Witajcie Kochane, dawno mnie tu nie było. Dużo się ostatnio u mnie działo. Ostatnie sprawdziany w szkole, bierzmowanie, kurs na prawko i wreszczie egzamin, pochwalę się, że zakończony wynikiem pozytywnym :)
Hesiu super, że jesteś już po operacji, teraz będzie już tylko lepiej!
Droga Tiffany, rozumiem co czujesz. U mnie też choruje mama. Ja mam dopiero 18 lat i nie wyobrażam sobie, że mogłoby mi Jej zabraknąć. Bardzo chciałabym, żeby doczekała mojego ślubu, wnuków. Doskonale znam też to uczucie bezradności. Chcesz pomóc, ale nie ma jak. Pierwszy tydzień po każdej chemii jest dla mnie okropny. Mama zwija się z bólu, płacze, nie pomagają nawet silne środki przeciwbólowe. Robię co mogę, przynoszę jej jedzenie, picie, mierzę temperaturę, ciśnienie, nawet kilka razy w nocy, przytulam, całuję, rozmawiam, a i tak w żaden sposób nie przynosi to ulgi. Wolałabym sama przez to przechodzić, a nie patrzeć jak cierpi osoba najbliższa mojemu sercu. Jednak staram się być silna dla młodszej siostry, dla 85-letnich dziadków, którzy wiele w swoim życiu przeszli, a teraz zachorowała ich kochana córka i bardzo to przeżywają. Nie jest to łatwe, bo kiedy jestem z nimi to duszę w sobie smutek, strach, bezradność. Potem zaszywam się w kącie i płaczę całymi godzinami. Chociaż to już 3 miesiące odkąd mama zachorowała to ja nadal mam nadzieję, że to zły sen. Wiem, jak ciężko jest być silnym w takich sytuacjach, ale Ty naprawdę masz dla kogo. Jestem z Tobą myślami i pomodlę się za Ciebie, mamę i maleństwo. Ściskam!
<3