Cześć Dziewczynki!
Chyba powoli zaczynam już odczuwać, że idzie jesień.
renatababij - niedawno sama byłam w takiej sytuacji. Internet to kopalnia wiedzy (również tej zbędnej). Kiedy człowiek dowiaduje się o chorobie, pragnie zrobić wszystko, co w jego mocy, aby ulżyć w cierpieniu ukochanej osoby.
Myślę, że w tej chorobie (zresztą jak w każdej innej) trzeba działać z głową. Nie daj się zwariować. Pamiętam, że na początku chciałam kupować wszystkie specyfiki, o których przeczytałam, czy usłyszałam.
Pamiętaj, że dieta odgrywa dużą rolą w regeneracji organizmu. O zrównoważonej diecie znajdziesz informacje w internecie, poradnikach dostępnych na oddziale ONK, czy po prostu w zasobach biblioteki/księgarni.
Jeśli chodzi o łagodzenie skutków chemioterapii - to też indywidualna sprawa. U nas początkowo bardzo dobrze sprawdzał się imbir i to w zasadzie wystarczało. Później niestety sama myśl wywoływała awersję. Sprawdzały się za to landrynki, które i teraz nie zdają egzaminu. Dziewczyny piszą również o lodach.
Bóle kostno-stawowe braliśmy na przeczekanie. 2-3 dni w łóżku i nie było tak źle. To też zależy, jaki u Was jest próg bólu.
Pamiętajcie o nawadnianiu!
Gorąco polecam zażywanie ziaren ostropestu plamistego i kurkumy, pokrzywy, soku z granatu i noni. Osławiony już sok z buraka czy pomoże - nie wiem, ale na pewno nie zaszkodzi. Tak samo jak pomidory, które zawierają mnóstwo likopenu. Korzystajcie z tego, że jeszcze jest lato i na rynku dostępne są świeże warzywa i owoce. Kupujcie od zaufanych sprzedawców, aby mieć pewność, że produkty nie są naszpikowane chemią.
Mierzcie temperaturę, ciśnienie i cukier (jeśli przepisane będą leki sterydowe, które podwyższają poziom cukru).
Poza tym pytaj na bieżąco - tak będzie łatwiej.
-------
Lena31 - bardzo się cieszę Kochanie, że powiedziałaś Mamie o swojej chorobie. Nie musisz już udawać, że wszystko jest tak, jak było dotychczas. Samo poczucie, że teraz już nie jesteś z tym sama, daje ogromnego kopa. Pisałaś, że byłyście zawsze z Mamą blisko. Uwierz mi, że teraz ta więź dopełni(ła) się, że ta relacja dojrzała. Ze mną tak było.
Pisałaś również, że kiedyś byłaś piękną kobietą. Nadal jesteś! Bez względu na to, czy masz bujne włosy do pasa, czy łysą głowę. Czy masz rządek wywiniętych rzęs, czy nie.
Z pewnością Twoja fizjonomia się zmieniła, bo Ty się zmieniłaś i już nigdy, w żadnym momencie swojego życia, nie będziesz już Tym, kim byłaś przed chorobą.
Choroba uszlachetnia człowieka, pozwala mu dojrzeć i to z pewnością widać w Twoich oczach. A wnętrze masz piękne Kochanie i przez jego pryzmat spójrz na siebie.
Jesteś mądrą kobietą i wartościową. Bardzo. Wykorzystaj to, co masz w sobie najlepsze. A na pewno jest tego wiele. I jeszcze więcej jest w Tobie pokładów, których jeszcze nie odkryłaś. Dostrzegaj rzeczy, na które nigdy nie zwróciłabyś uwagi, gdybyś nie znalazła się w takiej sytuacji. Doświadczenie uwrażliwia.
Teraz już wszystkie wiemy, że jesteś malarką! To świetnie. Nawet, jeśli siły Cię opuszczają – Ty nie odpuszczaj i maluj, maluj Dziewczyno! Zrób z tej choroby pamiętnik. Dokumentuj swoje stany. I przedstawiaj rzeczywistość taką, jaką chciałabyś, aby była.
Głowa do góry!
Całuję ;-)