagu 3 miesiecy :) w lipcu mialam diagnose - sierpien operacja - wrzesien jod i po sprawie :)
-
denim
GRATULUJĘ!!
Ja rok temu przed jodem miałam TSH >100. :))))
-
denim
Kuracja miesięczna to koszt 18 tys. zł.
Ja liczę na to, że wkrótce ruszy w W-wie program kliniczny z innym lekiem, nowszym i silniejszym. To jest teraz jedyna szansa dla mnie. Dlatego też przeniosłam się do Warszawy z leczeniem. Mam nadzieję, że od nowego roku coś się zacznie dziać. Jestem dobrej myśli.
A co do leku, to Min. Zdrowia pomogło mi połowicznie. Zgodzili się na import docelowy (c było pewne), a nie zgodzili się na refundację. No cóż, tyle się naoglądałam w tv podobnych spraw, że nie spodziewałam się czegoś innego.
Być może powinnam się odwołać, ale sensu w tym nie widzę. Bo zanim mi znowu odpowiedzą, to ta decyzja w sprawie importu straci ważność, a poza tym nie wierzę w sukces w tym przypadku. ;))
A w ogóle to dzięki za to co napisałaś... Wzruszyłam się...
-
aniaw12
Hej, to działajmy inaczej. Jak można Ci ten lek załatwić? Gdzie trzeba "uderzać", ile pieniędzy uzbierać?
Państwo przeznacza na ratowanie życia konkretnego człowieka, konkretną sumę. I nie wyjdzie poza nią. Takie są fakty.
Ale jesteśmy jeszcze my, inni ludzie, którzy Ci pomogą i to nie jest czcze gadanie.
-
denim
Nie musisz dziękować. :))
A ja dziś dostałam odpowiedź z Ministerstwa Zdrowia w sprawie refundacji mojego leku. Jest taka jakiej się spodziewałam. Odmawiają refundacji. A niby Państwo ma nam zapewnić dostęp do leczenia... Brak słów...
-
aniaw12, ona26
Jeszcze raz dzięki za gratulacje i dobre słowa. Nie wiem czy wiecie, ale to też dzięki Wam, osobom z tego forum, szybciej pokonałam dziadygę vel rakosława. Przez ten rok, byłyście dla mnie i źródłem wiedzy i wsparciem, aż wstyd, że czasami pomyslałam: aha, ona też tak ma i dała radę....Wiecie o czym mówię.....
Inezka
Widzę, że Ci ciężko i nie będę pisac truizmów w stylu: dasz radę. Trochę wspominałam jak bardzo mi było ciężko na początku choroby. Myślę, że najlepszy sposób, to utrzymywać kontakt z lekarzem, lekarzami, konsultować się i działać pod ich kierunkiem, a wyjdziesz na prostą. Co do tycia....Dla mnie kolejny powód do wstydu to ta myśl z tyłu głowy, która się pojawiła: no tak, jak już mam raka, to takiego od którego jeszcze utyję (odstawienie hormonów itp.itd.) A potem w mgnieniu oka się opamiętałam, bo te kilka kg, które przybyło można zrzucić w swoim czasie, to trochę taka gwarancja, że będe żyć długo i szczęśliwie.....bo to TYLKO taki rak.......