Witajcie. Dziś jestem z tata na chemii-ostatniej. Kontrola dopiero w czerwcu. Wyniki znacznie się poprawiły. Aż się boje chwalić za bardzo. Cieszę się ogromnie i proszę Boga żeby to szczęście trwało jak najdłużej. Pozdrawiam was serdecznie.
Czasem zastanawiam się co niektórzy wnoszą do tego forum?
Heniek pozdrawiam 😉
Aga co u was?
U taty też super wyniki. Teraz już nie musi co 2 dzień na krew jeździć bo wszystko jest idealne. Ostatnia chemia 21go marca a później MRT. Tego boimy się najbardziej...
Miło czytać pozytywne wieści. Jeżeli chodzi o nas to tata powoli dochodzi do siebie po chemii i radioterapii. Niestety w międzyczasie okazało się ze ma zaćmę, która wymaga szybkiej operacji i teraz zajmujemy się również tą kwestią. Widzę ze ciężko mu z tym bo - jak mówi - los się uwziął na niego- najpierw płuco, potem pęcherz a teraz z oczami problem. Ja jednak wierze ze wszystko jakoś się poukłada.
W marcu mija rok od radykalnej i 8 lat od usunięcia płuca...
W środę mamy usg i ogromny stres w związku z tym. Stosunkowo dawno były robione jakieś badania obrazowe (ostatnia tk była w grudniu) ale mam nadzieje ze w środę zostanie wyznaczone jakieś badanie.
Pozdrawiam
5 LAT WALKI I ZBLIŻA SIĘ KONIEC !!!
Bywam tu mało teraz...ale czytam czasem. Niektórym się jakoś udało...a mojemu tacie NIE!!!
Pęcherz potem płuca a na koniec mózg....leży teraz na paliatywnym oddziale od kilku dni stan się tak bardzo pogorszył w ciągu właściwie tygodnia.Nie dawno samochód prowadził dziś może i nas poznaje ale nie chodzi, mówi od rzeczy i stał się bardzo agresywny...śpi dużo...
Owszem były radości jak po chemiach których było mnóstwo (zazwyczaj dobrze się po nich czuł) następowały zmiany , guzy się zmniejszały ...tak nas życie oszukiwało...aż nagle pewnego dnia zaczął się potykać zawracać...badanie głowy i doszedł już tam...raczysko...Radioterapia.Płakać nie mam sił - zresztą nie pomaga, pewnie każdy to przerabiał...Widzę jak cierpi, wie ,że umrze ...i pyta dlaczego...