od 2019-12-06
ilość postów: 229
Lilith, historia Twojej mamy mnie zawsze pokrzepiała. Niestety nie mam pojęcia jak dotrzeć do prof. Wicherka, a sama się nad tym zastanawiałam. Może szpital udzieliłby jakiś informacji.
Chleo, zakładam, że jestem wyleczona, jak dotąd marker na stałym poziomie, obrazówki ok. Cieszę się chwilą choć czasem przychodzi niepewność, ale to normalne. Zdiagnizowano mnie w kwietniu 2018, leczenie zakończyłam w październiku 2018.
Wiesz, ja byłam w bardzo złym stanie, miałam ogromne wodobrzusze, ledwo chodziłam, nie jadłam, a oni też patrzą na ogólny stan pacjentki. Do tego ten covid, pewnie też mają mniejszą obsadę. Wìec pewnie te trzy tygodnie to faktycznie szybko.
Ja na komisji byłam w środę a w niedzielę szłam do szpitala. Po operacji radykalnej z wyłonieniem stomii wróciłam do domu po tygodniu.
Elza90, gratuluję wyniku. Ciesz się, że jest dobrze i nie strachaj się, czasem ludzie zupełnie zdrowi tracą życie w sekundzie więc nie ma co sìę stresowaćna zapas. Tylko przed kontrolami odrobinkę, bo wtedy przez chwilę nic nie wiemy, ale jak jest dobrze to tego się trzymaj😁
Mrnikt, ja mam wyłonioną stomię więc nic mądrego nie podpowiem bo nie miałam tego problemu.
mrnikt, ja miałam rozległą operację z wyłonieniem stomii z powodu raka jajnika. Operacja była w poniedziałek, we wtorek wieczorem wdrożono żywienie pozajelitowe. Pierwszy posiłek, jakaś jałowa zupka, była podana w czwartek a od piątku jadłam normalnie (oczywiście to była dieta lekka) z jednoczesnym żywieniem pozajelitowym. W kolejny poniedziałek wróciłam do domu. Jednak ładne dwa tygodnie miałam mdłości i brak ochoty na jedzenie. Jadłam malutko, tylko tyle żeby żołądek i jelita pracowały. Tak, że nie przejmuj się. Nie przejmuj się też tak klasyfikację figo. Jeden lekarz kiedyś powiedział, że ważne jak organizm odpowiada na leczenie. Czasem ludzie z niezaawansowaną chorobą umierają w ciągu kilku miesięcy bo nie reagują na chemię. Na razie skupcie się na "dojściu do siebie" po operacji.
Rechotka, super, że nie masz raka jajnika, ale większość z nas tutaj obecnych również przez długi czas nie czuła w sobie raka a jednak... Twoja historia jest bardzo pozytywna, chociaż jak piszesz i tak czeka Cię operacja (czego? gdzie ta zmiana przypominająca guza?). My już do końca życia, oby trwało ono sto lat, będziemy naznaczone strachem i każda podejrzana zmiana w naszym ciele będzie powodowała nerwicę...
Czarownico, to nie przesada, jesteś dla nas Wielka!!!
Co do bólu, mam dokładnie tak samo. Ponieważ mam niedomiar ruchu zaczęłam ćwiczyć i... od razu szok. Ale też lekarz mi powiedział, że to zrosty, dokładnie opisał jak to działa i jak mogę je odczuwać. I też mam "moje miejsca".
Dziś byłam na kontroli, marker ok, był inny lekarz i badanie było raczej takie sobie, trochę takie byle jakie. W środe byłam na usg jamy brzusznej i pani radiolog sprawdziła mnie bardzo dokładnie więc zakładam, że jestem zdrowa😁 W poniedziałek śmigam na rezonans piersi, "czymcie" kciuki😉
No i słusznie, najpierw muszą postawić diagnozę. Przecież nikt nie chce usuwać narządów bo mu się coś wydaje. Grunt, że działają i diagnozują. Powodzenia, oby ostatecznie okazało się, że nie jest tak źle jak myślą.