Elanaj w sumie były 4 cykle, jeden cykl trwał dwa tygodnie (poniedziałek/wtorek + kolejny poniedziałek) i potem był tydzień przerwy. Włosy zaczęły wypadać po pierwszym cyklu ale nie wypadły całkowicie, mąż od razu kazał się wygolić na zero i zaraz potem zaczęły odrastać. Te nowe były już całkowicie białe, ale teraz (ostatnia chemia 1 kwietnia) już znowu pojawia sie kolor i twierdzi, że jest ich więcej :), bo miał już spore zakola. Co do bólu brzucha to on towarzyszył kilka dni po podaniu ale nie zażywał żadnych specyfików (lekarka kazała parę dni zażywać Controloc Control). Różnie bywało z apetytem, na początku jadł ale im dalsze podania tym było gorzej, mówił, że czuje metal w ustach.
Mąż przyjęty do szpitala, naczekaliśmy się na izbie przyjęć, że hej. Dobrze, że załatwiliśmy to zaświadczenie od dentysty o braku stanów zapalnych bo pytali o to i chcieli dokument. Czekając w kolejce na izbie zaczęliśmy gadać z takim Panem i okazało się, że w 2014 roku miał on w tym samym szpitalu taką samą operację i też funkcjonuje ze stomią (był akurat do przyjęcia bo zrobił mu się kamień w kielichu nerki). Bardzo miły, sympatyczny i gadatliwy, w związku z tym dowiedzieliśmy się jak to wygląda u niego z tej praktycznej strony i mąż znowu miał potwierdzenie, że z tym da się żyć i funkcjonować. Jedynie co Go nieco zbiło z tropu to informacja, że ten Pan był w szpitalu 18 dni. Mąż twierdzi, że chyba zwariuje. W poniedziałek ma mieć operację, ale myślę, że w niedzielę to będę mieć potwierdzenie tak na 100%. Jest na sali nr 13, operacja 13-go, ja cały czas jestem bardzo przesądna ale w tej właśnie sytuacji nie czuję takiego negatywnego niepokoju a mam takie myśli, ze będzie to nasza szczęsliwa trzynastka. OBY. I jeszcze 9 lat temu właśnie 13-go maja moja mama miała operację na kobiece sprawy i wszystko zakończyło się szczęśliwie. Poza tym 13-ty to święto Matki Boskiej Fatimskiej i mam nadzieję, że będzie nad nami czuwać.
Wiem, że ze stomią jakoś sobie poradzimy ale powiem Wam, że najbardziej paraliżuje mnie myśli o przerzutach, nie mogę się jej pozbyć z głowy.
Ada u Was też trzynasty, będziemy się wspierać myślami.
Jacku jak u Ciebie, daj znać.
Elanaj a jak u Was nastawienie, jak się czuje mąż?
Witajcie...Też zaglądam kilka razy dziennie na forum ,czekając na wiadomości od Marysi,nowe wieści od Jacka,a teraz będę mocno trzymać kciuki za męża Tośki i Tatę Ady..Tosiu,jestem pewna,że ten 13-ty będzie szczęśliwy.A pobyt w szpitalu też nie musi trwać tak długo ,jak u tego pana.Z mamą leżała starsza pani,która miała operację ze dwa dni przed mamą i wyszła do domu chyba po 9 dniach,o ile nie po ośmiu.
A u nas najgorsze dni żałoby i nieopisany ból i tęsknota w każdej chwili.Wczoraj byłyśmy z siostrą w szpitalu po kartę choroby i spotkałyśmy się z lekarzem prowadzącym.Nic w sumie nowego się nie dowiedziałyśmy,przyczyna zgonu:zatrzymanie krążenia,wtórna przyczyna :niedrożność jelit i guz na ścianie bocznej pęcherza.Gdyby nie jelita,mama dziś byłaby z nami,jak powiedział lekarz.Z drugiej strony miała umrzeć już wtedy ,w młodości,gdy cała historia z jelitami miała miejsce.Dawano jej wtedy 1 % szansy na przeżycie,nawet zaszyto ją na okrętkę,bo podobno byli pewni,że nie ma sensu ,bo i tak umrze.Stąd te zrosty,przepuklina i poplątane jelita.Przeżyła,zdążyła nas wychować,ożeniła najstarszego wnuka,doczekała kilku ważnych momentów z naszego życia.Tym się pocieszamy.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i czekam na wiadomości.Tosiu,Ado,trzymajcie się dzielnie,jak do tej pory
Muszę się jakoś trzymać bo jak ja się poddam to mąż całkiem. Mówili tylko o 4 seriach chemii , ile maja trwać nie wiem. Wizyta u pani doktor była tak chaotyczna , że nie wypytałam o wszystko. Urolog zapisał nas na najbliższy termin u niej właśnie. Spytała czy ma być lekarzem prowadzącym , mi to bez różnicy aby zacząć jak najszybciej. Cały czas mam takie poczucie ,że gdyby operacja była jak najszybciej np. w styczniu to nie pojawiłyby się przerzuty do węzłów, wtedy na badaniu tomografem ich nie było. Z drugiej strony dobrze że tylko 5 węzłów na 21 . Mąż walczy z ćwiczeniem nowego pęcherza. Budzik dzwoni co 2 godziny. Dzielnie znosi noszenie wkładek. Nerwowy jest co dopiero po chemii której panicznie się boi, strach pomyśleć.
Tak jak niektórzy zaglądam po kilka razy dziennie wypatrując wiadomości od Marii.
Joasiu mama walczyła dzielnie , za dużo na jeden raz i organizm nie wytrzymał. Tak jak pisałaś gdyby nie te jelita byle jak szyte to kto wie. Bywa różnie, niby takie same organizmy ale każdy inaczej znosi choroby.
Tosca, Nie wierzcie w przesądy bo się spełnią. Ile mąż będzie w szpitalu zależy od jego obecnego stanu zdrowia , sama wiesz. Ja przez pierwszy tydzień byłam z mężem i nie żałuję inaczej byłoby gorzej .
Pozdrawiam wszystkich.
Witam.
Tośka,ja trochę bliżej Kępno-Ostrzeszów co nie zmienia faktu,że jestem pyra.Pobyt w szpitalu zawsze jest zależny od zdrowia pacjenta,mój po zabiegu wynosił 8 dni,ale Twój mąż jest jeszcze młody to na pewno szybciej jego organizm dojdzie do normalnego funkcjonowania.Pewnie w niedzielę będzie jeszcze miał badania,tak się składa,że ja byłem przyjęty w piątek to i w niedzielę robili badania bo na poniedziałek był już zaplanowany zabieg.Tośka nie zawracaj sobie głowy przerzutami,skup się na zabiegiem aby wszystko udało się bez żadnych komplikacji,a będzie dobrze,za dużo 13 aby wierzyć w przesądy.Pisz koniecznie co się dzieje u Was.
Ado,to dobrze,że w końcu coś jest szybciej,a nie odwrotnie no i oby nie pomieszali wyników.Trzymam aby były dobre.
Elanaj,możliwe,że to będzie jaki pisze Tośka Cisplatyna+Gemcytabina,ja taką miałem i maiłem 3 cykle po 3 serie w sumie to trwało ponad 3 miesiące.Nie wiem dlaczego tak to jest ale mnie w ogóle nie wypadały włosy,co do samopoczucia,bóli brzucha nie miałem,apetyt spadł bardzo ale nie traciłem na wadze,posmak w ustach oczywiście metaliczny to fakt,na odruch wymiotny dostawałem tabletki,jedne jeszcze w szpitalu ale te tylko kiedy brałem Cisplatyne,a drugie do domu,ten odruch wymiotny u mnie ustępowała po 2-3 dniach.Jeszcze co do chemii,przy Cisplatynie zostawałem w szpitalu gdyż jej działanie było tym głównym ten drugi składnik był jako wspmagający.Elena,każdy organizm na pewno reaguje inaczej,aby tych nieprzyjemnych i tych dokuczających objawów miał jak najmniej,no i oczywiście co najważniejsze aby żadne inne składniki,jak krew utrzymały się w normie i pozwoliły na dokończenie-wykończenie tego gada.
Jestem po konsultacji z Panią onkolog...nie jest tak jak tego oczekiwałem,chciałem o czym pisałem ale muszę zgodzić się z Panią onkolog...otóż wskazałem jej,że boli mnie też po prawej stronie kręgosłupa i to promieniuje do kolana z zapytaniem czy to również może być sprawą tego zrostu?Jak najbardziej potwierdziła to ale jednocześnie zasugerowała czy czasami nie wystąpiły jakieś zwyrodnienia na nim i stąd ten dodatkowy ból,w jednym z TK mam ujęte zwyrodnienie kręgosłupa.Więc muszę wykonać w tym kierunku jakieś badania aby wyeliminować inne przyczyny bólu.Z TK wychodzi,że nie ma mowy o przerzucie do kości co mnie w tym upewniła,no a co do tej zmiany,stwierdziła,że to kolejne badanie upewniło ją,że to jest zrost gdyż zmiana nie zmieniła swojej wielkości-jest stabilna i to jest dla mnie bardzo ważna i istotna informacja,jest to zrost.
Ustalenia są takie,w związku iż muszę zrobić sobie badania tego kręgosłupa,konsultacja z ortopedą też będzie konieczna,a nie zrobię tego w dość szybkim terminie i jak zaznaczyła onkologicznie jest czysto,to jest czas na wykonanie kolejnej TK,po tych wynikach jak i po badaniu kręgosłupa wyciągniemy wnioski.No i taki połowiczny sukces,cieszę się bardzo,że jest czysto ale martwi mnie jedynie ten ból,co prawda daje sobie spokojnie z nim radę ale muszę jeszcze jakiś czas z nim zaprzyjaźnić się,może nie będzie dla mnie taki niedobry.😁
Co u Marysi?Ta cisza jest zbyt długa.
Pozdrawiam Jacek.
Ja się urodziłam 13ego I dlatego bardzo lubię tą liczbę. Nigdy mi nie przeszkadzała I wam też przyniesie szczęście. Trzymam za wszystkich kciuki I czekam na informacje. My czekamy na wyniki. Tata wpadł w szał sprzątania w garażu I z mężem rozpoczynają przygotowania do naszej dobudówki. Ja nie chciałam tego zaczynać, martwię się. Z drugiej strony widzę, że tata tym żyje.
Moi kochani.
Wybaczcie proszę to moje milczenie ale brak sił do pisania. Dziękuję każdemu z osobna za wywoływanie mnie i pamięć o nas. A co u nas. Bardzo pomaleńku ale troszkę lepiej. 2 tygodnie temu mąż przeszedł drugą operację. Wyjechał z sali operacyjnej z 6 workami.Teraz ma 4 worki. 2 nefrostomie , cewnik i ileostomie . Wyszło jeszcze że ma WZW B. Podobno przeszedł ją kiedyś.... Codziennie jakieś nowe informacje dochodzą. Przed drugą operacją przedstawili nam co może się wydarzyć i spełnił się niestety najgorszy wariant . Myślę że szukali przyczyny i czekali za długo z kolejną operacją . Mąż znikał w oczach opuchnięty , półprzytomny, cierpiący Miał tak złe wyniki , że dobrze że udało się nakłuć nerki bo musieliby robić biegiem operację to chyba nie udałoby się mężowi ją przeżyć . W poniedziałek prawdopodobnie przewożą męża do Bydgoszczy na założenie portu do żywienia pozajelitowego bo bez tego niestety nie da rady żyć. Stomię ma na jelicie cienkim i nie wchłania się pokarm tylko przelatuje do worka. Pocieszające jest to że jest to na pół roku. Potem kolejna operacja i likwidacja stomii. Mąż psychicznie nie za bardzo a ja walczę z taką depresją że nie daję rady mimo to że biorę leki. Jest ciężko i to bardzo.
Kochane dziewczyny i Jacku dzięki jeszcze raz za pamięć. Życzę czekającym na operację i na wyniki dużo , dużo zdrowia i siły. A wszystkim innym też zdrowia życzę.
Pozdrawiam Maria
Aisogg rozumiem co czujesz,Twój tato ucieka w budowę a mój w działkę i pt my chcemy ich chronić a oni jakby na przekór sytuacji chcą żyć jak by się nic nie stało ale trzeba im na to pozwolić, zamykanie w "złotej klatce" nic nie da, lepiej niech coś robią i nie myślą o najgorszym niż ich miała depresja dopaść. Chociaż ja i tak myślę, że nie są oni wolni od złych myśli, niestety.
Jacku tak jak piszesz sukces połowiczny ale sukces, najważniejsze że to nie to najgorsze, a miejmy nadzieję że diagnostyka pozwoli wykryć powód bólu i lekarze coś zaradzą
Marysiu życie bardzo Was doświadczyło, te komplikacje i cierpienie męża to straszne, jednak jak sama piszesz jest trochę lepiej, wiem to trudne ale trzeba mieć nadzieję że z czasem będzie jeszcze lepiej, może dzięki pegowi organizm wzmocni się bardziej i będzie miał więcej siły do walki z chorobą.
Joanno ciągle mam w pamięci ten cytat który tu zamiescilas i myślę że nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak wielki ból przeżywasz jednak napiszę banał stary jak świat że potrzebujesz czasu by to przeżyć, że z czasem będzie troszkę lżej, nauczysz się z tym żyć ale teraz masz prawo płakać, złościć się na los, to naturalne i daj sobie do tego prawo.
Tośka to w poniedziałek zaciskam kciuki, daj znać jak będziecie już po.