Witam serdecznie :) Śledzę Was już od jakiegoś czasu. Dziś postanowiłam się ujawnić, ponieważ widzę jak bardzo się wspieracie, jak dzielnie walczycie. Problem raka jajnika nie dotyczy mnie, ale najbliższej mi osoby - mojej mamy. Diagnoza była dla nas szokiem. Tak jak napisała założycielka tego forum profilaktyka raka jajnika w naszym kraju jest właściwie żadna. Mama chodziła do lekarzy regularnie, mammografia, cytologia, no właśnie standard. Teraz dopiero wiemy, że od jakiegoś czasu miała objawy charakterystyczne dla tej gadziny - ciągła zgaga, niestrawność, wzdęcia. Niestety, lekarz rodzinny przepisywał ranigast. Mama była operowana w styczniu. Prowadzona przez najlepszego ginekologa w naszym regionie, ginekologa chirurga ze specjalizacją onkologiczną. Była operowana celowo na duże mięśniaki. Dopiero podczas operacji okazało się, że mięśniak był jeden i to malutki. ...Reszta to ogromny guz obu jajników, przerzuty do sieci, na otrzewną, wycięte wszystko co bylo widoczne podczas operacji.. Lekarz tłumaczył nierozpoznanie tym, że nie było wodobrzusza...Stopień złośliwości G3, zaawansowanie FIGO wstępnie określone jako IIIC, po dodatkowych badaniach już na onkologii FIGO IV. Niestety jest dużo przerzutów w węzłach chłonnych, najdalej nadobojczykowych, niewielka ilość płynu w opłucnej... Mama jest po pierwszej chemii karboplatyna+taxol+avastin, o który walczyliśmy z krzepliwością. Zniosła ją bardzo dobrze. Właściwie jak do tej pory brak wyraźnych skutków ubocznych (obecnie 5 dzień po I wlewie). Od lekarza usłyszałam, że rokowania są bardzo złe, że nie ma nadziei na wyleczenie. Od innego, że oczywiście można to zaleczyć, przedłużać życia, bo mama jest jeszcze młoda i silna. To jest taki okropny strach, niepewność. Na pytanie ile? Odpowiedział - nie wiem. I tu człowiek od razu wyobraża sobie, czyli jak to, czy zostało nam 3 miesiące, pół roku, rok... Wasze forum trochę dodaje mi wiary, że są osoby w podobnej sytuacji, z podobnym rozpoznaniem, które walczą dłuższy czas. Dziękuję za to wszystkim, którzy się tutaj udzielają, za świadectwo walki. Właściwie nie wiem czego się spodziewam. Może właśnie zrozumienia od osób w podobnej sytuacji. Kiedy jestem u mamy zapominamy trochę o tej chorobie. Jest aktywna, krząta się, gotuje. Chciałabym wierzyć, że taki stan może się jeszcze utrzymywać. Moja mama w tym roku skończy 53 lata. Ja 27. Pozdrawiam wszystkie walczące i wspierających. Jesteście bardzo dzielni.