Joanno kochana....
Też tak myślałam.... Tydzień temu mąż miał.przygotowany wypis . Ubrania nadal są na stoliku w sali chorych. A teraz leży mój kochany mąż bez sił.... Szkoda że aż tydzień zajęło znalezienie przyczyny powikłań. Myšlalam że dzień operacji było najgorszy ... Cofnęliśmy się....Poinformowana zostałam o prawdopodobieństwie stomii na mocz i na kał .....
Marysiu...nie wiem jak Cię pocieszyć.Wydaje mi się,że chyba Jacek miał problem z przetoką,więc może on będzie mógł coś w tym temacie powiedzieć.Musi być dobrze.
Kurczę,najbardziej bałam się o serce,o to by nie było przerzutów,a zagrożenie przyszło ze strony ,o której zupełnie nie myślałam
Witam.
Joanno,Marysiu całym sercem jestem z Wami,wierzę w to,że wszystko wróci do normy,oby przez te najbliższe dni wszystko się ustabilizowało aby organizm nabrał siły i będzie dobrze,musi być dobrze.Dziewczyny wspieram Was,przesyłam Wam jak i Waszym najbliższym dużo siły i energii.Piszcie o wszystkim.
Pozdrawiam Jacek.
Kochani,BARDZO,BARDZO Wam dziękuję za słowa wsparcia i modlitwę.Głęboko wierzę,że mama znajdzie w sobie wystarczająco dużo siły i chęci do życia ,by to przetrwać.
Noc minęła bez telefonu ze szpitala,więc mam nadzieję,że skoro przez 17 godzin nic złego się nie stało,to chyba organizm dzielnie walczy..
Z dobrych wiadomości to taka,że zdaniem lekarza ,który wykonywał pierwszą operację-rak został wycięty w całości,nie widział nacieków poza pęcherz.
Teraz oby tylko to sztuczne jelito się przyjęło i obyło się bez kolejnych komplikacji.Pamiętam stąd historię młodego mężczyzny,opiekował się tatą,miał nick Remil.Z przerażeniem czytałam przez co musieli obaj przechodzić przy dwóch stomiach🙁.
Marysiu,będę z całych sił trzymać kciuki ,by tę przetokę udało się zamknąć .Wiecie już w który dzień planują zabieg?od razu po świętach? we wtorek?
Leno,pisz co u Was i mobilizuj tatę do walki .Nam lekarz powiedział,że poznał mamę i jest pewien,że będzie walczyła do samego końca,że jest bardzo twarda i bardzo pozytywna.Nastawienie jest bardzo ważne...
Ado ,kochana,dziękuję że jesteś z nami.
Jacku,Heńku,jesteście wielcy,nie wiem ,jak Wam wszystkim się odwdzięczyć
Brakuje mi już łez i wiary,że mama z tego wyjdzie.Udał się dziś ją zobaczyć.Nawet nie myślałam,ze się uda,w końcu to intensywna terapia,chciałam chociaż czegokolwiek się dowiedzieć.A tu okazalo się,że są możliwe odwiedziny.
Niestety ,stan nadal bardzo ciężki,niewydolna krążeniowo i oddechowo ,wczoraj przetaczano krew.Dziś jakby nic złego już się nie dzieje,ale jakiś młody lekarz powiedział,że w każdej chwili może się pogorszyć.Z drugiej strony powiedział,ze na jutro planują odłączyć ją od wspomaganego oddychania .Zapytałam,czy to znaczy,ze jest trochę lepiej,a on:no wie pani,stan jest bardzo cięzki,nic nie możemy obiecać,nadzieja jest zawsze.
Tak więc dowiedziałam się niewiele,trzeba czekać i liczyć na cud
Tak strasznie mi przykro Joanno. Nadal jest nadzieja, trzeba wierzyć, ze mama z tego wyjdzie. Całym sercem jestem z Tobą .U nas dziś tez smutno
Po 2 tygodniowym pobycie u taty, niestety muszę wracac do domu ( za granice , tam mieszkam)
Żal mi serce ściska, ale niestety nie mam wyjścia
Byliśmy z tata wczoraj u onkologa bo kiepsko się czuł. Zrobił badanie krwi przed wizyta. Niestety nie za dobre.. odporność strasznie spadła , wartość leukocytow bardzo niska
Lekarz kazal tacie uważać na siebie, bo szybko może przyplątać się jakaś infekcja. Przepisał 2 antybiotyki... kazał jechać do szpitala jak pojawi się wysoka gorączka .. Tata gorączkował wczoraj wieczorem 38,7 ale nie pojechaliśmy, nie chciał..
Dziś trochę lepiej, bez gorączki. Ale nadal zero odporności. Miały być zastrzyki po chemii , które podniosą odpornosci ale niestety reakcja po pierwszym była drastyczna- zapaść
Nie wiem jak to będzie dalej.. lekarz nic nie wspomniał o innych lekach podnoszących wartość leukocytów
Życzę Wszystkim Spokojnych i Zdrowych Świat