Ostatnie odpowiedzi na forum
Kinia,
jodochwytność to pomiar wychwytu jodu. Badanie polega na przyłożeniu aparatu (takiej tuby) do szyi/kolana, kilka sekund i koniec-trochę mi to przypomina usg zęba ;o) Dzięki temu badaniu lepiej dobiorą dawkę jodu. Nie sądzę, że ból kolana ma coś wspólnego z rakiem. Bóle stawów występują czasami u osób z chora tarczycą ale to raczej wtedy jak długo jest nieleczona.
Napisałam posta i mi go wcięło, ehhh
Raz jeszcze
Kinia,
u mnie było tak-jodowanie-w pon. przyjęcie, badanie na cito z krwi by wykluczyć ciążę, kapsułka diagnostyczna. Wtorek-rano jodochwytność z szyi i kolana i po południu usg szyi. Czwartek ok.14 wchodziłam do izolatki na jodowanie, w sobotę po 8 wychodziłam z izolatki, poniedziałek-scyntygrafia całego ciała i wypis do domu.
Kontrola w Zgierzu po 6 i 18 miesiącach od jodowania, kolejna po 5 latach od ostatniej kontroli.
Kontrola u endo-początkowo co 2 m-ce (oznaczenie tsh, ft3 i ft4), potem co 3 m-ce, a po ok.2 latach co 6 m-cy. Raz do roku mam oznaczaną tyreoglobulinę i robione usg szyi.
Jadzia,
ja miałam termin operacji trochę ponad miesiąc od diagnozy.
Bania,
Tobie też życzę miłego i słonecznego dnia :o)
Jadzia82,
witaj, ja nie pomogę bo leczyłam się w Zgierzu.
Kinia,
ładnie ujmując to dziwna ta Twoja endo. Ja bym zmieniła, bo babka jest chimeryczna-mówi w zależności jak jej pasuje, raz tak, raz siak. Ja miałam jod po ok.6.5-7.5 tyg.od operacji. Po operacji miałam się szybko zgłosić do swojego endo bez wyniku hist tylko po to by sprawdził czy przytarczyce dobrze funkcjonują (ja miałam wyciętą tylko całą tarczycę). Na jodowaniu ze mną była dziewczyna z Gdyni i ona operację miała na początku maja, a jod we wrześniu. Od maja do sierpnia brała euthyrox, w sierpniu odstawiła (na 6tyg. przed jodowaniem).
Nie wiem co Twoja endo ma do lekarzy w Zgierzu-ja tam jestem zadowolona, że leczyłam się tam. Owszem szpital stary, trochę chaosu tam panuje ale do leczenia nie można się przyczepić-jod ten sam co w Gliwicach, sprzęt dobry, lekarze pracują również na uczelni więc są na bieżąco z nowościami w medycynie. Fakt, Gliwice są większym ośrodkiem ale to nie oznacza, że lepiej czy gorzej tam leczą. Mi w tym roku we wrześniu minie 5 lat od podania jodu w Zgierzu i wszystko jest ok., tak samo u tej mojej znajomej z Gdyni. Moja siostra mieszka w innym mieście i jak powiedziała swojej endo, że jadę na jod do Zgierza to ta stwierdziła, że dobrze bo ona kieruje albo tam albo do Gliwic (bo tu ma koleżankę) ale wybór pozostawia pacjentowi, oba ośrodki są jednakowo dobre.
Znajdź może innego endo, poproś go o skierowanie do Zgierza jak będziesz miała wynik histo. Lub powiedz swojej pani doktor, że w Gliwicach dali Ci bardzo odległy termin a w Zgierzu szybciej.
Kinia,
nie martw się Emilka na 100% będzie Ciebie pamiętać. Mój mąż musiał wyjechać na tydzień, a Mateuszek miał wtedy 7,5tyg., po powrocie poznał tatę bez problemu. Teraz po świętach ja zostałam z małym u mojej mamy, mąż przyjechał po nas po 2 tyg.. Mateusz jak tylko zobaczył kawałek ramienia taty idącego po schodach to od raz okrzyk radości, potem to z rąk nie chciał mu zejść i miał łzy w oczach ze szczęścia że tatuś jest obok. Nie martw się, Emilka będzie pamiętać bardzo dobrze swoją mamusię. A teściowa-niech z takimi tekstami spada na bambus.
Ona, ja tez powiedziałam najbliższym i też szybko wyszło ale nie dociekałam i nie dociekam kto wygadał dalszej rodzinie. Nie chciałam mówić bo w tydzień później był mój ślub i nie chciałam życzeń w stylu "dużo zdrowia dla Ciebie"itd. Na szczęście nikt takich życzeń z podtekstem mi nie składał. Mimo iż informacja wyciekła to nie mam pretensji do nikogo i co najważniejsze nikt nie patrzył i nie patrzy na mnie z politowaniem. Owszem niektórzy pytali ale zawsze w prost bez kręcenia i podchodów-jak, kiedy i co dalej-no to im odpowiadałam dokładnie to co powiedział mi lekarza. Przyjmowali do wiadomości i przechodzili do życia codziennego. Teraz czasami ktoś zapyta czy wszystko się ustabilizowało i wróciło do normy, a sami też przez to zaczęli częściej badać swoją tarczycę.
Witam,
my wczoraj wróciliśmy od moich rodziców-od świąt tam byliśmy. Ja dziś robiłam badania do endo bo w piątek wizyta. W domu sajgon-małemu idą zęby wszystkie 4 równocześnie.
Ktoś pytał co zabrać do Gliwic-kiedyś były te informacje na stronie. Zapewne to samo co do każdego szpital plus zestaw najgorszych (bo nie szkoda wywalić) ubrań (bielizna +piżama) i ręcznik do izolatki choć w Zgierzu wszystko dają.
Kinia, karmisz dajek? Trzymaj się, wiem że ciężko. Ja kiepsko się czułam przez całe 6 tygodni. Pod koniec to właściwie leżałam w łóżku cały dzień i gapiłam się w sufit, nie myślałam o niczym (wstawałam tuz przed powrotem męża by zacząć coś do jedzenia robić). Może wydać Ci się dziwne ale jak pojechałam na jod i usłyszałam że może mi go nie dadzą to się ucieszyłam, potem było wielkie rozczarowanie że muszę wejść do izolatki ale właściwie tego samego popołudnia kiedy brałam kapsułkę poczułam poprawę i odliczałam godziny do wyjścia. Potem było już coraz lepiej-z dnia na dzień było duuużo lepiej.
Miłego dnia.
Ona,
nie wiem co z ta kobietą. Ja czekałam na wypis po jodowaniu, a ona na właśnie została przyjęta na oddział. Późnije nigdy jej więcej nie widziałam.
Ona
ja panikarą nie była i nie jestem ale kiedyś też przejmowałam się byle czym, denerwowałam i stresowałam ale to właśnie choroba pozwoliła mi się "wyleczyć" z tego i zmieniła moje nastawienie. Życie jest za piękne i za krótkie by się zamartwiać byle czym.
Jesteś na dobrej drodze by przestać panikować i bać się choroby - bo sam fakt że umiesz się do tego przyznać to bardzo dużo. Ja kiedyś usłyszałam od męża pacjentki w Zgierzu, że "taka młoda i już wyrok". Z boku stała żona (r.pęcherzykowaty) i zalewała się łzami bo ma raka. Zjechałam go-jaki wyrok, panie to choroba którą się leczy, można wyleczyć i żyć długo. Owszem nigdy się o niej nie zapomni ale nie można żyć w strachu i w przeświadczeniu że za chwilę wróci, a jak to mówi moja babcia po co wywoływać wilka z lasu.
Życzę wszystkich zdrowych, spokojnych i prawdziwie rodzinnych Świąt.
Pozdrawiam.
Użytkownik @ona25 napisał:
my po chorobie nowotworowej na kazdy bol bedziemy reagowaly ze strachem :/
To ja jestem wyjątkiem! Nigdy, przenigdy nawet taka myśl nie przeszła mi przez głowę-boli to pewnie wznowy, przerzuty. Wiem, że raka nie mam i się nie zamartwiam bo strzyknie mi w kolanie, bo zaboli w stawach. Zgodzę się z Tobą w kwestii, że każdy ma jakiś ból-mniej lub bardziej uciążliwy ale po co miałabym nakręcać się samemu, popadać w coraz większy lęk bo coś mnie zabolała. Skoro lekarze mówią, że "go" nie ma, to nie ma. Wiem, że są osoby, które będą reagowały tak jak opisałaś ale ja na szczęście (moje i mojej rodziny) do nich nie należę. W moim przypadku takie zamartwianie się przypadku spowodowałoby to chyba konieczność leczenia u psychiatry. Trzeba żyć dalej normalnie, czerpać radość z życia, a nie zamartwiać się co będzie jeśli....
Życzę wszystkim Wesołych Świąt, duuuużo optymizmu, siły do walki, uśmiechu w każdym dniu.
Kinia,
rozumiem Cię doskonale bo ja czasami padam na pyszczek prawie w tym samym czasie co Matuś.
Lea,
nie wiem jak będzie u Ciebie ale mi endo mówił przed biopsją, że jeśli wyjdzie dobrze, hormony są w normie, nic mnie nie uciska to nie będzie trzeba robić operacji tylko obserwacja.