Rak pęcherza moczowego

14 lat temu
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno. Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
11998 odpowiedzi:
  • Heńku super wiadomości, cieszę się razem z Tobą. 

    A my po. Zabrali męża wczoraj o 8 z oddziału o 14 był spowrotem. Pierwsze pytanie jakie zadał to gdzie jest i czy ma jeden worek? Bardzo się stresował żeby nie było dwóch. Powiem Wam, że moment kiedy siostry go zabierały był straszny, jego w takim strachu widziałam pierwszy raz w życiu. Ja mam niedaleko do szpitala i pojechałam do domu do córci bo tam chyba bym na zawał zeszła. Wróciłam o 13 i jeszcze czekałam. Jak Go położyli na sali intensywnej opieki to za chwilę zaczął mi strasznie jęczęć, że ma taki ból pleców, że nie da rady leżeć, a siostry już zapinały całą przeciwbólówkę. Cały czas tylko mnie prosił "zrób coś" ale podobno dostał już wszystko co można podać na taki moment. Za jakąś godzinę mówił, że już to nie plecy tylko zaczyna odczuwać brzuch. Okropne to było, patrzeć na taki ból i nic nie można z tym zrobić. Potem chyba coś zaczęło działać i po jakiś dwóch godzinach zaczął oczy przymykać. Ale ta ilość kabli i cewników jest przerażająca i ta wszechobecna krew. Cały czas sobie powtarzam, że to ogarniemy, że damy radę  ale w aucie jak jadę to ryczę całą drogę. 

    Przyszedł do nas lekarz, który operował (Jacku Pan doktor Sz.) i powiedział, że operacja przebiegła zgodnie z planem, chociaż dodatkowo wyciął mu jeszcze wyrostek robaczkowy bo był już podobno zapalny. Aż mnie zmroziło jak to usłyszałam, co by było gdyby pękł parę dni wcześniej. Mąż nie skarżył się na żadne dolegliwości z tym związane. Pan doktor powiedział, że na jego oko węzły chłonne nie były powiększone, ale oczywiście najważniejszy jest histopat z tego i pozostałych narządów. 

    Dziś jak przyjechałam rano to był już w pełni świadomy, ale twierdzi, że ból jest nie do opisania. Przyszedł też już rehabilitant i jakieś ruchy rękami i nogami zaczęli robić. Jutro powiedział, ze będzie podejmował próby wstania, na co mój mąż, że chyba sam sobie będzie wstawał. Wyniki z morfologii podobno ma ok, krew też była zamówiona na blok ale  nie trzeba było toczyć. 

    Martwię się bardzo czy On to psychicznie udźwignie bo dzisiaj popołudniu tak trochę mi odpływał, zawieszał się w jednym punkcie, o czymś myślał, wspominał nasze trudne przeżycia i że jedni piją, śpią byle gdzie i nic im nie ma. Zobaczę co będzie jutro. 

    Dziękuję Wam wszystkim za trzymanie kciuków i pozytywne myśli. 

    Ada a jak u Was?

  • Tośka,super wiadomość,bardzo,bardzo się cieszę..Najgorsze za Wami.Jeszcze kilka dni i mąż będzie w domu.

    Ado,jak tam Tata?

    Reja,siły u Taty wrócą,teraz pewnie jeszcze chemia  dodatkowo osłabia.Najważniejsze ,że powoli dochodzi do siebie i że psychicznie jest dobrze..

    Lena35,a co u Twego Taty?wyniki sie poprawiły?Termin operacji niezmieniony?

    Pozdrawiam wszystkich!

  • Witam.

    Heniek,takie wiadomości tylko nas tutaj wszystkich wzmacniają i utrwalają w tym,że warto walczyć,że trzeba walczyć,cieszę się z Tobą.

    Reja,jak najbardziej nie ma porównania co do raka i nawet nie próbuje tego porównać,to że jest dokuczliwe to jedno,bo odwraca całkowicie uwagę od wszystkiego,a dwa skupiam się i dążę do tego aby znaleźć to właściwą przyczynę która powoduje ból.Bo być może sam zrost - tak wynika z badań,że jest aczkolwiek w 100% nie został potwierdzony bo tutaj trzeba chyba operacyjnie to tylko stwierdzić - powoduje ten ból i przenosi go również na kręgosłup,a może być tak,że dodatkowe bóle są z samego kręgosłupa,dlatego będę musiał skonsultować to z neurologiem lub z ortopedą.Rejo,chemia osłabia dlatego to trwa dłużej,najważniejsze że organizm dochodzi do siebie i siły wrócą.

    Tośka,cieszę się niezmiernie,że wszystko poszło jak było zakładane.Pan dr.Sz. jest sumiennym lekarzem,u mnie też był po zabiegu,pamiętam tylko,że zapytałem jego czy wszystko poszło dobrze co potwierdził,na więcej pytań jeszcze nie miałem wtedy sił,oczy mi się zamykały i jego wtedy widziałem jakby przez mgłę.O usunięciu wyrostka i nie tylko o nim to wiedziałem jeszcze przed zabiegiem co zostanie usunięte.Otóż właśnie badania histopat tylko potwierdzą czystość wszystkiego i tego Wam życzę.

    Tosia,racja te wężyki woreczki robią wrażenie ale z dnia na dzień będą ubywać,dla mnie najgorsze to były te dreny bezpośrednio włożone do brzucha,bardzo sztywne gdzie każdy ruch powodował tarcie ich w środku.Pisałem o tym Joasi,kup mężowi taki szeroki pas pooperacyjny(tam na miejscu można go kupić,rehabilitant je ma do kupienia) bardzo pomocny,można się nim spiąć co zmniejsza drażnienie tych wężyków,a co za tym idzie ból.

    Wiesz,ja myślę,że to zawieszenie się u męża jak to określiłaś,to jakby jest trochę psychika bo to daje do myślenia, z tym,że to ma inne podłoże,mąż zdaje sobie doskonale sprawę z tego,że  został pozbawiony jakiejś części mężczyzny stąd te przemyślenia,zawieszenie się,pamiętam sam jak to było.Kiedy jednak to przełoży się iż tym zabiegiem dałem sobie szanse na długie życie to wtedy ten uszczerbek traci jakiekolwiek znaczenie.

    Podpisuje się po słowami Heńka,przestrzegać wskazówek lekarza.

    Ado co u Was?

    Aisogg,nie wiem czy czytałaś ale napisałem do Ciebie na prywatnej i co tam u Was?

    Pozdrawiam Jacek.

  • Henku cudowne wiadomości,dziękuję że tu jesteś i piszesz bo to nadzieja dla nas że można, ze da się pokonać gada.

    Tośka cieszę się że wszystko poszło dobrze, ciężko patrzeć na ból bliskiej osoby ale pomyśl że to tylko etap na drodze do szczęścia i zdrowia.

    U nas tato już w domu, zabieg z małymi komplikacjami ale przeprowadzono, teraz 3 tygodnie nerwów ale cieszę się że jesteśmy już po. Dziękuję że o nas pamietaliscie.

  • 5 lat temu

    Witam Wszystkich.

    Tośka codziennie będzie coraz lepiej..zobaczysz.

    Jacku dziękuję za wiadomość.

    Heniek cieszy mnie, że kontrola skończyła się pomyślnie.

    U nas...dalej czekamy na wyniki. Dzisiaj jeszcze ich nie było,może w poniedziałek. Dzięki życzliwości ludzi I zbiegu okoliczności udało się załatwić wizytę w Gliwicach w Centrum Onkologii. Cieszę się z Tego bardzo. I uwaga...wizyta już w ten piątek.

  • 5 lat temu

    Akurat nie mi tylko siostrze ale bardzo się cieszę.

  • aisogg to super że udało Wam się załatwić wizytę tak szybko.

    Tosiu jak trzyma się mąż, jak córeczka.

    Joanno co u Ciebie? Jest choć odrobinę łatwiej w pracy?

  • Ja dzisiaj tak krótko, bo padam na twarz. 

    Udało nam się dzisiaj spionizować męża, bo wczoraj to jeszcze nie było szans. Rehabilitant bardzo spokojny opanowany człowiek i tak jak pisał Jacek kupiliśmy u niego ten pas i to super pomogło. Mąż był już mega szczęśliwy jak usiadł a jak zrobił pięć długości korytarza to już w ogóle :) Sam jeszcze z łóżka się nie podniesie ale idziemy do przodu. Jelita też już ruszyły bo gazy i wypróżnienie było. Napił się dziś parę łyczków herbaty i zjadł trzy łyżeczki ryżu z gotowanym jabłkiem na gęsto. Oddziałowa tylko mi powiedziała, że mam uważać z nutridrinkiem bo jak wypróżnienie było to mógłby namieszać w jelitach (a chciałam Mu podać). Psychicznie coś mi się nie podoba, zapytam jutro czy byłaby szansa podesłać psychologa na taką "niezobowiązującą" wizytę. Pewnie  będzie z tym ciężko ale coś wymyślę.  

    Przepraszam,  że nie odnoszę się do wszystkich ale o każdym z Was myślę i o tym jaką dajecie siłę do działania. 

    Dobranoc 

  • 5 lat temu

    Tośka nie od razu Rzym zbudowano. Tu trzeba powolutku, na wszystko jest czas. Rehabilitant nie pierwszy raz uruchamia pacjenta I doskonale wie, że każdy jest inny. Myślę, że Twój mąż sobie lepiej radzi niż inni. Oj jak sobie przypomnę wstawanie po cięciu cesarskim....jaki to był ból. Co dopiero taka operacja. Powodzenia.

    Mój tata dzisiaj ma wizyte w Centrum.

  • Dzień dobry, chciałabym się podzielić historią mojej mamy i prosić o kilka odpowiedzi. Zaraz po świętach Wielkanocnych z podejrzeniem kamicy nerkowej, mama trafiła do szpitala, gdzie po około tygodniu odkryto dwa guzy w lewym moczowodzie - górnym i środkowym odcinku. Po badaniach histopatologicznych rozpoznano w jednym i drugim guzie - nienaciekający rak brodawkowaty z nabłonka dróg moczowych o wysokim stopniu złośliwości - pTa. I moje pierwsze pytanie, co oznacza ten wynik? Jak zachowuje się ten typ raka?

     Koło tygodnia temu usunięto jej nerkę (było już bardzo duże wodonercze), moczowód i kawałek pęcherza przy moczowodzie. Zaraz po operacji miała podaną jedną wlewkę do pęcherza - prewencyjnie jak stwierdził lekarz. Teraz jak przyszedł wynik tych wyciętych narządów, to mamę wysłano do szpitala onkologicznego na początku czerwca i nie wiemy za bardzo w jakim celu. Wszystko zostało wycięte. Czego możemy się spodziewać?

    I ostatnie pytanie, czy po wycięciu nerki powinna stosować jakąś dietę? A może jest jakaś specjalna przy chorobach nowotworowych, by zmniejszyć ryzyko przerzutów? A może jakieś suplementy? Proszę, podzielcie się swoimi doświadczeniami. Dodam tylko, że to moja mama to młoda kobieta, jeszcze przed 50tką i chcemy zrobić wszystko, by jak najszybciej ten koszmar się skończył.

    Pozdrawiam Was gorąco, i każdemu z osobna życzę dużo siły w tej walce!  



Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat