Ostatnie odpowiedzi na forum
Zapewne wiecie, ale co tam
http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Ar%C3%B3doperacyjne_odzyskiwanie_krwi
http://pl.wikipedia.org/wiki/Hemodylucja
Warto porozmawiać z lekarzem o tych opcjach
Użytkownik @Sara_R napisał:
Proszę o radę. Co polecacie na wzmocnienie przed operacją i chemioterapią? Szczególnie chodzi mi o krew. Mama- ja też- jest Świadkiem Jehowy i operacja odbędzie się bez transfuzji krwi, później też nie będzie takiej opcji. Dlatego bardzo zależy mi na profilaktyce. Proszę napiszcie co będzie pomocne. Dziękuję z góry.
Soki z buraków, burak w tabletkach, może tran. Nutri Drinki na wzmocnienie organizmu.
Użytkownik @Sara_R napisał:
Czy chory na raka chciałby żyć te 5 lat zamiast pół roku ale za to tak strasznie cierpieć?Ciocia przez te 5 lat miała przerzuty za przerzutami, chemie, operacje. Strasznie cierpiała. Czy wola życia jest aż tak silna, że mimo to chce się żyć? Czy nie lepiej odejść szybciej nie cierpiąc aż tak?Pytam poważnie, jestem teraz zdrowa i myślę inaczej pewnie niż choroba dotknęła by bezpośrednio mnie. W tej chwili boję się że moja mama będzie przechodzić przez to samo by Jej siostra.
Skoro Twoja ciocia podejmowała się dalszego leczenia, chciała żyć. Inaczej już na etapie diagnozy, mogłaby zaprzestać leczenia. Twoja Mama również może nie skorzystać z operacji, z chemioterapii. Wydaje mi się jednak, że łatwo się mówi: "po co tak cierpieć?", a gdy usłyszysz od lekarza "nie możemy Pani pomóc", świat zawala się w ułamku sekundy. Chcemy żyć, chcemy spędzić jak najwięcej czasu z bliskimi, boimy się tego, co jest po TAMTEJ stronie.
Mniej boimy się cierpienia, a bardziej końca życia...
Jednakże wszystko jest sprawą indywidualną. Znajoma mojego Taty, gdy usłyszała, iż ma raka, powiesiła się.
Z drugiej strony... chorzy nierzadko walczą dla nas, dla swoich bliskich. Oczywiście cudownie by było, gdyby nie cierpieli. Jednakże skoro oni znoszą ból, dlaczego nam jest tak trudno? Bo choroba Mamy, Taty, Rodzeństwa wymusza na nas zmianę z dotychczasowych wygód? Bo nagle trzeba z czegoś zrezygnować? Z imprezy, rozrywek, wyjazdów...
Przykro mi, że Twoja ciocia cierpiała. Jednakże to był Jej wybór...
Choroba przywraca chyba wzrok. Pozwala cieszyć się bardziej, delektować... Spaja prawdziwych i szczerych ludzi.
W statystyki nie wierzę! A ile Mama będzie żyć? Tylko Bóg wie i kiedy będzie chciał, to Ją do siebie zabierze...
Użytkownik @Sara_R napisał:
Wszystkie jesteście takie kochane. Tyle cierpicie a jeszcze wspieracie inne. Skąd tyle sił macie i wiary i nadziei? Dla mnie ta diagnoza to wyrok dla mamy. Jej siostra zmarła 2 miesiące temu- 54 lata- po 5 latach BARDZO CIĘŻKIEJ I TRUDNEJ WALCE z tym okropieństwem. Podobno to genetyczne. Teraz to samo u mojej mamy! Czuję się jak by to był tylko sen, ciężko uwierzyć że wszystko dzieje się na prawdę.
Sara_R, nawet nie wiesz, ilu chorych na raka cieszyłoby się z faktu, iż ma przed sobą 5 lat życia, a nie pół roku, rok...
Czy rak to wyrok? Nie! Nikt jednak nie obiecał nam, że będziemy żyć wiecznie. Ludzie giną w wypadkach, umierają na zawał... Szybko, niespodziewanie.
Skąd mamy siły? Wszyscy czerpiemy ją z GÓRY. Przychodzi taki czas w chorobie, gdy człowiek otwiera się na Niebo i całkowicie zawierza.
Sara_R - masz nas :))
Będzie dobrze. Początki są trudne, ale dacie radę. Mama będzie żyć, niedługo znów zostanie babcią :)
Sara_R - witaj w gronie córek walczących o swoje Mamy :)))) Skąd jesteście? Gdzie operacja?
Jeśli chodzi duszności przy wodobrzuszu, jednorazowo lekarz może upuścić 2 litry płynu. Zapytajcie o taką możliwość. Mojej Mamie baaardzo ulżyło po odbarczaniu. Dużo lepiej się oddychało.
Jak Mama słabnie, zapewne z braku apetytu... bo jak tu jeść, gdy tak pełno w brzuszku, kup Nutri Drinki. Wzmacniaj Mamę przed operacją. Przede wszystkim produkty wysokobiałkowe. Białko ucieka z organizmu przez wodobrzusze...
Nie daj się złej myśli. Za tydzień wytną gada, Mama wróci do dobrej kondycji, chemioterapia i uda się Wam nie tylko zatrzymać chorobę, ale i cofnąć :)
U mojej Mamy również wodobrzusze. Lekarz początkowo leczył ją na grzybicę... (Gdyby Mama unikała wizyt, a tu 150 zł co 3 tygodnie...)
W styczniu zapadła diagnoza. Dzisiaj minęło już praktycznie 1,5 roku. Lekarze nie dawali wielkich szans, a póki co jest bardzo dobrze :)) Rezonans ok, marker ok i odpoczywamy!
Nie wierzcie w statystyki! Ja od roku musiałabym już chodzić na cmentarz...
Użytkownik @Izka napisał:
Jestescie moja jedyna nadzieja, tylko wy tak potraficie pocieszyc ...
Izka, polecam lekturę
http://www.forum-onkologiczne.com.pl/forum/rak-jajnika-liczne-guzy-vt2871.htm
Będzie dobrze!