Dzisiaj mam dobre wieści Mąż czuje się dobrze , żadnych kolek . Pilnuje cewnika by się nie zapchał. Wygląda ładniej, w piątek był wyblakły , trupia cera. Teraz grzeje się w słonku. W sobotę byliśmy na SOR bo cewnik się zapchał i nie daliśmy rady udrożnić ale do dziś bez większych kłopotów. Miałam wrażenie że lekarz postępuje wg moich wskazówek , ja za parawanem , bo to zabieg nie mogłam patrzeć( według pielęgniarki).Apetyt dopisuje , mąż je małymi porcjami ,częściej niż w szpitalu. W końcu idzie ku dobremu. Za dwa tygodnie zdjęcie szwów i wyjęcie cewnika. Mąż ma do tego czasu ćwiczyć pęcherz.
Pani Marysiu róbcie "porządk"i , potem już będzie dobrze.🙂
Jacku. Tata tez ma nefrostomie i to aż dwie, założona około 3 tygodni temu przed pierwsza chemia . Po badaniach krwi stwierdzili, ze nie dadzą chemii bo jest wodonercze i konieczna nefrostomia
Czy mógłbyś mi udzielić jakiś cennych wskazówek dotyczących pielęgnacji? Czy zmieniałeś opatrunki sam?
Tata strasznie podłamany po chemii, widzę jak traci nadzieje.
Zaczęły się skutki uboczne typu mdłości, zawroty głowy..Czy takie objawy po chemii trwają długo?
A tu jeszcze przed operacja czekają go 2 chemie
Dziękuje wszystkim za słowa otuchy i życzę dużo zdrowia
Tak czytając Wasze wpisy sobie myślę jak ważne jest istnienie miejsca takiego jak to forum. Znajdujemy tu wsparcie, zrozumienie ludzi którzy przeżywają to samo co my, zrozumienie o które nie jest łatwo wśród ludzi z którymi spotykamy się codziennie, to smutne ale też potwierdzam że odkąd tato choruje znajomi zamilkli. Jedyny plus to weryfikacja które znajomości są warte podtrzymania. Oprócz wsparcia znajdujemy tu też rady które lepiej niż rady lekarzy pozwalają na dochodzenie do siebie w bezpieczniejszy, mniej ryzykowny sposób, które mówią jakie worki najlepsze i gdzie dobrze się leczyć. Ta choroba zaskakuje, ścina z nóg nie tylko chorego ale też ludzi którzy go kochają, walczymy, szukamy, wspieramy, modlimy się, bo chcemy pomóc, bo chcemy coś zrobić, tyle ile możemy a nawet więcej. Powiem Wam jedno wszyscy jesteście wielcy Joanno, Marysiu, Jacku i inni których imion nie zapamiętałam i Wasi bliscy będący w domach, szpitalach bo to czysty heroizm walczyć z takim przeciwnikiem, podziwiam Waszą cierpliwość, wiedzę i serce dla najbliższych. My czekamy, nadal czekamy do maja.
Witajcie
Marysiu,co wykazał tomograf?Mam nadzieję,że wszystko w porządku i w piątek spokojnie wyjdziecie do domu.Mocno trzymam kciuki.
Ado,mam niestety to samo przykre doświadczenie z częścią,niby bliskich znajomych.Pisałam o tym kiedyś,że wielu w tym trudnym czasie gdzieś po prostu zniknęło.Nawet znając termin operacji i wiedząc,jak była ryzykowna przy mamy sercu-nie byli w stanie przysłać choćby smsa z kilkoma słowami wsparcia.
Trudno,nie mamy na to wpływu i tak jak piszesz,życie zweryfikowało te znajomości.
Mam głęboką nadzieję,że u Twego taty sprawa okaże się mniej poważna i skończy na kontrolowaniu.Maj już wkrótce.W końcu się wszystko wyjaśni bo najgorsza jest niepewność i bezczynność.
U nas też ciężko.Jak mówi Marysia,dzięki temu forum wiedziałam,że będzie ciężko ,ale jednak nie aż tak:(.Mamę wciąż męczą wymioty po narkozie,nie wiem dlaczego tak długo .Wczoraj ponownie założono jej sondę.Pojawił się też jakiś problem z cukrem,ale szczegóły dowiem się dopiero dzisiaj.
Pozdrawiam wszystkich!
Joanno wiem, że teraz to strasznie wygląda ale pamiętaj każdy organizm jest inny i w innym tempie dochodzi do siebie. Oczywiście trzeba wszystko sprawdzać,reagować bo Twoja mama ma jeszcze problemy z sercem i z tego też względu trzeba być podwójnie ostrożnym ale dajcie sobie czas.Bedac u mamy opowiadaj jej o wnukach o świecie zewnętrznym o błahych sprawach codziennych aby tylko odciągnąć jej uwagę od szpitala i cierpienia. To trudne wiem ale jeśli choć na chwilę uda Ci się oderwać jej myśli od szpitalnych to będzie sukces i ogromny odpoczynek dla jej psychiki. Mów nawet jeśli będzie Ci się wydawało że jej to nie interesuje. Powodzenia
Ado...dziękuję:*
Problem z jelitami dopadł ,niestety i mamę.Nie pracują póki co zupełnie.W związku z tym,że w młodości mama przeszła skręt jelit,to dzisiaj dla bezpieczeństwa przewieziono ją do innego szpitala na szczegółowe badania i sprawdzenie czy nic złego się nie dzieje.Na szczęście nie..ale były nerwy.Mama musi zacząć więcej się ruszać,chodzić,wtedy jelita mają szansę ruszyć.Niestety dziś jeszcze trudno było z tym poruszaniem się.
Lekarza prowadzącego nie udało się złapać przez cały dzień,więc nadal nic nie wiemy.
Z mamą leży w sali sympatyczna kobietka,bardzo pozytywna.Tydzień temu miała radykalną ,jutro już wychodzi.Rocznik 51 a sama mówi,,że po operacjach dochodzi do siebie błyskawicznie.każdy organizm inaczej sie regeneruje..
Marysiu,a co u Was?jakieś lepsze wieści?
Witam.
Marysiu i ani dnia dłużej,na święta ma być czysto,mąż ma w spokoju i ze smakiem obchodzić te święta.
Ellie,doskonale Cię rozumiem ale trzeba mimo wszystko rozmawiać z tatą,o byle czym może to odwróci jego uwagę i chociaż przez chwilę zapomni o tej sytuacji.Trzymam za Was mocno.
Enaj,takie wiadomości cieszą bardzo,idzie ku dobremu,mąż niech ćwiczy pęcherz aby nic już takiego nie miało miejsca.
Lena,w nefrostomii nie zmieniałem sam,raczej to trudne ze względu na jej położenie,zmieniała mi to moja ukochana Pani.W pierwszych dnia od założenia to zmieniałem co dziennie,potem co 2-3 dni,jeśli chodzi o pielęgnację to używałem tylko do odkażania Octenisept i nic więcej,czasami przemywałem to szarym mydłem i to wszystko.Lena,za każdym razem po pobraniu chemii miałem w pierwszych dniach podobne objawy,mdłości,zbierało mi się na wymioty,prawie brak smaku,metaliczny posmak,a czasami i też ból głowy ale to w pierwszych 2-3 dniach,po tym okresie objawy mdłości jak i to zbieranie na wymioty ustępowało,pozostał tylko ten brak smaku i metaliczny posmak.Miałem przepisane leki na mdłości i wymioty,to mi pomagało.Przekaż tacie aby się trzymał dzielnie i w żadnym wypadku się załamywał,to jest tylko czasowe i wszystko będzie dobrze,ja chodziłem w jednym okresie z 3 workami,2 nefrostomia i jeden urostomia.
Joanno,dobrze,że jest szybka reakcja.Racja z tym ruszaniem,ciężko się ruszać jak wszystko boli ale trzeba próbować,to tylko pomoże.Joanno,a ma mama ten pas pooperacyjny? o którym pisałem.Wspieram i trzymam za mamę,pisz co u Was.
Ada,no cóż tak to niestety jest,to bardzo przykre,że te najtrudniejsze przypadki choroby weryfikują nasze znajomości i przyjaźnie,wtedy kiedy własnie potrzeba nam wsparcia,dodania otuchy,pomocy i tej zwykłej rozmowy to niestety zostajemi prawie sami.U mnie co prawda też nastąpiła jedna weryfikacja i to ta najmniej spodziewana,ale to nie ważne.Ado,cierpliwości i czekamy razem.
Wczoraj odebrałem wyniki TK,jak tu się nie cieszyć i nie podzileić taką informacją kiedy wszystko jest czyste,na narządach żadnych zmian jedynie ta zmiana która wynikła w poprzednim TK i co najważniejsze jest dalej o tych samych rozmiarach,według oceny radiologa jest to prawdopodobnie zrost.Cieszę się niezmiernie,bo już za niecałe 2 miesiące miną 2 lata od radykalnej.Czekam teraz na wizytę u Pani onkolog,mam dostać telefon z terminem,jest szansa po świętach,a jak nie to chyba dopiero w maju,wtedy Pani onkolog podejmie decyzję co robić.
Pozdrawiam Jacek.
Nowa77super.,że u Taty wszystko dobrze.Każda taka historia daje nadzieję a wręcz niemal pewność ,że i nasze trudności wkrótce się skończą.W końcu musi nastąpić przełom.
Jacku..no to wieści cudowne,wreszcie odetchnąłeś i można spokojnie czekać na decyzje .Bardzo się cieszę.
U nas nadal kiepsko,mamie jest wciąż duszno,nadal ma sondę,dziś znowu podawano jej tlen,ciśnienie wciąż skacze,cukier nie wiadomo dlaczego skoczył do poziomu 160 ,chociaż nigdy nie miała z nim problemu.
Jedyny postęp ,to spacer przez dwie długości korytarza z rehabilitantką i moją siostrą pod ręce.Udało się też wysmarować plecy kremem przeciw odparzeniom,czego wczoraj jeszcze nie dałyśmy rady zrobić.
Coś Marysia nam umilkła:(